- Zrobiłaś to specjalnie. - szatyn warknął mi do ucha, gdy tańczyliśmy ściśnięci na parkiecie. Prawie go nie usłyszałam przez głośną muzykę, która waliła na nas z głośników.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi! - odkrzyknęłam i zaczęłam się śmiać. To nie tak, że myślałam jakoś o tym co założyłam. Po prostu miałam dzisiaj ochotę wystroić się bardziej niż zwykle i wysiliłam się na założenie jedynej spódniczki, jaką mam. Była ciemno szara i imitowała skórę, przez co była trochę sztywna i kształtowała się w ładny klosz na mojej talii. Do tego zwykła, czarna bluzka z krótkim rękawkiem i dekoltem. Coco pomogła mi dobrać dodatki i ustylizować włosy i gotowe poszłyśmy na podbój parkietu w „Hangarze".
Normalnie nie przychodzi tu tyle ludzi. Nawet na cotygodniowe dyskoteki przybywa raptem połowa dzisiejszego towarzystwa. Nie sądziłam, że turniej jest tutaj tak poważnie traktowany. Nie zapomnę tej krótkiej chwili ciszy, która zapanowała po naszym wejściu do sali. Wszyscy zgromadzeni obczajali nas wzrokami i mogłabym przysiąc, że poczułam znaczny wzrost testosteronu wśród mężczyzn. Obie z mulatką udałyśmy, że niczego nie zauważyłyśmy i podeszłyśmy do chłopaków okupujących najbardziej oddalony stolik przy oknach.
- O kurwa. - Alex głośno zagwizdał i momentalnie objął brunetkę w pasie.
- Dlaczego codziennie się tak nie ubieracie? - Charles również się przymierzał do jakiegoś ruchu, ale zrobiłam zwinny unik wyciągając mu drinka z ręki i usiadłam na wolnym krześle. Nie spodobało mu się to.
- W sukience i szpilkach trochę ciężko biega się po lesie. - stwierdziłam sącząc „sex on the beach".
- Dałybyście radę.
- To może pożyczę ci ciuchy i przebiegniesz się w nich po obozie. Tylko, żebym miała jak cię nagrać. - odgryzłam się mocniej niż zamierzałam.
- Zrozumiałem już aluzję. - szatyn uniósł dłonie w geście poddania i dokończył własny napój.
Kilka drinków później szaleliśmy na drewnianym parkiecie sali. Każdy się o każdego obijał, basy trzęsły podłogą, a ja czułam, że coraz ciężej jest mi się oprzeć Charlesowi. Alkohol też robił swoje, ale no wyglądał dzisiaj tak przystojnie, że gdy go zobaczyłam byłam gotowa na tu i teraz. On również ledwo się powstrzymywał. Chciałam zabrać go na osobności, ale tym samym poddałabym się walkowerem i przegrałabym zakład. Jeśli się zgodzę, to i tak przegram, ale nie będzie to wtedy tak wielka uraza na honorze.
- Wiedziałaś, że mam na ciebie ochotę, odkąd tu przyjechałaś i mimo to ubrałaś się tak, że równie dobrze mogłaś przyjść nago.
- No to dawaj tygrysie. Pokaż na co cię stać. - pokazałam mu swoje platynowe oczy i położyłam ręce na jego ramionach. Momentalnie wskoczył na pierwszą fazę przemiany i złapał mnie mocno w pasie. Z głośników poleciała piosenka „Mr. Saxobeat" i polecieliśmy w tan. Nie wiem kiedy wokół nas utworzył się krąg gapiów, ale byliśmy tak pochłonięci tańcem, hormony buzowały, że praktycznie nie czułam, że się ruszam. Świat wirował, a ja się zastanawiałam skąd znam takie kroki. To chyba te liczne imprezy i ciągłe prośby Charlesa, żebym z nim tańczyła, że w końcu coś załapałam.
Piosenka się skończyła, a ja wylądowałam w jego ramionach z jedną nogą oplecioną na jego biodrach. Imprezowicze zaczęli wiwatować. Brakowało mi tchu, szatyn też był cały czerwony. Krwiste tęczówki płonęły pożądaniem.
- A co mi tam. - złapałam go za twarz i pocałowałam. Tłum oszalał. Najgłośniejsi byli chyba Alex i Coco, a nasz pocałunek trwał i trwał i mógłby się nigdy nie skończyć, ale brak tlenu dawał się we znaki. Oderwaliśmy się od siebie, żeby ogarnąć panujący chaos na sali.
CZYTASZ
Agentka K9
ActionPo tragicznym wypadku rodziców, Lizzy musiała dorosnąć zdecydowanie szybciej niż to zaplanowała. Pogodzenie pracy ze szkołą i zajmowanie się jeszcze domem powoli zaczynało ją przytłaczać. Będąc na granicy wytrzymałości, stara się pogodzić koniec z k...