To jakiś żart

56 2 0
                                    

Ash

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Powoli otworzyłam oczy. Byłam przywiązana do jakiegoś krzesła. Dookoła mnie panowała ciemność, przez którą przebijały się strumienie światła. Gdzie ja jestem? Ostatnie co pamiętam to.... to że skręciłam w jakąś uliczkę. Było już późno, ale co się działo później.... Czyżby to sprawka jakieś mafii z LA?
Nagle z ciemności zaczęła się wyjawiać jakaś postać, nie widziałam kim ona jest, ale słyszałam kroki, które z każdą chwilą były coraz głośniejsze.

- O, nareszcie wstałaś. Jak się miewa nasza śpiąca królewna? - usłyszałam niski męski głos.

- Kim ty jesteś? Co do jasnej cholery ja tu robię?!

- Oj Ash, Ash, Ash. Biedna, niewinna, mała Ash. Nie musisz wiedzieć kim ja jestem. Ważne, że ja wiem, kim ty jesteś. - mogłabym przysiąc że mężczyzna się uśmiechnął.

- ... Skąd ty...?

- Widzisz. Ludzie tacy jak ty nie zwracają uwagi na nas, ludzi niezauważalnych. Żyjemy, myślimy, jesteśmy obok was, a i tak nikt na nas nie zwraca uwagi. Ale wracając do tematu. Cóż mogę powiedzieć. Wieści, że dwie nadludzkie istoty wydostały się z TBK szybko się rozchodzą. Za to o wiele trudniej jest was znaleźć. Zajęło mi to sporo czasu, ale kiedy was nareszcie znalazłem śledziłem was tak długo, aż nadarzy się odpowiednia okazja żeby cię złapać. Tak, dobrze usłyszałaś, chcę tylko ciebie, twoja moc jest mi o wiele bardziej potrzebna niż twojej przyjaciółeczki.

- Do czego ci jestem potrzebna? Proszę, wypuść mnie. - oczy mi się zaszkliły. Mężczyzna zrobił krok do przodu tak, że na jego twarz padał strumień światła. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, przecież to był... - Jimmy....- wyszeptałam ledwo słyszalnie. Jim był przecież jednym z więźniów TBK. Jak mu się udało uciec?

- Witaj Ash. Widzę, że mnie poznajesz. Powiem ci tak, jeśli nie będziesz ze mną współpracować nie skończy się to dla ciebie najlepiej. Jeśli jednak wykażesz się inteligencją i będziesz robić wszystko, co ci każę to twoja śmierć nie będzie powolna i okrutna. - Jim podszedł do mnie i złapał mnie za policzki. - Zrozumiano? - skinęłam głową. - Cieszę się.

- Jednak czegoś nadal nie rozumiem. Do czego ja ci jestem potrzebna? - spytałam, w odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech.

- Jako jedyna masz umiejętności potrzebne do przewidywania przyszłości. Myślisz, że inaczej bym się aż tak starał, żeby cię tu przywlec? - chciałam coś powiedzieć, ale chłopak mnie uprzedził. - Dobra dość tego gadania! Czas na sen. - nie zdążyłam nic powiedzieć ani zrobić, Jim wyjął z kieszeni strzykawkę z jakąś substancją i wstrzyknął mi ją w kark.

Time skip

Obudziłam się - znowu. Jakie wielkie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO. Nadal byłam w tym samym miejscu. Normalnie szok. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Jima, ale nigdzie go nie było. W pomieszczeniu nie było tyle promieni słońca, co wcześniej co znaczyło, że zbliża się noc. Na szczęście w ciemnościach oświetlonych przez kilka strumieni zachodzącego słońca zobaczyłam jak coś lśni. Niewiele myślą zaczęłam skakać razem z krzesłem, znajdując się coraz bliżej mojego celu. Ostrożne podniosłam przedmiot stopami i starałam się go jakoś podrzucić na uda, żeby móc go zobaczyć. Na moje szczęście był to nóż. Co za debil zostawia ostry przedmiot w jednym pomieszczeniu ze swoją ofiarą. WTF.
Kiedy oswobodziłam nadgarstki zaczęłam przecinać liny na kostkach. Udało się. Byłam wolna. Pobiegłam w sobie nieznanym kierunku. Biegłam i biegłam przez ciemnie tunele. Zatrzymałam się dopiero wtedy, kiedy moja głowa spotkała się z metalowymi drzwiami.
Pfffff, co to dla mnie  - pomyślałam. Wyciągnęłam z włosów spinkę i zaczęłam powoli otwierać drzwi. Bum! Udało się, los mi dziś sprzyjał. Pchnęłam drzwi.

- O kurwa. To chyba jakiś żart i to mało śmieszny - powiedziałam sama do siebie patrząc na panoramę Hollywood. - Przecież byłam w LA. To jest nie możliwe.

Dobra, mniejsza z tym. Rozejrzałam się bardzo uważnie i zrozumiałam, że znajduje się około ogromnego napisu Hollywood.

- No błagam was, no - znów powiedziałam sama do siebie. Powoli zaczęłam się wdrapywać na jedną z liter wielkiego napisu. Już po kilku minutach byłam na górze. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i włączyłam urządzenie. Brawo, brawo Ash, masz 10% baterii, trzy kreski zasięgu i MILION nieodebranych połączeń od przyjaciół. Szybko wybrałam numer do Novy.

- Halo - powiedziałam szybko kiedy usłyszała głos przyjaciółki - Słuchaj mnie uważnie, bo nie mam czasu. Jestem w Hollywood, Jim mnie porwał. Spotkajmy się jutro na alei gwiazd, jasne?

- Jasne - odpowiedziała krótko i się rozłączyła.

Myślałam, że będę musiała jej wszystko tłumaczyć tak przynajmniej ze cztery razy, a tu proszę, zrozumiała wszytko za jednym zamachem.
Rozsiadłam się na wysokiej, metalowej literze i wpatrywałam się w cudownie oświetlone miasto. Patrzyłam na miejsce jutrzejszego spotkania z dziewczyną.

- Jak ja tam trafię? - szepnęłam do siebie. - Przecież to jest tak daleko....

Moje oczy stawały się coraz bardziej ciężkie, chciałam zasnąć, ale nie było mi to dane. Usłyszałam jakieś głosy. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Jim'a razem z dwoma napakowanymi gośćmi. No proszę, mam towarzystwo. Wiedziałam, że mnie znajdą prędzej czy później. Nie miałam wyjścia, musiałam stamtąd uciekać. Powoli zaczęłam schodzić po metalowych schodach. Wykorzystałam nieuwagę chłopaka i ile sił w nogach pobiegłam za wielki napis i jeszcze dalej. Na szczęście nie zauważyli mnie, bo nie słyszałam żadnych kroków.

Po kilkunastu minutach biegu dotarłam do małego miasteczka. Tam znalazłam jakąś opuszczoną stodołę. Było w niej pełno siana, więc nie musiałam się martwić o niewygodę. Położyłam się i odpłynęłam w objęcia Morfeusza. Zastanawiałam się tylko jak ja wrócę do domu....


No kochani, wybaczcie, że tak późno ale mamy kolejny rozdział! Jej!!!! Jestem z niego bardzo dumna. Mam nadzieję, że wam też się podoba.

Xoxo
Ash

Kiedyś Odejdę ||Exitus Letalis||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz