~ 1 ~

1.5K 55 14
                                    

  Jedne sekrety lepiej jest wyjawić, 

inne lepiej dźwigać samemu, 

żeby nikomu nie sprawiać bólu.  

- Dobrze moi drodzy, dzisiaj na godzinie wychowawczej i wychowaniu fizycznym idziemy na plażę, tak jak obiecałem w zeszłym tygodniu. Także zbierajcie swoje plecaki i idziemy złapać trochę witaminy D! - Klasnął w dłonie pan Harris. Niewysoki brunet około czterdziestki, miał ogromne zakola, ale także wysportowane ciało. W przeciwieństwie do innych nauczycieli wychowania fizycznego, on naprawdę z nami ćwiczył,  a nie tylko popijał kawę na krześle przy linii boiska. Mieliśmy to szczęście, że od tego roku był naszym wychowawcą. Pani Frick, nasza poprzednia wychowawczyni, która z zawodu jest nauczycielką chemii, przeszła na zwolnienie zdrowotne z powodu nowotworu tarczycy. Przykra sprawa, ale na zastępce nie mamy co narzekać. Ma o wiele lepsze podejście do młodzieży niż spracowana staruszka.

Uwielbiałam i nienawidziłam jednocześnie swojej szkoły za to, że leży tak blisko wybrzeża. California jest jednym z cieplejszych stanów Ameryki i tutejsi uczniowie są przyzwyczajeni do spędzania wf'ów na plaży. Co prawda i tak mam dożywotnie zwolnienie z jakichkolwiek aktywności fizycznych w szkole, ale na pełnym słońcu jeszcze szybciej wysycham, przez co muszę pić jeszcze więcej wody. 

Wzięłam swoją torbę i wolnym krokiem szłam na końcu grupy nastolatków, której przewodniczył pan Harris. By dotrzeć na plażę musieliśmy przejść dosłownie dwieście metrów przez park i byliśmy na miejscu. O tych porach świeciły tu pustki. Co najwyżej jakaś staruszka wyprowadziła psa na spacer, albo ktoś postanowił zrobić popołudniowe bieganie mad brzegiem morza.  

 Gdy tylko dotarliśmy na miejsce większość chłopaków i dziewczyn pobiegli do siatek rozstawionych na boiskach plażowych, inni postanowili się poopalać w południowym słońcu, a ja usiadłam w jedynym zacienionym miejscu w okolicy i wyjęłam książkę, żeby móc ją poczytać. 

W ludzkiej postaci unikam wysiłku fizycznego i nadmiernego słońca. Przynajmniej kiedy jestem wśród ludzi. Zaakceptowałam swoją rolę szarej myszki, która panicznie boi się wody i nie podchodzi nawet do brzegu oceanu. Większość uczniów uważa mnie za wariatkę i na początku przeszkadzało mi to, ale później uświadomiłam sobie, że nie ma innej możliwości, żeby żyć na lądzie. Podziwiam moją mamę, która od dwudziestu lat ukrywa naszą rodzinną tajemnicę. 

Samej bardzo ciężko mi było opanować swoją naturę. Przez całą podstawówkę i gimnazjum miałam nauczanie indywidualne, nie spotykałam się z rówieśnikami i miałam ogromne problemy ze zdrowiem. Gdy byłam poza wodą było mi ciągle słabo i często traciłam przytomność, natomiast w wodzie czułam się strasznie obco. Aktualnie jest już o wiele lepiej. Potrafię wytrzymać nawet cały dzień bez przemiany, pod warunkiem, że zawsze mam przy sobie butelkę wody. Takim sposobem wypijam od pięciu, do siedmiu litrów dziennie. Wszyscy myślą, że jestem nieuleczalnie chora, a na wf'ie zazwyczaj siedzę na ławce, albo w szatni i czytam. Nauczyciele akceptują mój stan i pozwalają ciągle pić na lekcji, a w razie potrzeby mogę wyjść bez pytania. 

  - Naprawdę nie masz ochoty zażyć trochę słońca i poopalać się z innymi? - Usłyszałam znajomy głos nad sobą. Oderwałam wzrok od książki "Mechaniczny Anioł" i spojrzałam na pana Harrisa z lekkim uśmiechem. 

  - Nie, panie profesorze. Tak mi wygodnie, a narażanie się na nadmierne promieniowanie UV nie jest dla mnie. - Przeczesałam swoje długie blond włosy. Mężczyzna usiadł obok mnie. Widać było kropelki potu na jego białej koszulce. Pewnie grał w siatkówkę z innymi. 

  - Clary... Domyślam się, że jest ci ciężko w twojej sytuacji, ale trzeba się otwierać na ludzi... 

  - Ja wiem. - Wtrąciłam się zanim zdążył dokończyć. - Dziękuję, że się pan o mnie troszczy, ale mi naprawdę nie przeszkadza to, że poczytam sobie książkę z dala od wszystkich. - Powiedziałam uprzejmie. Mężczyzna westchnął cicho i patrzył się na innych uczniów z naszej klasy, którzy w najlepsze biegali za piłką, lub kąpali się przy brzegu. - Będę mogła wyjść wcześniej do domu, skoro wf jest naszą ostatnią lekcją, a ja i tak nie mam co robić? - Zapytałam po chwili. Naprawdę miałam ochotę po prostu wrócić do domu i wskoczyć do basenu, oceanu, gdzie nie ma ludzi, cokolwiek. Chciałam po prostu być sobą. Jednak nikt tego nie zrozumie. 

  - Wiesz, że nie mogę tego zrobić. Do końca lekcji szkoła jest  za was odpowiedzialna. Gdyby coś ci się stało w drodze powrotnej, ja bym za to poszedł do pierdla. - Stwierdził marszcząc lekko brwi.

Wywróciłam teatralnie oczami i westchnęłam. 

  - No dobrze. - Mruknęłam wracając do czytania, a wychowawca wrócił do uczniów, by rozegrać kolejny mecz. 

Zapowiadają się długie dwie godziny z dala od wody. 

Moja mała, mokra tajemnicaWhere stories live. Discover now