19 ~ Nie zapytasz, czy wejdę?

237 29 15
                                    

Melody

- Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień. Nie mam żadnych zmartwień, żadnych zmartwień... - podśpiewywałam sobie pod nosem piosenkę tego dupka z góry i sprzątałam swój pokój.

- No, no jednak trochę zawrócił ci w głowie ten romeo - zaśmiał się Ksawi opierający się o framugę drzwi do mojego pokoju.

- Nie przesadzaj - powiedziałam, przyciszając muzykę.

- Jak ci kiedyś pokazywałem jego kawałki to nie podobały ci się.

- Music była spoko, jego character (tł. postać) mi się nie podobała. Teraz jak go znam i okazał się inny niż go postrzegałam to jego muzyka znacznie bardziej mi się podoba - uśmiechnęłam się. Podeszłam do odtwarzacza i zmieniłam płytę z Ezoteryki na Egzotykę. I wybrałam moją ulubioną piosenkę z tego albumu.

- Może chcesz autograf? - momentalnie odwróciłam się w stronę drzwi i ujrzałam ten chytry uśmieszek nieschodzący z twarzy Kuby. Stał obok Ksawiego i lustrował mnie od góry do dołu. Cholera muszę przestać chodzić po domu bez koszulki...

- To ja was zostawiam. Mel wracam za jakąś godzinę jak coś! - trzask drzwi i zostałam sama z Kubą.

Chłopak podszedł do mnie i wyciągnął zza pleców bukiet kwiatów. Moich ulubionych kwiatów.

- Dla ciebie - uśmiechnął się.

- Thank you. Skąd wiedziałeś, że kocham niezapominajki and roses? (tł. róże)

- Podziękuj swojemu przyjacielowi - zaśmiał się.

- A co to za special occasion? (tł. specjalna okazja)

- Zabieram cię na randkę - odparł stanowczo.

- Nie mam nic do gadania? - zapytałam, wąchając kwiaty.

- Nic a nic kochanie... Czekam w aucie - powiedział. - Masz dwadzieścia minut mała - dodał i wyszedł, zostawiając mnie samą.

DWADZIEŚCIA MINUT?! Muszę się śpieszyć. Pobiegłam do kuchni i włożyłam kwiaty do wazonu. Przy okazji przyczepiłam do lodówki kartkę dla Ksawiego, że nie wiem, kiedy wrócę. Udałam się do pokoju i stanęłam przed szafą. Odwieczny problem kobiet... W co ja mam się ubrać? Mam się wystroić? Może ubrać się na luzie? Wiem, że Kuba coś wymyślił i wątpię, żeby była to jakaś kolacja w wykwintnej restauracji. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi piętnaście minut... Dobra! Nie będę się stroić. Standardowo zakładam moje ukochane granatowe rurki, do tego jakiś czarny top i czerwona bluza z kapturem. Nie wysilam się na jakiś wykwintny makijaż, jedynie tuszuje rzęsy i nakładam na usta bezbarwną pomadkę o zapachu kokosa. Przeczesuje włosy i zabieram jeszcze mały czarny plecaczek i pakuje do niego telefon portfel i klucze. Psikam się perfumami i wybiegam z pokoju. Zakładam czerwone conversy za kostkę, sprawdzam swój wygląd w lustrze i stwierdzam, że jest dobrze. Upewniam się, że mam naszyjnik i bransoletkę, po czym z uśmiechem wychodzę z mieszkania. Windą zjeżdżam na dół i wsiadam do czekającego na mnie czerwonego porsche.

- Minuta przed czasem - śmieje się Kuba.

- Nice hoodie (tł. ładna bluza) - mówię, spoglądając na jego ubiór.

- Twoja też - zaśmiał się, gdyż mieliśmy takie same bluzy.

- Where (tł. gdzie) mnie zabierasz? - zapytałam, mimo że pewnie nie uzyskam odpowiedzi.

- Niespodzianka.

Jechaliśmy w milczeniu. Warszawa nocą wygląda bardzo malowniczo. Ulice są praktycznie puste, latarnie nadają niesamowitego klimatu, a zmieniające się światła przełamują żółte światła latarni.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział chłopak, parkując na opustoszałym parkingu. Rozejrzałam się wokół siebie, jednak nie widziałam nic poza konturami budynku. Grabowski wyszedł z auta, okrążył je i otworzył mi drzwi.

- Gdzie jesteśmy? - zapytałam. Jak na zawołanie szyld, który wcześniej był tak ciemny, że nie dało się nic przeczytać, teraz zaświecił na różowo. - Wrotkarnia?

- Jak widać - uśmiechnął się.

- A nie jest już zamknięta? - zapytałam.

- Najwyżej się włamiemy - odpowiedział Kuba i pociągnął mnie w stronę wejścia.  

Jak się okazało, pracuje tutaj kolega Kuby, który nas wpuścił. Było tu bardzo ładnie. Wszystko było utrzymane w takim dyskotekowym stylu, było kolorowo, a z głośników grała muzyka. Wybraliśmy dla siebie odpowiednie wrotki i poszliśmy na parkiet. Zauważyłam, że Kuba nieźle sobie radzi, a ja siedziałam i bałam się wstać.

