11 - Chwila spokoju

281 20 0
                                    

Pov Alex

Bucky powiedział mi o rozmowie odbytej z moim bratem. Od razu pobiegłam do jego pracowni. Wbiegłam jak torpeda nie patrząc na ludzi których wpadałam. Spojrzałam na brata, który majstrował coś w zbroi. Nie zauważył mnie, a ja rzuciłam się mu na szyję. Zaskoczony Tony upuścił narzędzia i spojrzał na mnie.

- Alex? - spytał zdziwiony. - Co ty robisz? 

- Przytulam się do najlepszego brata pod słońcem. - odpowiedziałem śmiejąc się. Brat zarechotał i zmierzwił mi włosy. 

- No już, spokojnie. - dodał. - Muszę jeszcze poprawić parę rzeczy w zbroi.

- Mogę ci pomóc jeśli chcesz. - powiedziałam puszczając Starka. Tony spojrzał na mnie i uśmiechnął się. 

- Z chęcią. 

***

Po paru godzinach Mark 50 był gotowy. 

- Skąd wytrzasnąłeś nanotechnologie? - spytałam starając się wytrzeć smar z twarzy i rąk. 

- Cóż, jak jest się, przystojnym i bajecznie bogatym mężczyzną to można mieć wszystko. - zaśmiał się, a ja uderzyłam go lekko w ramię. 

- I skromnym. - dodałam śmiejąc się. - Dobra lecę się umyć. Spotkamy się na kolacji - powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju. 

- Cześć Alex. - usłyszałam za sobą znajomy głos. 

- Cześć Bucky. - powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na niego. - Czekaj, chwilę...OMG! - krzyknęłam widząc jego włosy upięte w kitkę. - Gdyby nie fakt że jestem cała w smarze to bym cię przytuliła, choć w sumie... - zaśmiałam się i rozłożyłam ręce.

- O nie, wont siło nieczysta! Idź się umyć! - zaśmiał się i cofnął parę kroków. 

- Oj chodź do przyjaciółki. - po czym zaczęłam go gonić. Wbiegliśmy do salonu gdzie siedziała Natasha, Steve, Tony i Wanda, którzy spojrzeli na nas jak na chorych psychicznie. Rzuciłam się na Bucky'ego i wysmarowałam go smarem.

- Alex! Zostaw mnie! - krzyknął rozbawiony. Spojrzałam kątem oka na brata, który uśmiechnął się delikatnie. 

- Lex! - krzyknął Tony.

- Lex? - spytałam przestając. Nagle to ja leżałam pod Buckym. 

- Przejęzyczenie. - wytłumaczył brat.

- Podoba mi się. - powiedziałem wstając.

- Czyli teraz mamy cię nazywać Lex? - spytał Steve patrząc na nas rozbawiony. 

- Tak! - odpowiedziałam wstając. Pomogłam wstać swojemu przyjacielowi.

- Dobra Lex. - zaśmiał się brat. - Oboje pod prysznic. 

- Tak jest. - powiedzieliśmy jednocześnie i śmiejąc się poszliśmy do swoich pokoi.

Okazało się że mamy pokoje naprzeciwko siebie, co mnie ucieszyło. Pożegnałam się z Buckym i weszłam do środka. Na przeciwko drzwi było ogromne okno na całą ścianę. Na prawo było ogromne dwuosobowe łóżko z szarą pościelą i pomarańczowo, czerwone poduszki. Ściany były czarne, a podłoga biała. Na środku był pomarańczowy dywan. Po lewej stronie była biała komoda na której leżał mój pamiątkowy nóż i parę innych drobiazgów. Dalej były drzwi do łazienki. W prawym końce przy łóżku stał manekin z moim pancerzem jeszcze z czasów Hydry. Mimo to że nienawidziłam pobytu w tej organizacji to lubiłam ten pancerz. Był wygodny, odporny na większość obrażeń i ładny. Podeszłam do komody i wyjęłam z niej ubrania na zmianę i bieliznę po czym pomaszerowałam do łazienki. Umyłam się, przebrałam i postanowiłam coś zjeść. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Ugotowałam spaghetti i nałożyłam sobie porcje, a resztę schowałam do lodówki. Mało kto umie tu gotować więc reszta powinna się ucieszyć z gotowego posiłku. 

- Cześć Lex! - przede mną pojawiła się Wanda z uśmiechem od ucha do ucha. 

- Cześć Wanda. Co tam?

- Nic ciekawego. - odpowiedziała czarownica, po czym usiadła obok mnie. - Widziałam dzisiaj jak się bawiłaś z Bucky'm. - powiedziała i uderzyła mnie łokciem w żebra, ruszając przy tym znacząco brami.

- Nie wiem co ci tam po głowie lata, ale wybij to sobie z głowy. - zaśmiałam się.

- No weź...bylibyście uroczą parą. - powiedziała zawiedziona. W tym momencie zakrztusiłam się jedzeniem. 

- Że co? - spytałam.

-No wiesz...ty i Bucky...moim zdaniem i nie tylko, jesteście dla siebie stworzeni. - Mówię ci Lex weź się za niego. - poradziła.

- Tak jak ty Visiona?

- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. - porozmawiałyśmy jeszcze chwile, a kiedy skończyłam posiłek wróciłam do pokoju uprzednio żegnając się z Wandą.

Pov Bucky

Postanowiłem iść na siłownie. Podczas pobytu w Wakandzie trochę zardzewiałem. Powoli skierowałem się do sali, a w środku spotkałem Steva. 

- Bucky! - krzyknął radośnie, przestał uderzać w worek i poklepał mnie po ramieniu.

- Cześć Steve. - powiedziałem uśmiechając się lekko, po czym podszedłem do bieżni i zacząłem ćwiczyć. 

- Cieszę się że tu jesteś. - zaczął blondyn. - Słyszałem twoją rozmowę ze Starkiem. Alex ma na niego dobry wpływ. Na ciebie zresztą też.

- No cóż ona taka jest. - wzruszyłem ramionami i kontynuowałem trening. Zaczęliśmy rozmawialiśmy i wspominaliśmy stare czasy. Jeszcze wszystkiego nie pamiętałem, ale Rogers skutecznie mi pomagał.  

Niepamięć | BuckyWhere stories live. Discover now