~Melody~
Nie wiem co Kuba wymyślił, ale powiedział, że chce mnie gdzieś zabrać. Kiedy reszta towarzystwa była nieźle wstawiona i zajęta jakąś rozmową, wymknęliśmy się z domu. Szliśmy obok siebie w ciszy w nieznaną mi stronę. Ufam Kubie, który zna to miasto, jak własną kieszeń. Po jakiś 15 minutach Kuba zatrzymał się i popatrzył na mnie. Również się zatrzymałam i uśmiechnęłam się do blondyna, widząc, gdzie nas przyprowadził.
- Bowling? (tł. kręgle) Ależ ty romantyczny - zaśmiałam się.
- Grałaś kiedyś?
- No ba, jestem mistrzynią kręgli - powiedziałam dumnie. Nie skłamałam, Ksawery nauczył mnie w to grać i jakoś tak wyszło, że uczeń przerósł mistrza.
- Zobaczymy mała - na jego usta wkradł się łobuzerski uśmieszek.
Otworzył przede mną drzwi i gestem ręki pokazał, abym weszła do środka. Podeszliśmy do kasy, a jak zwykle uparty Kuba, zapłacił za nas.
- No to popisz się młoda - zaśmiał się.
Podeszłam go kuli i wzięłam ją do rąk. Stanęłam naprzeciwko kręgli i przeanalizowałam wszystkie dziesięć. W skupieniu wymierzyłam siłę i wypuściłam kulę. Sekundę później wszystkie dziesięć kręgli leżało na podłodze. Klasnęłam w ręce i odwróciłam się w stronę Kuby, stojącego z otwartą buzią.
- Teraz you się popisz - powiedziałam z szerokim uśmiechem. Podeszłam do niego i kładąc jeden palec pod jego brodą, zamknęłam mu buzię.
Kuba uśmiechnął się lekko i podszedł do swojej kuli. Złapał ją i niemalże od razu popchnął w stronę, ponownie stojących, dziesięciu kręgli. Jednak kula, nie chcąc go słuchać, stoczyła się do prawej krawędzi toru i przeleciała obok kręgli, zostawiając je nietknięte.
- Ups... - udałam przejęcie. - Coś ci chyba nie wyszło - zaśmiałam się. Ponownie moja kula zbiła wszystkie kręgle, a uśmiech zniknął z twarzy Kuby. - Jak chcesz, mogę cię nauczyć dobrze play (tł. grać).
- Z taką nauczycielką, nie wiem czy będę w stanie się skupić...
Kuba wziął do ręki kolejną kulę. Stanęłam za nim i starałam się pomóc mu ustawić rękę, jednak nie tylko on był rozkojarzony...
***
- And what? (tł. i co) Jestem mistrzynią kręgli? - zapytałam dumnie, kiedy wyszliśmy przed kręgielnie.
- No jesteś... - niechętnie przyznał. Kuba przegrał z kretesem, jednak mimo to świetnie się bawiliśmy.
- Co mówisz? Musisz powtórzyć, bo nie słyszałam - stanęłam przed nim i zaczęłam iść do tyłu.
- Jesteś cholernie seksowną mistrzynią kręgli - powiedział pewnie, patrząc mi prosto w oczy. Jego ręka znalazła się na moim biodrze i szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie tak, że byłam wtulona w jego ramie.
- Czym jeszcze mnie zaskoczysz Grabowski? - zaśmiałam się, widząc, że nie idziemy w stronę domu.
- Zobaczysz skarbie - odpowiedział tajemniczo.
Tak wtuleni w siebie, szliśmy w kolejne tajemnicze miejsce, do którego prowadził nas Kuba. Szliśmy wzdłuż jakiejś rzeki, aż dotarliśmy pod zamek. Znaleźliśmy jakąś wolną ławkę w tej okolicy i usiedliśmy na niej. Powoli zaczynało się ściemniać. Mimo że na dworze nie było zimno, mi było dość zimno... Mieszkając w Nowym Orleanie, byłam przyzwyczajona do cieplejszych temperatur. Kuba, widząc, że mi zimno, przyciągnął mnie do siebie. Teraz siedziałam praktycznie na jego kolanach, a moja głowa oparta była o jego rozgrzaną klatkę piersiową.
- Jak ci się podobała nasza.... - Kuba zaczął, ale zamyślił się, chyba szukając w głowie pasującego słowa.
- Date? (tł. randka) - dokończyłam za niego, myśląc, że o to właśnie słowo mu chodzi. Ale czy to była randka?
- Jeśli chcesz, możemy to tak nazwać.
- Możemy... - zrobiło się niezręcznie.
- To... Jak ci się podobał dzisiejszy wieczór?
- Jeszcze się nie skończył, ale póki co bawię się świetnie - uśmiechnęłam się.
- Ja też dawno się tak dobrze nie bawiłem - zaśmiał się. - Ciepło ci? - zapytał z troską.
- Już cieplej - chciałam jeszcze dodać, że opierając się o jego ciepły tors ciężko, żeby było mi zimno. Ostatecznie ugryzłam się w język, nie chcąc się skompromitować. - Jestem głodna... - przyznałam. Gra w kręgle i tak długi spacer był bardzo wycieńczający.
- Możemy iść na jakąś pizze.
- Ależ ty romantic (tł. romantyczny) - zaśmiałam się. - Jestem jak najbardziej na tak - wstałam z jego kolan i poczekałam, aż blondyn również wstanie. Szliśmy obok siebie do czasu, kiedy ręka Kuby odnalazła moją. Chłopak splótł nasze palce i przelotnie na mnie spojrzał.
Kiedy znaleźliśmy się w pizzerii, usiedliśmy przy wolnym stoliku gdzieś na uboczu i zawzięcie przeglądaliśmy menu.
- Margherita? - zapytaliśmy w tym samym czasie.
- Moja ulubiona - zaśmiałam się.
- MOJA ulubiona - Kuba również się zaśmiał.
Zjedliśmy ten jakże dietetyczny i przepyszny posiłek, po czym wróciliśmy do domu. Po drodze dużo się śmialiśmy i rozmawialiśmy o głupotach. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg drzwi, usłyszeliśmy głośnie śmiechy, dobiegające z salonu. Jak się okazało, impreza trwała w najlepsze, a butelki, które przed naszym wyjściem były pełne, nagle zniknęły. Na całe szczęście nikt, oprócz trzeźwego Krzysia, nie powinien zauważyć naszego zniknięcia. Właśnie. Krzysiek i Ami gdzieś zniknęli. Coś między nimi kwitnie, ja to wiem...
~~~
Taki trochę krótszy :/ Ale miłość kwitnie ;)
~Alex
CZYTASZ
Manekin || Quebonafide & KrzyKrzysztof
Fiksi PenggemarŻycie to parę chwil Jesteś w nim Jak manekin Życie to parę chwil Tracisz kontrolę, urywasz film... *Wolno pisane! *Książka pisana przy współpracy z @Czuczuczka