Szedłem przez obóz herosów,zastanawiając się jak powinienem ulepszyć Festusa,aby ten lepiej działał.Może nowy akumulator?
Żartuje,wciąż zastanawiałem się,jak powiedzieć [Twoje Imię] że ją kocham.Bo prawda była zasadniczo taka,że zadużyłem się w niej.
Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić a gdy minąłem Franka i Hazel oraz Jasona i Piper zrobiło mi się jeszcze gorzej.
No bo ja TEŻ mam wybrankę,ale..co jeżeli ona mnie nie kocha?Co jeżeli ona mnie zostawi?Jak Kalipso?
Przestań Leon skarciłem siebie w duchu.Ona nie jest jak Kalipso.
Byłem o nią tak zazdrosny przez te parę dni gdy byliśmy na misji.Udowodniła mi tą misją kim jest,jaka jest silna,waleczna ale też dobroczynna,wesoła i dowcipna.Strasznie się wkurzyłem gdy gadała z Percym.Wiem,może nie powinienem tak się zachowywać.Przecież on chodzi z Annabeth,i w dodatku to bardzo silny związek,ale jednak.
Gdy się przy nim śmiała,coś mi się przewracało w żołądku.Obwody się przepalały.
To dziwne uczucie.
Przecież on nie był nawet zabawny.Oczywiście już kompletnie pomijając to,że ja jestem zabawniejszy.I tak cały ten czas pozostawałem w friendzone.Miałem jednak nadzieje,że to taki udawany friendzone.
Bogowie,oby.Afrodyto pomóż!
Uznałem że nie będę się kręcił jak debil w kółko i w kółko po obozie tylko pójdę do mojego ulubionego miejsca - Bunkra 9.
I już,już tam dochodziłem i co zobaczyłem?Co?
Wielki skandal panie i panowie.
Moją chicę z tym rudym,jak on miał? Stephen.
Ten moment,gdy nie pamiętasz nawet imienia swojego przyrodniego brata.
Bo to mój brat.Zasadniczo.
Przypomniała mi się wtedy rozmowa z Kwiatuszkiem,dotyczącą tego,co będziemy robić po powrocie z misji.Rany,przecież o tym mówiła.
Valdez,ty tępa pało.
Schowałem się za drzewem.Gołąbeczki siedziały centralnie na przeciwko Bunkra 9.
Ach,Stephen..nagrabiłeś sobie pomyślałem.Uznałem,że trzeba mu wcisnąć jakiś kit.A potem spędzić czas z dziewczyną.Może wreszcie dam radę jej to powiedzieć.
- Cześć Steve! - wbiłem pomiędzy nich,gdy chyba chcieli się całować.Ha!Nie tak prędko,Stephenie Dolge.
- Co chcesz,Valdez? - zapytała nie co rozzłoszczona [Twoje Imię].Matko,będziesz mi za to dziękować.
- Jak to co,przecież on się do ciebie przystawia,a ty jesteś MOJĄ dziewczyną - już po spojrzeniu dziewczyny wiedziałem,że będę miał przerąbane.
- Leo,o czym ty mów..
- [Twoje Imię]? Mówiłaś że nie masz chłopaka,i to jeszcze w dodatku mojego brata i grupowego.
- No..bo ja z nim nie chodzę! - spojrzała się na mnie jakbym zabił jej babcie,ja tylko wyszczerzyłem zęby w szarmanckim uśmiechu.Ja to jednak jestem mądry.
- Ona się jeszcze boi do tego przyznać innym,ale tak od niedawna jesteśmy razem. - powiedziałem coraz bardziej dumny z siebie.Ale będę miał wpier**l u seniority..
- Rozumiem,wybacz za wszystko,Leo. - spojrzał się na dziewczynę - Mogłaś mi powiedzieć,nie obraziłbym się. - powiedział Steve.
- Bawcie się dobrze. - powiedział i pomachał do nas ręką,i oddalił się do obozu.
[Twój kolor włosów]spojrzała na mnie wzrokiem pełnym gniewu.Nigdy nie widziałem jej takiej złej,więc trochę się przestraszyłem.
- Co się tak patrzysz,chica?Uratowałem cię przed nim,ty potrzebujesz lepszego chłopaka. - powiedziałem,i poruszyłem brwiami w TEN sposób.
- CZY TY OCIPIAŁEŚ? - wrzasnęła.
- Oj tam,oj tam,po prostu cię bronię.Doceń lojalność.
- ZEPSUŁEŚ MI RANDKĘ!
- Wiem,i dobrze mi z tym.Przynajmniej jedną.
- TO JUŻ CHYBA CZWARTĄ!TO BYŁA JEDYNA MOJA SZANSA NA ZWIĄZEK W OBOZIE Z JAKIMŚ HEROSEM,I NAWET NIE BYŁ BRZYDKI,A TY?TY!!! - krzyknęła - BYŁAM DLA CIEBIE TAKA DOBRA,A TY WSZYSTKO NISZCZYSZ!MAM CIEBIE DOŚĆ!JAK MOŻESZ! - powiedziała i jej głos powoli zamieniał się w płacz.
No nie,nie może przeze mnie płakać.Nie może być.Och,jak to naprawić romantyku.
- WSZYSCY CHŁOPCY SĄ TACY SAMI! - krzyknęła i próbowała odejść ale na czas chwyciłem ją za rękę - PUŚĆ MNIE.
