8

68 0 0
                                    

Była godzina 11 i razem z Kevinem zaczęliśmy realizować nasz plan.
Wszyscy smacznie spali po wczorajszej imprezie. wpadliśmy na pomysł żeby obudzić każdego zimnym kubłem wody i głośną muzyką. To okropna tortura dla skacowanych głów.

Oczywiście aż tak okrutni nie jesteśmy. W każdym pokoju postawiliśmy butelki z wodą i aspiryne. W zasadzie to ja to zrobiłam. Kevin stwierdził, że powinni cierpieć żeby zrozumieli że następnym razem nie będzie ich wlókł po schodach.

On i Tony nie upili się bo robili za kierowców. Co do tego drugiego to wyszedł zaraz po tym jak Kevin powiedział mu, że ma mnie nie obrażać. A przynajmniej nie w jego obecności i nie w jego domu.

Przyznaję się, podsłuchiwałam.

- Dobra...Ty idź koło łóżka i jak włączę muzykę to wylewasz na nich wodę. - Z zamyślen wyrwał mnie głos Kevina.

- Okej. Nie,czekaj. Czemu ja mam wylewać na nich wodę a nie ty? - Zapytałam.

- Bo tak.

- Ej nie ma tak! Robimy na odwrót. - Upierałam się przy swoim.

- Jak sobie chcesz. Tylko wiesz, że jak się obudzą to pierwsze co zrobią to rzucą się do odtwarzacza żeby wyłączyć muzykę. Mogą ci zrobić krzywdę. - Powiedział Kevin swoim zarozumialskim tonem.

- Jasne, jasne przecież, wiem że najpierw rzucą się do tego co ich oblał oszukisto!

- Ne ne ne. - Wymruczał chłopak pokazując język. Co za dzieciak.

- Zaczynamy 3...2... -

- Nie czekaj! Muszę to nagrać! - Wyciągnęłam telefon i włączyłam kamerę.

- Dobra dawaj. 3...2...1 -

- Nie stój! Nie jestem gotowa! - Pisnęłam i zaczęłam nagrywać jego reakcję.

- Ty tak poważnie?! - Jeknął zdenerwowany.

- Okej. Już.

- Więc 3...2...1... i -

- Nieeee! - Krzyknęłam i prawie wybuchnęłam śmiechem widząc jego minę.

- Żart. Ja liczę. 3...2...1...Teraz! - Krzyknęłam potwornie głośno i nacisnęłam guzik włączający muzykę.

W tej samej chwili Kevin chlusnął wodą na trzech chłopaków śpiących na ogromnym łóżku.

I wtedy się zaczęło. Wszyscy jak na zawołanie wyskoczyli z łóżka.

- Kurwa co jest?!

- Weźcie to kurwa wyłączcie.

Patrzyliśmy jak wykrzykują różne przekleństwa i szukają źródła hałasu. Śmialiśmy się jak głupi kiedy ktoś za mną wyłączył muzykę.

- Pojebało was? - Odwróciłam się i zobaczyłam Alex, która wyglądała jak zobmie. Dosłownie.

W ręce trzymałam butelkę wody, którą położyłam jej obok łóżka.

- Skąd ją masz? - Krzyknął któryś z chłopaków. Teraz siedzieli na łóżku i wszyscy trzymali się za skronie.

Cóż...Kac morderca nie ma serca.

- Ale co? - Powiedziała Alex nieprzytomnie.

- Leży na szafkach. - Powiedziałam ze śmiechem. Wyłączyłam nagrywanie i schowałam telefon do kieszeni.

Rzucili się na nie jak wygłodniał psy na mięso. A ja i Kevin śmialiśmy się jak idioci. 

- Kto się śmieje ten się śmieje ostatni. - Rzucił któryś z chłopaków. 

***

Kilka godzin później wszyscy siedzieliśmy w salonie, chłopcy jak zwykle grali w jakieś gry, Alex siedziała na oparciu od fotela na którym siedział Chris, ja siedziałam między Brianem a Kevinem. 

Po raz kolejny zadzwonił mój telefon. Nawet nie musiałam patrzeć na wyświetlacz bo wiedziałam kto dzwoni. Sięgnęłam po telefon żeby rozłączyć połączenie.

- Kto tak do ciebie wydzwania?- Zapytał po cichu Kevin. 

- A nieważne. 

- Jak sobie chcesz. - Odpowiedział i wrócił do gry. Właśnie taki był Kevin, nigdy nie drążył, nie interesował się życiem innych, wszytko olewał. Nigdy mi to nie przeszkadzało ale w tym momencie naprawdę chciałam żeby się tym zainteresował. Chciałam z kimś pogadać, wyrzucić z siebie emocje, a w końcu to on był moim jedynym przyjacielem. 

- Dobra, to ja chyba będę się zbierać. - Wstałam i poszłam na górę zebrać rzeczy. Chwilę potem byłam już na dole. Chłopcy siedzieli nadal na swoich miejscach, oprócz Kevina którego tam nie było. 

- Może cię podwiozę do domu? - Podskoczyłam ze strachu słysząc Kevina za mną. 

- W zasadzie miałam zamówić taksówkę...

- Daj spokój podrzucę cię, chodź.

Chwycił kluczyki leżące na wyspie i poszedł do samochodu, a ja tuż za nim.

- Dlaczego już jedziesz? - Jechaliśmy już jakąś chwilę i dopiero teraz Kevin się do mnie odezwał. - Zawsze zostawałaś do wieczora. - dodał po chwili.

Miał rację. Zazwyczaj wracałam od niego późnym wieczorem ale dzisiaj nie miałam na to nastroju.

- Mam szlaban. I wiesz...Muszę wrócić wcześniej.

- Od kiedy robisz to co ci każe matka?  - zapytał ze śmiechem

Przewróciłam oczami i odwróciłam głowę w kierunku okna, patrząc na mijane drzewa.

W całkowitej ciszy dojechaliśmy do mojego domu. Kevin zgasił silnik co mnie zdziwiło. Czy on chciał wejść? Moja mama chyba by go zabiła wzrokiem.

- To dzięki za podwózke i w ogóle. - Załapałam za klamkę i już chciałam otworzyć drzwi kiedy się odezwał.

- Słuchaj ja nie miałem tego na myśli. No wiesz z tym o tym, że słuchasz się rodziców.

Czy ja się przesłyszałam? Od kiedy Kevin stał się taki...Miły?

Zawsze mówił to co miał na myśli i nie przejmował się zdaniem innych.

Zaśmiałam się próbując rozluźnić atmosferę.

- Nie ma sprawy. Do zobaczenia. - Jak najszybciej wyszłam z auta i pobiegłam w kierunku bramy.

I zamarłam.

Szybko odwróciłam się mając nadzieję, że Kevin jeszcze nie odjechał ale jego auta już nie było.

Zrezygnowana szłam w kierunku bramy. Mój brzuch zacisnął się w supeł. Ledwo łapałam oddech.

Kiedy byłam już przy drzwiach te otworzyły się z impentem a w nich zobaczyłam jego.

Mojego ojca.

Zła Reputacja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz