10 - Przebaczenie?

289 17 0
                                    

Weszliśmy do helikoptera. Czułem się bardzo nieswojo. Tony patrzył na mnie z chęcią mordu, a Alex na niego w ten sam sposób. Po paru godzinach dotarliśmy do bazy Avengers. Uważnie rozglądałem się po budynku. Był biały i naszpikowany drogą, zaawansowaną technologią. Tony zaprowadził nas do sali narad gdzie zobaczyłem Steva i jego drużynę. Uśmiechnąłem się na widok starego przyjaciela. 

- Bucky? - spytał blondyn nie wierząc w co widzi. 

- Spokojnie, jeszcze żyje. - zaśmiałem się i przytuliłem Rogersa. - Dobrze cię widzieć. - dodałem i spojrzałem na resztę. - Sorry za ten strzał Romanoff. - powiedziałem nerwowo, na co kobieta machnęła ręką. 

- Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz zostałam postrzelona. - Na końcu stoły siedział czarnoskóry mężczyzna z opaską na oku. 

- Dobrze że już jesteście. - zaczął. - Co wam kurwa odwaliło żeby wszczynać wojnę domową!? - krzyknął wstając i uderzając pięścią w stół. - Przez was musiałem wyjść z cienia! Sami nie potraficie sobie poradzić!? - w pomieszczeniu nastała cisza, którą przerywał nerwowy oddech Fury'ego. Czarnoskóry usiadł na fotelu i złapał się za czoło. - T.A.R.C.Z.A wróciła do gry, a wy... - powiedział wskazując na wszystkich zebranych. - Jesteście Avengers. 

- Chwila, moment, stop! Od kiedy bierzemy morderców? - spytał oburzony Tony, wskazując na mnie. Nagle Alex uderzyła go w rękę. 

- A ja to co!? - krzyknęła.

- Ty jesteś inna!

- GÓWNO PRAWDA! - ryknęła czarnowłosa. - Jestem dokładnie taka sama jak Bucky. Też zabijałam bez najmniejszych skrupułów, nawet nie myśląc o tym co robię! To że jestem twoją siostrą nie czyni mnie wyjątkową! Równie dobrze o mnie możesz mówić "ty morderco", albo...

- Wystarczy! - krzyknął Fury. - Załatwcie sprawy rodzinne poza tą salą, czy to jasne!? 

- Tak jest... - odpowiedziała, spojrzała na Tonego z odrazą i wyszła z sali. Było mi przykro. Przeze mnie rodzeństwo, które nie widziało się od lat kłócą się. Podszedł do mnie Steve i poklepał po ramieniu. 

- To nie twoja wina... - szepnął starając się dodać mi trochę otuchy.

- Ta...jak wszystko... - odpowiedziałem sarkastycznie i wyszedłem. 

Pov Alex 

Ruszyłam w stronę swojego pokoju, kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Tony'ego.

- Czego chcesz? - warknęłam.

- O co ci chodzi? - spytał wkurzony.

- O co mi chodzi? Do jasnej kurwy nędzy, Tony! Czemu jesteś taki niesprawiedliwy!? - krzyknęłam i wyrwałam rękę. 

- Ty i Barnes to nie to samo!

- Nie!? NIE!? Co nas różni!? - spytałam.

- Zabił naszych rodziców i zabrał mi ciebie...

- Robiłam dokładnie to samo! - przerwałam bratu. - Tak samo jak on byłam zmuszana do tego wszystkiego! Myślisz że robił to bo sprawiało mu to przyjemność!? Tak samo jak on, pamiętam wszystkie nazwiska ludzi, których zabiłam, uwierz mi nie jest tego mało! Więc pytam jeszcze raz...co nas różni... - syknęłam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Stark patrzył na mnie nie wiedząc co powiedzieć. Ruszał oczami starając się znaleźć jakieś słowa, jakąkolwiek odpowiedz. - Właśnie... -szepnęłam. - Doskonale wiesz że nic nas nie różni. Nie chcesz się pogodzić z faktem że...że twoja siostra jest mordercą. - po czym pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o ścianę i zjechałam na ziemie. Z moich oczu łzy lały się strumieniany. Starałam się zapomnieć o mojej przeszłości. To czym byłam strasznie mnie bolało...i jeszcze to gadanie Tony'ego że jestem inna, że trzeba ukarać Bucky'ego...jakby nie wiedział że on już odbywa swoją karę, tak samo jak i ja...

Wyrzuty sumienia, są najgorszą karą...

Pov Tony 

Wypijałem kolejną butelkę brunatnego płynu. Alex ma stuprocentową rację...nie mogę się pogodzić z tym że...że Alex...że moja kochana siostrzyczka nie jest już tym kim była wcześniej...bardzo się o nią martwiłem...po prostu...nigdy nie wybaczę Barnesowi za to co zrobił...odebrał mi rodzinę, a ja mam zachowywać się tak, jakby nigdy nic się nie stało? To nie wykonalne o ile nie niemożliwe. 

- Tony... - usłyszałem za sobą znajomy głos. Spojrzałem na Steva ubranego w niebieską bluzkę, dresy i addidasy. 

- Czego chcesz? - warknąłem. Blondasek usiadł naprzeciwko mnie i wyjął mi z ręki szklankę.

- Idź do niej. - odpowiedział krótko. Spojrzałem na niego zdziwiony. - Krzycząc na siebie nic nie zdziałacie. - dodał. - Idź... - szepnął krótko. Jeszcze chwile patrzyłem na niego, aż w końcu wstałem i zgodnie z radą Rogersa ruszyłem do pokoju siostry. Stanąłem przy drzwiach do jej pokoju. Bałem się zapukać. Tony, bądź mężczyzną. Wolno zapukałem do drzwi.

- Wynocha! - usłyszałem zaduszony głos za drzwi. Oparłem się plecami o nie i usiadłem na podłodze.

- Alex...ja...przepraszam... - powiedziałem mając nadzieję że mnie usłyszy. - Słyszysz! Przepraszam! Masz rację... - po chwili usłyszałem otwieranie drzwi. Szybko wstałem, a chwile potem stanąłem twarzą w twarz z moją siostrą. Momentalnie przytuliłem Alex. - Ja...nie mogę się pogodzić z faktem że...że nie jesteś tą samą malutką siostrzyczką, którą uczyłem informatki i matematyki...ja...nieważne jaka jesteś i kim się stałaś...kocham cię bo jesteś moją siostrą...ostatnią rodziną jaką mam i na której mi zależy... - wyznałem. Słowa cudem wyszły z moich ust. To było cholernie trudne. Alex niepewnie położyła dłonie na moich plecach i wtuliła się w moją klatkę piersiową. 

- Też cię przepraszam... - szepnęła siostra. - Powinnam zrozumieć że jest ci trudno...ja...byłam egoistką...tak cię przepraszam Tony...

- Spokojnie...jestem tu... - powiedziałem cicho gładząc jej włosy. 

***

Następnego dnia siedziałem w salonie czekając na niego...nagle wszedł. Ubrany był w szarą bluzkę z długim rękawem, dżinsy i jakieś czarne buty. Sięgnął po coś do lodówki, ale kiedy mnie zobaczył postawił karton na blacie. Widać było że czuł się nieswojo. 

- Zostań. - warknąłem. - Chodź tu. - dodałem. Barnes niepewnie podszedł do mnie i usiadł naprzeciwko mnie. Patrzyłem na szklankę z whisky. - Mamy sporo do gadania. - spojrzałem na Jamesa i upiłem łyk, po czym postawiłem szklankę na stole. - Zabiłeś moich rodziców i odebrałeś siostrę... - zacząłem. - Nie wybaczę ci tego nigdy... - dodałem. Barnes spuścił głowę i patrzył na podłogę. - Ale...zrozumiałem jedną rzecz... - wziąłem głęboki oddech. - Nie robiłeś tego z własnej woli. Prawda jest tak że zawszę będę żywić do ciebie nienawiść, ale mogę spróbować ci wybaczyć, wiesz dlaczego? - spytałem patrząc na niego uważnie. James podniósł głowę i spojrzał na mnie zaskoczony. - Bo Alex jest taka jak ty. - powiedziałem wskazując na niego. - Spróbuję się zaakceptować tylko i wyłącznie dlatego że...że stanęła za tobą moja siostra. Czy wyraziłem się jasno? - spytałem, na co Barnes kiwnął głową. - I pamiętaj...nie robię tego dla ciebie, tylko dla Alex. 

- Rozumiem... - odpowiedział spokojnie. - To i tak za wiele... - dodał powoli wstając. - I tak dziękuję.

Niepamięć | BuckyWhere stories live. Discover now