- Nie.Nie idziesz nigdzie ode mnie.I nie ignoruj mnie.- powiedziałem,i wstałem.Dziewczyna próbowała się uwolnić z mojego uścisku,ale był za mocny.Nigdy nie widziałem takiej siły u żadnej dziewczyny w obozie.I to jeszcze na córkę Demeter!
Gdy nie udało jej się puścić,odwróciła się do mnie plecami,i dokonała na mnie rzutu judo,a sama odeszła,mając nadzieje,że nie wstanę.
Uu,tak się bawimy,tak?
Wstałem i podbiegłem do niej,zamykając ją w szczelnym uścisku.Bardzo szczelnym.Dotykaliśmy się nosami.Dla mnie to to było bardzo komfortowe,bo chciałem ją mieć blisko siebie,ale dla niej najwyraźniej nie.
- Mechaniku! - powiedziała i próbowała się wyswobodzić. - Czego chcesz ode mnie? - mówiła a ja szedłem do tyłu aż do Bunkra 9.Gdy już byliśmy w środku,było dobrze w dwóch powodów:
* halo,to Bunkier 9,a ja jestem synem Hefajstosa,to dom.
* teraz mi moja zdobycz nie ucieknie (lenny).
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę,że zostawiłem klucz francuski na podłodze.
- Aaa! - [Twoje Imię] potknęła się i upadła na ziemię,a ja razem z nią.Teraz byliśmy w takiej pozycji,że ja leżałem na niej a ona była pode mną.
- Mechaniku,złaź. - powiedziała do mnie a ja tylko usiadłem uradowany na jej biodrach,bo to TEN moment.
- Nie.Nie ma takich szans.
- To ile będę tak leżeć?
- Ile będę chciał.
- Ta,do momentu aż cie nie zdzielę żadnym z tych twoich kluczy,albo innych śrubek. - zaśmiałem się.- Sprzątasz tu kiedyś? - znowu się zaśmiałem a potem sobie zdałem sprawę,że nie,i trochę się przeraziłem,ale zaledwie na dwie sekundy,co było chyba i tak widoczne,bo chica zaczęła się śmiać.
- Co jest takie śmieszne?
- Jak się robisz czerwony. - odparła. Potem odetchnęła - Czemu zepsułeś mi randkę ze Stevem?Już się mięliśmy całować.. - powiedziała zawiedziona.Ooo nie!Tak nie będzie droga damo.
- Co?Bo mi się podobało! - stwierdziłem niby nie tkniętym tym argumentem i odwróciłem głowę.
- Zemszczę się przy twojej wybrance serca,Clair. - powiedział i zaśmiała się. - Co się lepiej klei,Coca cola,czy olej do łożysk? - zapytała,a ja się zaśmiałem.
- Nie załapałaś aluzji.To nie chodziło o Clair.To chodziło o ciebie. - powiedziałem, dziewczynę to definitywnie zdruzgotało.Chyba zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony,a moje serce zaczęło cholernie szybko bić. - Jesteś genialną dziewczyną.Taka..waleczna,bojowa ale i dobra i łagodna,pracowita - nie boisz się ubrudzić sobie rąk.Zawsze wszystkim pomagasz,i potrafisz pocieszyć i śpiewasz mi do snu,gdy mam kiepski dzień,i się mną opiekujesz,i..
- Och,mechaniku. - powiedziała,a ja zdziwiłem.
- A ten twój śmiech,to.. - nie zdołałem dokończyć bo nasze usta złączyły się w soczystym pocałunku.Byłem tak zdezorientowany,że nie wiedziałem jak powinienem się całować.W moim mózgu doszło do zwarcia.Ale na szczęście po czasie się ogarnąłem i oddałem pocałunek.Przeniosła się do siadu,tak że i mi było wygodniej.Nie mogę uwierzyć.Jeszcze przed chwilą darła się na mnie,że zepsułem jej randkę,a teraz mnie całuje.Gdzie tu sens,gdzie logika?
Nie wiedziałem,ale nie obchodziło mnie to.W tym momencie ona liczyła się najbardziej.Gdy skończyła i zabrakło jej tchu,stykaliśmy się czołami.Nie musieliśmy nic mówić,wystarczyła nam nasza bliskość.
- Po tylu dniach we friendzone. - powiedziała.
- I kto to mówi? - stwierdziłem,i pocałowałem ją.Należało jej się za ten wybryk,który odwaliła - Jesteś moja. - powiedziałem. - Jeszcze raz cię zobaczę z jakimś facetem a go spale. - zaśmiała się.
- Będę się z nim spotykać.
- Co? - zapytałem oburzony.
- No z nim.
- Ale z kim?
- Z takim jednym z domku Hefajstosa.Jest ekstremalnie przystojny. - Co?O czym ona mówi do jasnej ciasnej!
- Co?Niby kto to jest?Mogę go zabić? Spalić jego dusze? Wiesz,że umarłem i wróciłem,więc dla mnie to nie problem!
- Obawiam się że to jest problemem.Jest odporny na ogień i zamierzam go pocałować. - powiedziała i pocałowała mnie.
CZYTASZ
Gdybym mogła wybrać... preferencje z OH/PJ (zakończono)
FanfictionKażdy z nas ma jakieś cechy, które chciałby w sobie zmienić. Czasami chcielibyśmy też zmienić to, kim jesteśmy. Swój wygląd. Swój dom. Swoją historie. Jeżeli chcecie wejść do świata, w którym możecie wybrać sobie kim jesteście, zapraszam was to...