- Co jest mała? - podjechał do mnie.

- I'm scared (tł. boję się) - przyznałam. Kuba złapał mnie za ręce i pomógł wstać.

- Nie myśl o tym - przemieściliśmy się na środek parkietu i wiedziałam, że nie było już drogi ucieczki. - Wyluzuj się, w końcu jesteś tu ze mną - przybliżył się do mnie. Był blisko, bardzo blisko mnie. Kuba, puszczając jedną moją rękę, obrócił mnie wokół własnej osi, przez co prawie się wywaliłam.  

- Are you dull!? (tł. głupi jesteś!?) - złapałam mocno jego ramie, a on się jedynie zaśmiał. - To nie jest funny! (tł. śmieszne) - jednak on dalej się śmiał. Kuba przemieścił się tak, że stał za mną. Oparłam się o jego klatkę piersiową, a on przytulił mnie od tyłu.

- Spokojnie nic ci nie będzie - zaczęliśmy jeździć w kółko po parkiecie. Zaczęłam się przekonywać do tego, że to wcale nie jest takie trudne. Odepchnęłam się od Kuby i w dalszym ciągu nie pewnie ruszyłam do przodu. - I co? Takie straszne i trudne? - zadrwił ze mnie.

- Nie aż tak - zaśmiałam się i podjechałam z powrotem w jego stronę. Przy nim czułam się bezpieczniej. Kiedy już chciałam złapać się jego ramienia, on się przesunął.

- Musisz mnie złapać mała - ruszyłam powoli w jego stronę, ale on znów się odsunął. - Nie ma tak łatwo kochanie - zaśmiał się.  

***

- Jak ci się podobało? - zapytał Kuba, kiedy zaparkował na podziemnym parkingu pod naszym blokiem. 

- Było super. Thank you - uśmiechnęłam się.

- Nie masz za co. Spędzić z tobą czas to czysta przyjemność - odwzajemnił uśmiech i spojrzał mi w oczy.

- A ja uważam, że jest.

- Tak uważasz? - Kuba zahipnotyzowany wpatrywał się we mnie i zmniejszał odległość między nami.

- Gdyby nie ty to sprzątałabym swój pokój, śpiewając your songs (tł. twoje piosenki) - zaśmiałam się.

- Ja też ci dziękuję.

- Nie masz za co.

- Mam. I chyba nawet wiem jak ci za to podziękuję - jego wzrok przeniósł się na moje usta. Nie minęła nawet chwila, a usta chłopaka odnalazły moje. Jestem pewna, że jeśli byśmy stali, to moje nogi długo by mnie nie utrzymały. Kuba całował niepewnie, jednak kiedy oddałam pocałunek, pewność przyszła sama. Moje ręce powędrowały na jego kark. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam powietrza. Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaśmialiśmy się. Powstała między nami lekko napięta atmosfera. Wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do windy. Początkowo staliśmy po jej dwóch stronach, jakby ignorując się.

- Oh fuck it (tł. pieprzyć to) - obróciłam się w stronę Kuby i stając na palcach, pocałowałam go. Zaskoczony początkowo nie wiedział co się dzieję, jednak szybko przejął inicjatywę nad pocałunkiem. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero kiedy winda otworzyła się na moim piętrze. Chciałam wyjść, ale Kuba złapał mnie za rękę.  

- Nie zapytasz, czy wejdę? - na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek.

- Ksawery mógł już wrócić - odpowiedziałam, a Kuba przyciągnął mnie do siebie.

- W takim razie zapraszam do mnie - ponownie połączył nasze usta i wcisnął przycisk swojego piętra.

Nie odrywając się od siebie, przeszliśmy do mieszkania Kuby. Chłopak zamknął drzwi i przygwoździł mnie do ściany. Po ciemku, ocierając się o każdą możliwą ścianę i meble pokonywaliśmy drogę do sypialni chłopaka, gubiąc przy tym ubrania.  

- Uważaj na szkło - ostrzegł Kuba. Spojrzałam na podłogę i rzeczywiście ujrzałam odłamki szkła.

- Czemu masz broken glass (tł. potłuczone szkło) po podłodze? - zapytałam, przerywając pocałunki.

- Pokłóciłem się z Ami i wazon mi upadł. Nie zdążyłem posprzątać. Nie mówmy o tym teraz - przybliżył się do mojej szyi i zaczął składać na niej pocałunki.  

- Niech ci będzie, ale i tak mi wszystko opowiesz - w końcu dotarliśmy do pokoju Kuby. Poczułam pod plecami chłodny materac i oddałam się pocałunkom. Niestety spokój nie był nam dany, bo telefon Kuby zaczął dzwonić. Tyle że on go ignorował i kontynuował ścieżkę pocałunków po moim brzuchu. - Odbierz może to coś important (tł. ważnego).

- Wątpię.

- Kuba - próbowałam jakoś wpłynąć na jego decyzję, ale on nie ustępował.

- Na pewno nie jest to ważniejsze od ciebie - powiedział, patrząc mi w oczy i złożył pocałunek na moich ustach. Dodatkowo wyjął dzwoniący telefon z kieszeni i wyrzucił gdzieś za siebie.  

Manekin || Quebonafide & KrzyKrzysztofOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz