Przyziemne życie

809 37 1
                                    

Słońce zbliżało się już do horyzontu, kiedy wreszcie postanowiłem opuścić kuźnię. Plecy mnie bolały od dorzucenia węgla do rozgrzania pieca, ramiona odpadały od uderzeń młotkiem, a oczy piekły od żaru i iskier. A postępy były niewielkie. Ledwo zrobiłem stelaże skrzydeł. Z czego jedno musiałem nieomal całe powtarzać, przez zły stop metali. 

Odetchnąłem, wychodząc z budynku, który za sobą zamknąłem. Na szczęście Gunn udostępniła mi kąt pomieszczenia, więc nie musiałem niczego targać ze sobą.

Ruszyłem w swoją stronę, ale nim postawiłem trzy kroki zatrzymał mnie kobiecy głos.

- Ej! Ej, Czkawka!- odwróciłem się i zobaczyłem, podchodzącą do mnie szybkim krokiem Gunn.- Czkawka, czekaj no. 

- Hej.- też ruszyłem w jej stronę, aż zatrzymaliśmy się naprzeciwko siebie. Co jest?- Co tu robisz?

- Yyy...- mruknęła, rozglądając się dookoła, a w mojej głowie już świtała myśl, czego może chcieć.- Mam dla ciebie prezent.- wystawiła w moją stronę dłoń ze zwiniętym niewielkim pergaminem.

- Prezent?- zmarszczyłem brwi, odpierając papier. Rozłożyłem stronę, po czym zacząłem analizować to, co zobaczyłem.- A co to?

- Nowe informacje, o tym transporcie, wiesz, u wybrzeży Bragi.- odpowiedziała, podnosząc na mnie wzrok wbity w ziemię. 

Najpierw kąciki moich ust powoli się podniosły, po czym cicho się zaśmiałem, nie wierząc w jej upór. Wciąż to samo. Jak najpierw się ucieszyłem, że nie upiła się z innymi, ponieważ wciąż widziałem, jak ktoś się zataczał wracając do domu, tak teraz zapragnąłem, żeby leżała pod stołem w barze. Wtedy ominęłaby mnie ta rozmowa, bądź chociaż się odwlekła.

- O nie...- podniosłem oczy ku kolorowemu niebu. 

- A...?- nie dała mi rozwinąć myśli, której zalążek już miałem w głowie.- Mają stały port.- spojrzałem na nią zrezygnowany, kiedy ona wbijała we mnie przepełniony nadzieją wzrok.- Można zgarnąć ładunek.

- Faktycznie uparta z ciebie bestia.- mruknąłem, wystawiając ręką z papirusem w jej stronę. 

- I...- ciągnęła, odsuwając moją dłoń.- Teraz mam kasę na załogę. Wszystko jest gotowe. Z wyjątkiem...- wskazała na mnie, posyłając mi ciepły uśmiech.- mojego asa...- opuściła ręce wzdłuż ciała, kiedy ja wewnętrznie się sztyletowałem. Nadal było to przyjemniejsze niż ta konwersacja. Mimo, że uwielbiam tą dziewczynę, czasem naprawdę nie umiała odpuścić.- jedynego, z którym mogę to zrobić, ale...- wzruszyła ramionami, wyraźnie mnie prowokując.- woli stchórzyć.

- Od początku byłem na nie.- zerknąłem na papier, po czym na Gunn i westchnąłem.- A czy o tym świetnym pomyśle...- machnąłem ręką, podnosząc brew.- wie Drago?

- Nie, wiadomo, że nie.- rozłożyłem ramiona, pokazując tym, jak bardzo się tego spodziewałem. Przewróciłem oczami, kiedy szatynka nabrała powietrza, aby kontynuować.- Nie wie o nim, bo by nas od tego odsunął.

- Oczywiście.- wciąłem jej się w zdanie, stawiając krok w tył.

- Ale Czkawka, to nawet lepiej.- spojrzała mi w oczy, zaczynając gestykulować przed moją twarzą.- Zrozum, jak nie wie, to nie zabiera. Ten statek jest cały nasz.

- Nie ma rozkazu, nie ma wyjazdu.- powiedziałem twardo, chcąc uciąć tą dyskusję.

Gunn westchnęła, opuszczając smętnie ręce wzdłuż ciała. Spojrzała na mnie, jakby rozmawiała z głuchym i mało rozwiniętym człowiekiem, jednak ja nie zmieniłem swojej zdecydowanej postawy, wystawiając pergamin w jej stronę.

Splecione Losy - Czkawka i Astrid Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz