2 - Zadanie

502 25 0
                                    

Leżałam na prowizorycznym łóżku, wpatrzona w sufit, obracając w ręku nóż, który jakimś cudem udało mi się przemycić. Nadal bolały mnie wnętrzności, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Zimowy zniknął, może go przenieśli, albo zabili? Nie wiem. Usłyszałam szmery na korytarzu, momentalnie schowałam nóż pod materac i położyłam się na plecach, kładąc ręce pod głowę. Do pokoju wszedł blond włosy, obłożony bronią strażnik.

- Vstavay! Sorokin, ya khochu tebya videt'! (Wstawać! Sorokin chcę cię widzieć!) - krzyknął. Przewróciłam oczami i wstałam. Kiedy blondyn wyszedł szybko wzięłam nóż spod materaca i schowałam go w bucie. Nie wiem dla czego, ale jestem strasznie do niego przywiązana. Wyszłam, strażnik uderzył mnie kolbą w brzuch. - Chto tak medlenno! Ne zastavlyay Sorokinowi zhdat' tebya! (Co tak wolno!? Nie każ Sorokinowi na siebie czekać!) - warknął. 

Mimo bólu stałam nadal wyprostowana. Zaczęłam iść przez korytarz, co pewien czas, czułam zimno lufy na plecach. Prychnęłam pod nosem. Kiedy wrócę do celi to przysięgam że go zabiję. Zaprowadził mnie do gabinetu w którym czekał Sorokin. Usiadł przy biurku i poprawiając swoje okulary spojrzał na mnie. Wyglądał nie groźnie, ale to tylko pozory. Miał ciemne włosy, brązowe oczy i dość spory zarost.

- Ostav' nas v pokoye. (Zostaw nas samych.) - rozkazał, a po chwili strażnik wykonał rozkaz. - Mam nadzieję że tym razem będziesz grzeczniejsza. - powiedział spokojnie, po czym gestem ręki nakazał bym usiadła. Stanęłam na przeciwko niego, ale nie usiadłam. - Jak wolisz. - mruknął. - Wracając, Pierce ma dla ciebie rozkazy. Masz udać się tu. - mówiąc to podał mi kartkę z adresem. - Na miejscu będzie czekał na ciebie Zimowy Żołnierz. - a więc dlatego zniknął. - Dalsze rozkazy przekaże ci Pierce. Jasne? - spytał na co kiwnęłam głową. - Świetnie. - szepnął. - Dmitrij! - krzyknął. Do pokoju wszedł ten sam strażnik. -  Otvedite yeye v oruzheynuyu palatu. (Zabierz ją do zbrojowni.) - rozkazał. Blondyn wziął mnie za ramię i wyrzucił mnie z biura. Zaprowadził mnie do pomieszczenia w  którym dali mi mundur (taki jak ma Zimowy), dwa krótkie pistolety, karabin, dwa noże i dwie katany. Po czym zostałam przetransportowana.

***

Stałam przed ogromną willą. Usłyszałam za sobą cichy szmer, momentalnie się obróciłam i wymierzyłam przeciwnikowi cios. Moja lewa dłoń uderzyła w metalową rękę Zimowego.

- Idziemy, Pierce czeka. - brunet stał przede mną. Dość blisko. Odegnałam natrętne myśli i poszłam w stronę budynku. Nie postrzeżenie weszliśmy przez otwarte okno i bezszelestnie dostaliśmy się do kuchni połączonej z salonem. Zimowy usiadł na krześle i położył karabin na stole, ja natomiast stanęłam za nim, trzymając ręce za plecami. Nagle do kuchni wszedł szef, na początku nas nie zauważył i sięgnął po coś do lodówki, ale kiedy się odwrócił od razu nas spostrzegł. Postawił sok na blacie i z nieodgadniętym wyrazem twarzy usiadł na przeciwko nas. 

- Ja już będę lecieć. Do widzenia! - usłyszeliśmy kobiecy głos, a po chwili trzaskanie drzwiami. 

- Dobrze, zacznijmy od początku. - zaczął. - Macie do zlikwidowania dwa cele...

- Przepraszam, ale zapomniałam...telefonu... - powiedziała kobieta, ale kiedy nas zobaczyła zamilkła. Pierce wziął głęboki oddech.

- Mogła pani zapukać. Death. - rozkazał, a ja instynktownie wyciągnęłam broń i strzeliłam kobiecie w głowę nawet nie myśląc o tym co właśnie zrobiłam. - Wracając, macie do zabicia dwa cele najwyższej kategorii, Czarną Wdowę i Kapitana Amerykę. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie, ale moją być martwi, macie na to 10 godzin. Każda godzina zwłoki będzie podlegana każe. Czy to jasne? - spytał oschle. Kiwnęliśmy głowami i wyszliśmy, zakładając swoje maski i okulary. 

Niepamięć | BuckyWhere stories live. Discover now