Epizpd 2 - nowe porządki

46 5 7
                                    

Nova

Stałam przy stole z przekąskami i obserwowałam jak ludzie się bawią. Zauważyłam, że Ash i David gdzieś zniknęli, pewnie poszli się migdalić. Wzięłam łyk jakiegoś drinka, który miałam w kubeczku. Oliver'a też nigdzie nie widziałam. W sumie co się dziwić, Oliver nie jest typem imprezowicza.

- Siostra, co tak stoisz? - podszedł do mnie Vincent. - czemu się nie bawisz? - szturchnął mnie biodrem.

- Mam wrażenie, że zaraz się coś wydarzy - zmrużyłam oczy.

- Błyskawice ci tak mówią? - zażartował, ale mi jakoś nie było do śmiechu - oj daj spokój, chodź. - zabrał mi drinka i wyciągnął na parkiet.

Dwa dni później

Wróciliśmy do mojego apartamentu w LA. Wszystko było rozwalone. Byli tu.

- Wszystko w porządku? - Oliver położył mi rękę na ramieniu.

- Tak... - szepnełam i klęknęłam przy rozbitym zdjęciu naszej ekipy. - Muszę tu ogarnąć.

- Po co, i tak wracamy do Oslo. - odparł obojętnie Gabryś.

- Jeśli chcecie, to wracajcie. Ale ja pragnę spokoju. - spojrzałam na nich przez ramię.

- Nova? Co masz na myśli? Myślałam, że już jest w porządku, że wrócisz z nami... - Ash podeszła do mnie.

- Chcę zlikwidować wszystkie siedziby TBK. Chcę, żebyśmy wszyscy żyli w spokoju. Wiem, że ich siedziby są rozrzucone po całym świecie i to nie będzie łatwe. Ale ciągła wojna i ucieczka przed nimi jest jeszcze trudniejsza. - westchnęłam.

- Pomożemy ci. - powiedział uśmiechnięty Oliver. - Prawda? - spojrzał na pozostałych, a oni przytaknęli.

Nie chciałam tego okazywać, ale w duchu byłam naprawdę szczęśliwa. Tak dawno się z nimi nie widziałam, brakowało mi ich. Ale robiłam to wszystko dla ich dobra. Niestety przy tym moja osobowość strasznie się zmieniła, nie okazuje już tak uczuć jak kiedyś. Zastanawiam się, czy dalej kocham Oliver'a. Brakowało mi go od samego początku mojej ucieczki.

- Gdzie jest pierwsza lokalizacja? - zapytał Michaell wyrywając mnie z moich rozmyślań.

- W Paryżu. - wstałam i odwróciłam się do nich przodem. Pomieszczenie rozświetliła błyskawica,  oczy zmieniły kolor na czerwony (gniew), a włosy wróciły do pierwotnego koloru.

Time skip

Jak ja kocham loty prywatnym samolotem. W LA trochę się wybiłam. Trochę nawet bardzo.
Czytając gazetę trafiłam na artykuł o mnie - ,,Nasza Królowa Casyn zaginęła."
Hahah, ups.

- Przygotujcie się, za chwilę lądujemy. - poinformował nas pilot. Wszyscy zapieli pasy.

Chwilę później wylądowaliśmy na lotnisku. Wyszliśmy z samolotu, a nieopodal czekał na nas samochód. Wsiedliśmy i ruszyliśmy.

- Wasze bagaże są już w hotelu. - oznajmił kierowca.

W samochodzie było strasznie ciasno. Siedziałam ściśnięta pomiędzy Raffą, a Gabrysiem.

- Daleko jeszcze? - spytałam poirytowana.

- Zaraz będziemy.

