~15~

653 47 5
                                    

Anioł upadł nisko
Tak, że pękła aureola


Patrzyłam się zdezorientowana to na rodziców, to na nauczycielkę. Mama wyglądała jakby miała dostać zawału, tata zaciskał pięści w zdenerwowaniu, a pani Rossalia... Tylko dopiła do końca herbatę.
- Myślę, że nie powinno być przy ten rozmowie Christophera. - Stwierdziła odkładając filiżankę.
- Nie. Cokolwiek to jest, chcę, żeby Chris był ze mną. - Powiedziałam pewnie i nieświadomie złapałam chłopaka za rękę. Wyglądał na bardzo zdezorientowanego. Co prawda nie sądziłam, że przyjdziemy w sam środek jakiejś awantury, ale skoro powiedziałam mu tajemnicę swojego życia, to nie będę go odsyłać przez głupią sprzeczkę.
- Kochanie... - Mama niebezpiecznie pobladła. -  Rossalia to moja siostra... A twoja ciotka. - CO?! Uniosłam ze zdziwienia brwi i zacisnęłam mocniej palce na dłoni chłopaka.
Jeszcze niedawno chciałam poznać swoją dalszą rodzinę, a teraz gdy to się stało... Czuję się dziwnie. Mam wrażenie, że to nie jedyna informacja, którą chcieli mi przekazać. Inaczej nie byliby tak zdenerwowani.
Ciotka patrzyła podejrzanie na Chris'a, jakby starała się coś z niego wyczytać.
- Spokojnie, powiedziałam o wszystkim. - Wyznałam, a chłopak objął mnie w pasie.
- I obiecuję, że nikomu nie zdradzę tajemnicy. - Stwierdził przekonującym tonem, ale reakcja dorosłych zaskoczyła nawet mnie.
- Jak mogłaś nic jej nie powiedzieć?! - podniesiony ton pani Rossalii był do niej niepodobny. Zawsze na lekcjach była oazą spokoju, nawet dla wygłupów klasowych śmieszków.
- Nie masz prawa mówić jak mamy wychowywać nasze dziecko. Oboje postanowiliśmy, że tak będzie lepiej. - Tym razem głos podniósł mój ojciec. Mama z nerwów siadła na fotelu i zaczęła płakać, a ja kompletnie nie rozumiałam o co tu chodzi.
O czym mieli mi nie mówić? I dlaczego jest tu tak gęsta atmosfera jakby chodziło o czyjeś życie?
- Ty się lepiej nie wtrącaj do naszego świa... - Zaczęła ciotka zaciskając pięści, ale przerwałam im tę farsę.
- DOSYĆ! Czy ktoś może mi wytłumaczyć co do cholery się tu dzieje?! - Takiej stanowczości w swoim głosie się po sobie nie spodziewałam.
- Kochanie świat syren jest inny niż myślisz... - Zaczęła mama przez łzy, a ja przestałam już cokolwiek rozumieć. - U nas są dość specyficzne i bardzo rygorystyczne zasady... A ja nie uciekłam, bo byłam zbuntowaną nastolatką. Znaczy byłam, ale to nie o to... - Wzięła głęboki oddech, jakby szukała odpowiednich słów, a mi się to zaczęło coraz mniej podobać. - Twój dziadek, a nasz ojciec jest królem Atlantydy. Ja dwadzieścia lat temu miałam wyjść za mąż, by utrzymać pozycję królestwa. To dość długa historia, ale nie chciałam wychodzić za nieznajomego, dlatego uciekłam. - Zaniemówiłam. Czyli z tego wszystkiego wynika, że jestem księżniczką? To wszystko jest jakieś popieprzone...
- Clarisso, twoja mama złamała prawo wychodząc za człowieka i żyjąc na lądzie. - Stwierdziła Rossalia, a ja pobladłam. Chris widząc to, objął mnie trochę mocniej, żebym nie upadła. Widać było po nim, że jest zmieszany. - Nie wiem jak to się stało, że byłaś w stanie się urodzić, jednak wciąż w jakimś stopniu jesteś syreną, dlatego chcę cię zabrać do Atlantydy. Tam będziesz bezpieczna i poznasz swoją rodzinę. - Dodała poważnym tonem, a ja spojrzałam na matkę. Miała tak smutny wyraz twarzy...
- Na ile mnie zabierzesz? Na tydzień, dwa? Przecież mam szkołę... - Powiedziałam zdezorientowana. Zawsze marzyłam o tym, żeby poznać inne syreny, a teraz mam okazję.
- Na zawsze. Jesteś syreną i powinnaś żyć jak my... - Na te słowa, aż zakręciło mi się w głowie. A mama? Tata? Mam od tak zostawić swoje życie i zacząć drugie w oceanie?
Tego było za dużo. Słyszałam jak krew buzuje mi w żyłach, a tętno przyspiesza. Chciałam uciec, musiałam od tego wszystkiego uciec...
Wybiegłam z domu jak poparzona i zaczęłam biec w stronę oceanu.
Dlatego matka nigdy nie pozwalała wypływać mi daleko, dlatego nigdy nawet nie chciała słyszeć o tym, żebyśmy poznali jej rodzinę. Całe życie mnie okłamywała... Ojciec zresztą też. Jak mogli... Miałam prawo wiedzieć kim jestem.
Gdy zabiegałam już po kamiennych schodach, żeby dostać się na plażę, poczułam mocne szarpnięcie za ramię. Bezwładnie wpadłam w ramiona Chris'a i zwyczajnie zaczęłam płakać jak małe dziecko. Tego wszystkiego było po prostu za dużo jak dla mnie.
- Csiii już spokojnie. Już jesteś bezpieczna. - Szeptał uspokajająco, głaszcząc mnie po głowie.
Nie wiem ile tak staliśmy, ale napewno długo, bo aż zrobiło mi się słabo od płaczu.
- Możemy pojechać do ciebie? Nie chce narazie wracać do domu... Tylko pójdę po swoje rzeczy. - Zapytałam wycierając łzy chusteczką, którą mi dał.
- Tak, jasne. - Odparł spokojnie i powoli ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Gdy już tam byliśmy bez słowa ruszyłam do swojego pokoju, mijając salon, gdzie byli rodzice i ciotka. Chris został na dole.
Biorąc pierwszą torbę, którą miałam w szafie spakowałam książki, dwie butelki wody i jakieś ciuchy. Nie chciałam wracać dzisiaj na noc. Nie wiem nawet jak mam się zachować. Co oni wszyscy myśleli? Że jestem marionetką, którą można przekazywać z rąk do rąk? Przecież to nienormalne.
Gdy schodziłam już ze schodów, usłyszałam jak Chris rozmawia z moją rodziną.
- Obiecuję, że się nią zaopiekuję. - Stanęłam obok niego i ten się jedynie lekko uśmiechnął. - Gotowa? - Kiwnęłam głową na potwierdzenie. - Dowiedzenia. - Pożegnał się chłopak, a ja nawet na nich nie spojrzałam.
Po dwóch minutach byliśmy już w drodze do jego domu. Nie odzywałam się przez całą podróż, bo zwyczajnie nie wiedziałam co. Chris był chyba podobnego zdania, bo nie próbował na siłę mnie zagadywać, jedynie puścił cicho radio, żeby nie jechać kompletnie w milczeniu.
Gdy byliśmy już na posesji Anderson'ów, wyszłam z samochodu i podeszłam do chłopaka, który szukał w kieszeniach kluczy.
- Dziękuję. Za to, że mi tak pomagasz. - Powiedziałam patrząc mu w oczy i stanęłam na palcach, żeby go pocałować. Może to wszystko za szybko się rozwija, ale z drugiej strony właśnie dowiedziałam się, że jestem księżniczką podwodnego królestwa. Moje życie zmienia się tak szybko, że niejeden by nie nadążył.
- Wiesz, że nie masz za co dziękować. Zaakceptuję każdy twój wybór, tylko żebyś ty była szczęśliwa. - powiedział spokojnie i dał mi całusa w czubek głowy. - Teraz chodźmy. Victoria pewnie zostawiła w lodówce obiad, a już umieram z głodu. - Zaśmiał się i oboje weszliśmy do domu.

~~~~

No i jak wam się podoba coś takiego?
Zostawcie komentarz i gwiazdkę, jeśli rozdział wam się spodobał :*

Moja mała, mokra tajemnicaWhere stories live. Discover now