~5~

743 51 4
                                    

Niepewność może skutecznie
Zatrzasnąć drzwi przed szczęściem

W poniedziałek nie chciałam iść do szkoły. Pomijając fakt, że miał być sprawdzian z matematyki, to jeszcze od rana była okropna pogoda. Nie padało, ale chmurzyło niemiłosiernie. Bałam się, że gdy będę wracać, to dostanę ogona po drodze.  Najwyżej znowu zadzwonię po mamę i przyjedzie po mnie.
Wchodząc na teren szkoły naciągnęłam kaptur na głowę. Zwykła szara bluza, czarne jeansy i czerwone trampki idealnie pozwalały nie wyróżniać się z tłumu.
Na zewnątrz wiało, więc jeszcze bardziej cieszyłam się, że rano uczesałam się w wysoki warkocz, przynajmniej nie będę miała na głowie gniazda od wiatru.
Nie nakładałam makijażu, bo zaspałam. Wczoraj brałam długą kąpiel w wannie i słuchałam muzyki. Tak jakoś wyszło, że usnęłam. Było mi tak wygodnie z ogonem, że zapomniałam o nastawieniu budzika. Z samego rana nie mogłam się wyszykować, bo ogon nie chciał się wysuszyć. Dobrze, że zdążyłam zjeść śniadanie.
Do sali od angielskiego weszłam kilka minut przed dzwonkiem. Usiadłam w ostatniej ławce i dopiero teraz zdjęłam kaptur. Wyjęłam książki i z braku laku zaczęłam robić zadania. Lubiłam to, że zazwyczaj nikt się do mnie nie dosiadał. Miałam spokój, a gdy już ktoś musiał ze mną siedzieć, to zazwyczaj nie zamienialiśmy nawet jednego słowa.
Do klasy weszła klasowa elita. Trzy plastikowe klony, ci dwaj idioci, Tim i Alex oraz kilku sportowców. Razem z nimi był Chris. Obrzuciłam ich jedynie krótkim spojrzeniem i wróciłam do studiowania tematu. Ostatnio dostałam dwa ze sprawdzianu i staram się to jakoś nadrobić dobrymi ocenami.
- Chris może usiądziesz ze mną? - Zapytała na całą klasę Sandra. Brunetka strasznie irytowała mnie swoim stylem bycia. Była klasową gwiazdką i potrafiła się rozpłakać przy wszystkich, tylko dlatego, że coś nie poszło po jej myśli. Dla mnie to jest niezwykle żałosne zachowanie. Czasami niektóre rzeczy po prostu trzeba przyjąć na klatę, a nie robić z siebie ofiarę losu, bo "jej się to należy".
- Nie, wiesz co, nie dla mnie pierwsze ławki. - Stwierdził spokojnie chłopak i podszedł do mnie. Uniosłam wysoko brwi, kiedy usiadł na krześle obok. Widziałam jak Sandra gromi mnie wzrokiem.
Przyszła nauczycielka, a ja skupiłam swoją uwagę na skrupulatnych notatkach o romantyźmie.
- Mam ci coś do przekazania od Lily. - Szepnął cicho i sięgnął do plecaka. Z książki od matmy wyjął dziwny rysunek.
Karteczka złożona na pół miała na pierwszej stronie najprawdopodobniej psa. Albo szopa. Nie jestem pewna. Gdy ją otworzyłam był ogromny napis różową kredką.

"Nie gńewai sie, prosze! Nie chćałam rozlaci tego soku!
Pżyjć do nas jeszcze, pokarze ci moie lalki. "