Po jakichś 20 minutach zaparkowaliśmy przy hotelu. Wysiadając wszyscy się o siebie potykali. Odźwierny otworzył nam drzwi do budynku, podeszliśmy do recepcjonistki i poprosiłam o klucze do pokoi na moje nazwisko. Dostaliśmy 2 duże pokoje. Świetnie. Czyli i tak muszę spać z chłopcami.
Razem z Ash, Oliverem, Gabrysiem i Davidem zajęliśmy jeden pokój. Raffa, Michaell, Ourell i Vincent zajęli drugi. Ash rzuciła się na jedno z łóżek.

- Jakie ono miękkie! Mogłabym tak żyć codziennie - zaśmiała się.

- Aż wracają wspomnienia. - Gabryś usiadł na swojej walizce.

- To znaczy? - zapytałam.

- Jakiś czas temu mieliśmy pewną misję w Paryżu. Jeszcze zanim do nas dołączyłyście. - wytłumaczył Oliver.

- Ja chcę spać z dziewczynami!

- Ja też! - do pokoju wpadli Vincent razem z Raffą.

- Że co? - David przechylił głowę.

- Nova wie czemu chcę tu spać - Vincent prychnął w odpowiedzi. Oho, chyba nie lubi Davida.

- To nie jest Twój pokój - blondyn skrzyżował ręce na torsie.

- Zaraz będzie - mój brat stanął na przeciwko chłopaka, byli podobnego wzrostu.

- Ashi! - na dziewczynę rzucił się Raffa.

- Ejejej, chłopaki, spokój - wtrącił się Gabryś.

- Niech ten dupek stąd wyjdzie - David szturchnął bruneta w ramię.

Podeszłam do nich, chwyciłam blondasa za rękę i mocno ścisnęłam.

- Jeszcze raz popchniesz mojego brata, a pożałujesz - wyczułam, że moje włosy się elektryzują.

- Siostrzyczka musi stawać w twojej obronie? Żałosne - mruknął.

- Uspokójcie się - czarnowłosy stanął obok mnie.

- Pierdole to - niebieskooki ominął nas i wyszedł z pokoju.

- David! - Ash była gotowa już za nim biec, ale ją powstrzymałam.

- Zostaw go, niech ochłonie

- Ale...!

- Ash, spokojnie, jest dużym chłopcem. Poradzi sobie - uspokoił ją czerwonowłosy.

- Gdzie jest Michaell? Muszę z nim o czymś pogadać - Oliś zwrócił się do Vincenta.

- Powinien być w pokoju - czarnowłosy tylko przytaknął i wyszedł.

- Chłopcy, mogę porozmawiać z Ash? Same? - spytałam z nadzieją.

- Jasne - Gabryś posłał promienny uśmiech i zgarnął chłopaków.

- O czym chcesz pogadać? - spytała niepewnie dziewczyna.

- Ty serio go kochasz? - wypaliłam prosto z mostu.

- No... tak

- Poważnie? Kochałaś Ourella, a nie pozwalałaś mu się dotykać, bałaś się go. A z Davidem prawie cały czas się pierdolicie. Do chuja, Ash, co ty wyprawiasz? Próbujesz zaleczyć rany po Ourellu? Jeśli tak, to wybrałaś na to słaby sposób - wywaliłam to co miałam do powiedzenia.

- To nie tak! Ja serio kocham Davida! Ourell był pomyłką... - usiadła na łóżku.

- Nie pamiętasz jak twoje włosy przybierały różowy odcień (zakochanie) na jego widok? - usiadłam na przeciwko niej. - Twoje uczucia do Davida są fałszywe.

- A co ty możesz wiedzieć?! Lepiej znam się na swoich uczuciach! Nie mów mi kogo kocham, a kogo nie! - ups, chyba się wkurzyła, wyczuwam jej gniew.

- Uspokój się - westchnęłam. - Radzę ci porządnie zastanowić się nad swoimi uczuciami - wstałam i zostawiłam ją samą z myślami.

Sama muszę pomyśleć nad swoimi uczuciami hah.

Przepraszam, że krótkie ;-;
Słaba wena ;-;
Ale jest, ok ;-;
Dozo ;3;

×FlyShy

Kiedyś Odejdę ||Exitus Letalis||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz