~16~

692 42 15
                                    

Wszystko na świecie
Ma powód swój
I czas

Minął tydzień od kiedy wyszłam z domu razem z Chris'em i do tej pory nie wróciłam na stałe. Wzięłam jedynie jakieś bardziej potrzebne rzeczy i książki. Państwo Anderson nie mieli nic przeciwko, żeby spędziła kilka dni u nich, a mała siostra Chris'a była wniebowzięta z tego powodu.
Spędzaliśmy razem długie godziny na plaży razem z chłopakiem i nie jestem pewna, ale nasza relacja przerodziła się w coś więcej niż tylko przyjaźń. Będąc w szkole trzymaliśmy się za ręce, a od czasu do czasu nawet publicznie dostałam buziaka.
Czułam się czasami niekomfortowo, kiedy wszyscy się tak na nas patrzyli, ale zaczęłam stopniowo się do tego przyzwyczajać. Chris poznał mnie ze swoją ekipą i nawet zaczęłam ich lubić. Co prawda wciąż byłam najcichszą osobą z towarzystwa, ale przynajmniej już przerw nie spędzałam sama.
Co do rodziców, to nie wiedziałam co myśleć. Wciąż byłam na nich okropnie zła, za to, że ukrywali przede mną tak ważne informacje, ale z drugiej strony nie wiem jakbym się zachowała na ich miejscu.
Pani Rossalia, a w sumie moja ciotka, wytłumaczyła mi, że jej zadaniem było odnalezienie mamy i sprowadzenie jej do Atlantydy. Od prawie dwudziestu lat pływała samotnie po świecie i szukała swojej młodszej siostry, na polecenie dziadka. Współczułam jej z tego powodu, a jednocześnie nie rozumiałam durnych zasad Atlantydy.
Kolejnym zaskoczeniem dla mnie było to, że syreny potrafią czytać w myślach ludzi. Co prawda tej umiejętności jako hybryda nie odziedziczyłam, ale te wszystkie historie o syrenach, które mieszały w głowach żeglarzy, były prawdą. Mając takie umiejętności można łatwo rozkochać w sobie mężczyznę, prawda?
Przez ostatnie kilka dni okazało się, że wychowywałam się w kłamstwie. Może nie tyle kłamstwie, co wiele szczegółów na temat mojego pochodzenia, rodzice przemilczeli.
- Chris? - Zapytałam opierając się rękami o deskę chłopaka, który na niej leżał i spokojnie dryfował po wodzie. Wielkich fal nie było, ale ze względu na to, że potrzebuję wody, żeby przeżyć, to ostatnio często pływaliśmy razem.
- Tak? - Odparł zerkając na mnie i odgarnął mi mokry kosmyk włosów z twarzy.
- Popłynął byś ze mną i z rodzicami do Atlantydy? - Zapytałam niepewnie. Ta sprawa nie dawała mi spokoju. Wiadomo, że nie mogę u niego mieszkać wiecznie i prędzej, czy później będę musiała skonfrontować się z rodzicami i ciężką rzeczywistością. Chce poznać swoją rodzinę, ale też nie chce zostawiać życia na lądzie. Tym bardziej, że teraz mam dla kogo zostać.
- Jakbym miał ogon to oczywiście, ale nawet z najlepszym sprzętem do nurkowania, nie zejdę aż tak głęboko. - powiedział spokojnie i usiadł na desce. Nie wyglądał na szczęśliwego. - Chcesz tam zamieszkać? - Zapytał lekko smutny.
- Oczywiście, że nie. Myślałam bardziej o... Wycieczce? Mój tata ma jacht, możemy popłynąć w ocean. Ty, ja, moi rodzice i Rossalia. Z tego co wiem, Atlantyda jest dobre cztery godziny rejsu od brzegu. Gdy bylibyśmy w okolicy, my byśmy popłynęły i za niedługo wróciły. - Powiedziałam kładąc się na plecach i patrząc w niebo.
- Mam zostać kilka godzin sam na sam z twoim ojcem, po tym jak przez tydzień spałaś ze mną w jednym łóżku? Chcesz wyławiać mojego trupa z wody? - Zaśmiał się i zszedł z deski, chwilę zanurkował i wynurzył się, obejmując mnie w pasie. - Oczywiście, że z wami popłynę. - Sprostował i pocałował mnie.
Pływaliśmy jeszcze tak przez jakieś pół godziny i wróciliśmy na brzeg. Odzyskałam nogi, a następnie pojechaliśmy do mnie, żeby oznajmić rodzicom mój pomysł. Cieszyli się, że w końcu wróciłam do domu, ale jednocześnie lekko zaniepokoili moim pomysłem.
- Jaką mogę mieć pewność, że nie zatrzymają was tam siłą? - Zapytał tata niepewnie. Dla niego też jest to bardzo trudne.
- Ja uciekając odeszłam dobrowolnie z rodziny. O istnieniu Clary jeszcze nie widzą, więc jeśli będziemy chciały, to wrócimy. Boję się bardziej o to, że spodoba ci się tam za bardzo. - Powiedziała mama przeczesując włosy palcami. Jak jest zdenerwowana, to wygląda na dużo starszą, niż jest w rzeczywistości. - Zadzwonię do Rossalii i myślę, że za dwa dni będziemy mogli wypłynąć. W sam raz na weekend. - Dodała wstając z kanapy i biorąc komórkę do ręki.
- Wracasz już dzisiaj na noc córciu? Wiemy, że nawaliliśmy jako rodzice, ale martwimy się o ciebie. - Zapytał tata, kiedy ta poszła do drugiego pokóju, by zadzwonić.
- Wrócę jutro z samego rana. Dzisiaj obiecałam Lily, że obejrzę z nią wieczorem Małą Syrenkę. - Powiedziałam z przepraszającym uśmiechem, a ten odwzajemnił mój gest.
- No cóż... Jesteś prawie dorosła, muszę się do tego przyzwyczaić. To chociaż zjedzcie z nami obiad. - Przytaknęliśmy i całą czwórką spędziliśmy to południe, wieczorem wracając do posiadłości Anderson'ów.

Wieczorem ja, Chris, Lily i ich rodzice, siedzieliśmy w salonie na kanapie, jedliśmy popcorn i oglądaliśmy Małą Syrenkę. Dziewczynka w połowie filmu usnęła, a ja leżąc na kolanach mojego chłopaka oglądałam z zapartym tchem, całą bajkę. Wiem, to animacja dla dzieci, ale bardzo bliska mojemu sercu.
Jak tylko pojawiły się napisy końcowe, chłopak wziął swoją siostrę na ręce i życząc wszystkim dobranoc, poszliśmy na górę. Położyliśmy Lily do łóżka i sami zamknęliśmy się u chłopaka w pokoju. Ten stojąc przy drzwiach, objął mnie w pasie i delikatnie pocałował.
- Boję się, że ocean mi ciebie zabierze. - Wyznał opierając się czołem o moje czoło. - Zależy mi na tobie i nie chce byś była nieszczęśliwa, ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, jeśli zostaniesz w Atlantydzie. - Dodał cicho i objął moją twarz w swoje dłonie. - Obiecaj mi, że wrócisz do mnie. - Poprosił błagalnie. Nigdy nie widziałam, żeby był aż tak spięty.
Moje oczy analizowały każdy skrawek jego twarzy i starałam się jak najlepiej zapamiętać tą chwilę. Takiej desperacji nie widziałam w niczyich oczach.
- Obiecuję. - Powiedziałam cicho i złączyłam nasze usta. Jednak to nie był niewinny buziak. W tym pocałunku przekazałam mu wszystkie uczucia jakie do niego czuję. Zaufanie, wierność, przywiązanie, namiętność i chyba nawet miłość. Nie wiem, czy go kocham. W tamtej chwili go pragnęłam. Nie ważne, co się stanie za dwa dni. Liczy się tu i teraz.
Wciąż złączeni przeszliśmy kilka kroków do łóżka chłopaka. Popchnęłam go delikatnie tak, żeby opadł plecami na materac, a sama siadłam na nim rozkrakiem, ponawiając pocałunek.
- Kocham Cię. - Wyszeptał mi w usta, a ja zaskoczona, aż wyprostowałam się do pozycji siedzącej.
- Słucham?
- Kocham Cię Clarisso. Z ogonem, czy bez, jesteś dla mnie wyjątkowa. - Powtórzył, a ja nie mogłam uwierzyć. Byłam przekonana, że nikt nie jest w stanie żywić do mnie takich uczuć. W końcu jestem potworem. Wybrykiem natury, który nie powinien powstać. A teraz słyszę takie słowa od samego Christophera Andersona. Świat oszalał.
Pocałowałam go ponownie z jeszcze większą żarliwością niż dotąd. Pragnęłam go. Szczerze mogę powiedzieć, że w tamtym momencie pragnęłam go, jak niczego innego na świecie.
Ustami zjechałam na jego szyję, a ten błądził rękami po moich plecach, pośladkach i udach. Na chwilę się od niego odsunęłam, tylko po to, by zdjąć swoją koszulkę i pozostać przed chłopakiem w samym koronkowym staniku.
Ten pożerał mnie wzrokiem i w jednej sekundzie zmienił naszą pozycję, że to ja byłam na dole, a on wisiał nade mną opierając się rękami po bokach mojej głowy.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - Zapytał jednocześnie zdejmując swoją koszulkę.
- Jak niczego innego. - Stwierdziłam znów łącząc nasze usta, a ten jedną ręką zaczął rozpinać moje szorty.  Jego dłoń powędrowała na moją kobiecość, a ja cicho jęknęłam, kiedy zaczął robić delikatne kółka przez materiał moich majtek.
Po niedługim czasie oboje byliśmy nadzy, a on będąc najczulszym chłopakiem na świecie sprawił, że byłam najbardziej spełnioną kobietą na świecie.

~~~~~~~~~
Bezsenność jest spoko.
Jak wam się podoba?

Moja mała, mokra tajemnicaWhere stories live. Discover now