Przez błędy ortograficzne musiałam przeczytać to kilka razy, żeby rozszyfrować. Jednak później uśmiechnęłam się szeroko. Ta mała jest przeurocza. Zawsze brakowało mi rodzeństwa, ale chyba nie jestem gotowa na rolę starszej siostry, widząc jak Chris się poświęca dla Lily.
- Przekaż jej, że się nigdy nie gniewałam. - Szepnęłam i schowałam laurkę do torby.
- A wpadniesz jeszcze do nas? - Zapytał z ciekawości pochylając się bardziej nad książką od angielskiego.
- Wątpię czy to jest dobry pomysł, ale nie mów tego Lily. - Stwierdziłam zgodnie z prawdą. Nie chcę robić przykrości Młodej, ale wychodzę do ludzi tylko, gdy muszę. Na co dzień wolę towarzystwo ryb i delfinów.
- No weź, ona się załamie! - Powiedział nieco za głośno, przez co wszyscy w klasie zwrócili na nas uwagę. Nawet przygłucha nauczycielka zorientowała się, że coś jest nie tak.
Zawstydzona oparłam swoją głowę o dłoń i udawałam, że piszę każde słowo nauczycielki. Nie lubię być w centrum uwagi.
Przez resztę lekcji nie odezwałam się do chłopaka ani słowem. Dlaczego się mnie uczepił? Ja rozumiem, że chciał przekazać list od siostry, ale mógł to zrobić na przerwie w stylu "masz, to od Lily" i odejść. Czemu nie przyjął propozycji Sandry i nie usiadł z nią? Przecież jego reputacja w szkole od razu by poszła do góry.
Po dzwonu wyszłam z klasy jako pierwsza nie zwracając na nikogo uwagi. Z nerwów wypiłam praktycznie całą butelkę wody, którą miałam przy sobie. Poszłam do automatu i wrzuciłam kilka monet, żeby kupić sobie drugą, ale jak zawsze stary gruchot się zaciął, a na dodatek pożarł moją resztę. Nie mam ani wody, ani pieniędzy.
Zdenerwowana kopnęłam w wielkie metalowe pudło, ale to był zły pomysł. Zrobiłam to za mocno i rozbolał mnie duży palec u nogi.
- Niech cię szlag jasny trafi, ty stary gruchocie! - Warknęłam zła siadając na ławce obok.
- Panience z dobrego domu, raczej nie wypada tak mówić. Szczególnie do biednego automatu z przekąskami. - Usłyszałam śmiech nad sobą. A jakże. To był Chris. Ten to chyba mnie śledzi, ale nie rozumie co to oznacza ignorować kogoś.
Chłopak podszedł do automatu, uderzył delikatnie w trzy różne miejsca i urządzenie jak nowo narodzone oddało resztę i wypadła moja woda.
- Proszę bardzo. One wyczuwają agresywnych ludzi. - Powiedział poważnie. Wzięłam od niego co moje lekko zaskoczona.
- To już wiem dlaczego tak często mi się zacina. - Mruknęłam to bardziej do siebie niż do niego i zaczęłam iść w kierunku biblioteki.
- Ej, ale szatnie na WF są w drugą stronę! - Krzyknął za mną chłopak. Odwróciłam się na pięcie i upiłam łyk wody. Faktycznie, planowo mamy wychowanie fizyczne.
- Mam zakaz jakichkolwiek większych wysiłków fizycznych. - Stwierdziłam wzruszając ramionami i nie zwracając uwagi na chłopaka, poszłam do biblioteki uczyć się do sprawdzianu z matematyki.
Większość dnia minęła mi bardzo spokojnie. Chris już się więcej do mnie nie odzywał, każdy jak zawsze ignorował moją osobę jak się dało, a nawet sprawdzian z matmy nie był taki straszny jakby się mogło wydawać. Po prostu lepszego scenariusza nie można sobie wyobrazić. Jednak nic co dobre nie jest wieczne.
Na ostatniej lekcji rozpadała się burza. Dosłownie nie dało się wyjść zza drzwi, żeby nie zostać mokrym. Napisałam szybkiego SMSa do taty, czy mógłby mnie odebrać ze szkoły, bo nawet nie mam parasolki, w odpowiedzi dostałam tylko informację, że ma bardzo ważne spotkanie i najwcześniej może być za godzinę. Świetnie. Tego mi było trzeba.
Jednak nie mam wyboru. W taką pogodę moja mama nawet nie wyjdzie z samochodu by nie dostać ogona.
Więc jedyne co mi pozostało, to czekanie w bibliotece na tatę, żeby mnie odebrał. Może to i lepiej. Kiedy już nie będzie uczniów, nikt nie będzie się nam dziwnie przyglądał, kiedy będę za wszelką cenę uważać, by nie zmoknąć na skórze. Często wygląda to po prostu dziwnie.
- A ty nie wybierasz się do domu? - Zapytał pan Harris spotykając mnie w drodze do biblioteki.
- Chciałam jeszcze poczytać trochę w bibliotece do najbliższego sprawdzianu z historii. - no tak, bo najciekawszą rzeczą jaką mogę robić po lekcjach, jest właśnie to.
- Możemy porozmawiać? - Zapytał wychowawca otwierając jednocześnie drzwi do pustej klasy. Westchnęłam cicho i bez słowa weszłam do pomieszczenia.
Sala biologiczna była pełna różnych eksponatów i tablic tematycznych. Na końcu klasy stało ogromne akwarium z rybkami morskimi, które często dokarmiałam jak nikt nie patrzył. Biedne skarżyły mi się, że za mało dają im do jedzenia.
- Clary, mam dziwne wrażenie, że jako jedyna w klasie jesteś bardzo odizolowana. Wszelkie kontakty, które ktoś próbuje z tobą nawiązać ucinasz jakbyś się czegoś bała. - Nic nie odpowiadałam, bo miał rację. - Zdaję sobie sprawę, że wieloletnie nauczanie w domu, a do tego twój stan zdrowotny sprawia, że ciężko ci przełamać tą barierę strachu przed nieznanym, ale chyba warto, co? - Przez chwilę milczał, jakby odpowiednio dobierał słowa. - Dlatego, gdy nasza klasa będzie robić niedługo dzień patrona szkoły, chciałbym, żebyś zaangażowała się trochę bardziej niż wszyscy. Chciałbym, żebyś tego dnia coś zaśpiewała przed całą szkołą. - Co!? On sobie ze mnie jaja robi, czy bańki puszcza?
Nie ma opcji, żebym wystąpiła przed tyloma ludźmi. Co prawda myślałam nad studiami wokalnymi, ale nie chcę po prostu robić z sobie idiotki.
- Nie ma mowy. Nie wystąpię. - Stwierdziłam stanowczo i skrzyżowałam ręce pod biustem.
- Ale to nie jest pytanie. Jeśli nie wystąpisz, wpłynie to na twoją ocenę z zachowania. Poza tym możesz występować razem z Christopherem. On podobno świetnie gra na pianinie. - Wow , nie wiedziałam, że Chris interesuje się muzyką. Ale w sumie nic o nim nie wiem.
Jęknęłam zrezygnowana i przetarłam twarz dłońmi. Nie mogę sobie pozwolić na obniżone zachowanie.
-  Dobra, ale to jest pierwszy i ostatni taki raz.

Moja mała, mokra tajemnicaWhere stories live. Discover now