02 ~ Załatwimy frajera

432 42 46
                                    

~~Melody~~

Leżę sobie na łóżku z kawką i MacBook'iem, na którym oglądam jakiś serial. Jest już południe, a Ksawery nie daje znaku życia. Martwię się. Kiedy skończyłam odcinek, postanowiłam rozejrzeć się po naszym apartamencie. Jak już mówiłam, nasze rodziny są nadziane, więc mieszkamy na wypasie. Nasze mieszkanie znajduję się na czwartym, czyli przed ostatnim, piętrze. Mieszkamy praktycznie przy samej Wiśle i mamy piękny widok zza okien. Poza moim pokojem i pokojem Ksawa, jest tu również kuchnia połączona z jadalnią i salonem, dwie łazienki, jakiś schowek, dwa ogromne balkony i jeszcze jedne tajemnicze drzwi. Myślałam, że znajdę za nimi jakąś trzecią sypialnię czy coś, jednak kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam stół do bilarda, pełno książek i kilka puf. Kiedy weszłam do środka, zauważyłam fortepian. Mój ulubiony instrument, zaraz po ludzkim głosie. Niepewnie do niego podeszłam i usiadłam. Nacisnęłam na parę losowych klawisz i uśmiechnęłam się widząc, że jest nastrojony. Zaczęłam grać ulubioną piosenkę mojego brata. Na wspomnienie o Nathanie zrobiło mi się smutno. Był najlepszym starszym bratem pod słońcem, zawsze mnie bronił przed gniewnymi rodzicami i sam umiał się im postawić. Tak też zrobił. Jego marzeniem było pójście do wojska i walka w obronie innych ludzi i ojczyzny. Rodzice, wbrew jemu, zaplanowali mu przyszłość prawnika, więc tuż po osiemnastych urodzinach wyprowadził się. Miałam z nim kontakt jedynie przez telefon, rozmawialiśmy praktycznie codziennie. Pamiętam naszą ostatnią rozmowę, jego podekscytowanie wieścią, że przyjęli go do oddziału. Później wysyłał listy raz na miesiąc aż w końcu... przestał... Ślad po nim zaginął. Wszyscy uznali go za zmarłego, jednak ja wiem, że Nathan nie dałby się tak łatwo zabić. On się nie poddaje i nie przegrywa. Ciągle w to wierzę i od półtora roku czekam na jakiś znak. Skończyłam śpiewać i grać naszą ulubioną piosenkę i zlękłam się, kiedy usłyszałam brawa.

- Wow... - zaczął Ksawery. - To miała być niespodzianka, ale widzę, że sama ją znalazłaś - zaśmiał się. - Grasz ślicznie jak zawsze.

- Thanks (tł. Dzięki)

- Tęsknisz za nim? - zapytał Ksawi, który jako jedyny poznał historię Nathana i to ze wszystkimi szczegółami.

  - I am still waiting... (tł. Nadal czekam) - uśmiechnęłam się i wstałam. - A teraz tłumacz się, gdzie ty byłeś! - powiedziałam, zmieniając temat, udałam się do kuchni. 

- No co? Chyba wiesz co się dzieję, kiedy jakieś ciasteczko na mnie poleci - uśmiechnął się łobuzersko, a ja przeszukiwałam kuchnię z myślą, że znajdę składniki potrzebne do zrobienia obiadu.

- God... (tł. Boże...) mieszkam z niewyżytym gejem... - zaśmiałam się. O dziwo znalazłam wszystkie potrzebne składniki do zrobienia idealnego gumbo. Gumbo to potrawa tradycyjna dla moich rodzinnych stron, bowiem pochodzę z Luizjany, a dokładniej z Nowego Orleanu. Nathan nauczył mnie to gotować i od tamtej pory zawsze, jak znajdę potrzebne składniki, gotuję właśnie to.

- A ty? Gdzie się podziewałaś? Bo widziałem, jak znikasz z imprezy z jakimś typem. Nic ci nie zrobił? - zapytał, a ja znieruchomiałam. Chciałam to zatrzymać w tajemnicy przed nim, ale jak widzę jest to nie możliwe... - Melody? Wszystko okey? - podszedł do mnie i przytulił, a ja zaczęłam cichutko łkać, mocząc mu przy tym koszulkę. - Co ci zrobił? - zapytał spokojnie.

- Byłam pijana i... Wykorzystał mnie... - poczułam jak brunet napina mięśnie.

~~Amelia~~

Byłam w trakcie odbierania bagaży, gdy ktoś nagle złapał mnie za ramie. Odwróciłam się i ujrzałam brata.

- Kuba... - wypuściłam powietrze z ust i automatycznie rzuciłam się bratu na szyje.

Manekin || Quebonafide & KrzyKrzysztofOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz