17 ~ Krzysiu ja tak nie potrafię...

198 31 13
                                    

~Amelka~

Siedziałam w kantorku, zajadając się kanapką, gdy nagle wszedł tu Igor. Spojrzał na mnie i usiadł po drugiej stronie stołu. Oparł łokcie na kolanach i wpatrywał się we mnie. 

- Coś nie tak? - zapytałam zdziwiona, marszcząc brwi.

- Nie nic... - wzruszył ramionami.

- To czemu mi się przyglądasz? Może jesteś głodny? - uniosłam brew do góry, na co chłopak delikatnie się zaśmiał. - O wow ty się śmiejesz. Od kiedy to tak? - rzuciłam z sarkazmem i ugryzłam kawałek kanapki. 

- Po prostu od jakiegoś czasu mam dobry humor, mimo że jestem niewyspany - powiedział, krzyżując ręce na klatce piersiowej i opierając się wygodnie o oparcie krzesła.

- Nie odpływaj tylko, zaraz do pracy trzeba wracać - rzuciłam, na co chłopak się uśmiechnął.

- Jakoś za często mi się to zdarza - prychnął, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.

- Jak to? Nie rozumiem... - zapytałam przy okazji, wyrzucając do kosza opakowanie po kanapce.

- Lubie sobie czasami zresetować umysł i wciągnąć parę kresek - westchnął, - Tylko nikomu nie mów - dodał.

- Spoko rozumiem c...

- Jak to? - przerwał mi i uniósł do góry brwi.

- Nikt o tym nie wiem, ale z moim byłym zdarzało mi się zaszaleć i nie raz odpłynąć - zaśmiałam się. - Tylko też nikomu nie mów, bo jakby ktoś z rodziny się dowiedział, byłabym martwa. Dosłownie.

- Luzik... to znaczy, że mamy wspólne tajemnice - powiedział, a ja kiwnęłam głową. - Tak w ogóle, to mój kupel prowadzi bar nad Wisłą i często tam z nim przesiaduje. Również czasami mamy towar i jak chcesz, to możesz wpadać się trochę wyluzować.

- Już nie biorę, ale może kiedyś wpadnę - odpowiedziałam, a z jego twarzy nagle zniknął uśmieszek. - Dobra, trzeba wracać do układania skarpetek - zaśmiałam się i razem opuściliśmy kantorek.

*** 

Spojrzałam na zegarek, na którym było już po szesnastej, co oznaczało, że za godzinę kończę pracę. Igor stał przy kasie, a ja kończyłam rozpakowywać ostatnie pudło z towarem, ale nie dane mi było skończyć, bo ktoś od tyłu zakrył mi oczy.

- Zgadnij kto to? - zapytał znajomy głos.

- Hmm... W ogóle nie wiem kto to może być - rzuciłam z wyczuwalną ironią w głosie, a chłopak westchnął. - No przecież wiem, że to ty głuptasie - odwróciłam się i ujrzałam czerwonowłosego. Przybliżyłam się do niego i delikatnie go przytuliłam. - Co ty tu robisz? 

- Zabieram cię - powiedział, cięgle się uśmiechając. 

- Przecież nie mogę, mam jeszcze godzinę pracy. Jak chcesz możemy za godzinę gdzieś wyskoczyć - zaproponowałam, a chłopak się zaśmiał i pokiwał głowa.

- Ustaliłem z twoją szefową i idziemy teraz - powiedział, rozglądając się po sklepie.

- Ale jak t..?

- Tak to. Przebieraj się, czekam na ciebie przy samochodzie - wyrwał krótko, a ja się uśmiechnęłam na myśl, że coś kombinuje. Chłopak opuścił sklep, a ja udałam się do kantorka, aby się przebrać. Po kilku minutach ubrana w swoje ciuchu, wychodzę z galerii, a moim oczom ukazuje się stojący przy samochodzie Kondracki, który w ręce trzyma wielki bukiet żółtych tulipanów. Stanęłam w miejscu i z niedowierzaniem wpatrywałam się w chłopaka.

Manekin || Quebonafide & KrzyKrzysztofOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz