Rozdział I

1.5K 54 3
                                    

-Nie wiesz po co Lucyfer nas wzywa? Minął już tydzień od narodzin Avenidy, więc to raczej nie może być coś związanego z nią. Mimo to wręcz nakazał nam byśmy ją wzięli- zastanawiała się Nira, zakładając długą suknie w kolorze złota. Właśnie ten strój przyniesiony rano, jeśli tylko w Grotach Ciemności można mówić o jakiś porach dnia, tak bardzo ją frapował. Nigdy nie ubierała się tak okazale i szczerze mówiąc nie lubiła tego. Wolała ukrywać się w tłumie, choć wiedziała, że wśród upadłych aniołów nigdy jej się to nie uda. Samo jej pochodzenie uniemożliwiało to.

-Szczerze mówiąc też się nad tym zastanawiam- odparł Raquel podchodząc do niej. Pomógł żonie zawiązać suknię, z którą od dłuższego momentu się mocowała, po czym spojrzał na nią z zachwytem. Nira nie straciła nic ze swego ludzkiego piękna. Ciągle była tą samą dziewczyną. Zdawała się jednak nieco wydorośleć. Z pewnością głównym powodem tego było ich dziecko.

-Wyglądasz wspaniale- oceniła czarnego anioła. Rzeczywiście on także dostał tego ranka nowy strój: długie spodnie i zwiewną koszulę. Obie części były naturalnie czarne, lecz anioły chwały wyhaftowały na nich srebrnymi nićmi wspaniałe wzory. W duchu Nira była odrobinę zasmucona, że Raquel nie ma na sobie swojej zwyczajnej przepaski. Lubiła patrzeć na jego umięśnione ciało, a otrzymane ubranie uniemożliwiało to, choć klatka piersiowa czarnego anioła była niemal do połowy odsłonięta.

-Dziękuję- odpowiedział grzecznie.- Chyba najwyższy czas byśmy zajęli się Avenidą- dodał i podszedł do drzwi. Przepuścił Nirę, po czym sam także zszedł na dół do salonu, w którym zostawili niemowlę.

Raquel pogrążył się w myślach, przypominając sobie to wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatniego tygodnia. Oboje z Nirą wybaczyli sobie, choć nie obyło się bez uprzednich wyjaśnień, wzajemnych pretensji i oskarżeń. Każde z nich miało o coś do drugiego żal, lecz w końcu wyjaśnili sobie wszystko. Skończyło się nawet na tym, że zaczęli się śmiać z własnej głupoty i mieli rację. Większość błędów bowiem wynikła z braku zaufania i niedopowiedzianych spraw. Na szczęście wszystko się ułożyło i wreszcie mogli stworzyć udaną rodzinę.

NagleRaquel wpadł na Nirę. Dopiero to uświadomiło mu jak bardzo był zajętyrozmyślaniem. Nie zauważył nawet, że dziewczyna zatrzymała się. Dopiero gdy samtakże został do tego zmuszony, spojrzał na nią. Zdziwił go malujący się na jejtwarzy wyraz zaskoczenia. Podążył za jej wzrokiem i wtedy zrozumiał.

Nad łóżeczkiem Avenidy pochylał się młody z wyglądu czarny anioł o jasnobrązowych włosach. Był tak skupiony na przebieraniu dziewczynki, że nawet nie zauważył wejścia jej rodziców. Oni jednak nie obawiali się przybysza, który bardzo delikatnie dotykał dziecko i uśmiechał się do niego z czułością. Dziwiła ich jedynie jego obecność w ich domu.

-Kim jesteś?- spytał Raquel, gdy obcy skończył ubierać niemowlę. Dopiero wtedy zdołał wyrwać się spod uroku tego obrazka.

Czarny anioł podniósł głowę i obdarzył ich zaskoczonym spojrzeniem zupełnie jakby zapomniał co tutaj robi lub iż nie jest to jego dom. Wydawał się w pełni zaabsorbowany śmiejącą się do niego dziewczynką.

-Przepraszam za wtargniecie tu bez pytania, ale nie chciałem wam przeszkadzać. Myślałem, że jesteście teraz czymś zajęci i dlatego nie prosiłem o pozwolenie ani nie próbowałem tłumaczyć mojej obecności tutaj.

-Nie aż na tyle zajęci. Przebieraliśmy się- odparł Raquel wzdychając z rezygnacją. To już nie pierwszy raz gdy ktoś odwiedza ich przepraszając za to. Każdy gość myślał, że przeszkadza im w... Czy oni w jakiś sposób pokazali, że robią to cały czas?

-Zatem jeszcze bardziej przepraszam. Polecono mi nie przeszkadzać wam.

-Nie tobie jednemu, zdaje się. Wiem przynajmniej dlaczego wszyscy tak niechętnie tu przychodzą. Przecież my mamy też inne zainteresowania niż...- urwał.- Ale ty ciągle nie wyjaśniłeś co tutaj robisz- powrócił do tematu.

-Ach tak! Mam na imię Matiss i mam za zadanie opiekować się Avenidą. Głównie chodzi tutaj o chronienie jej, ale też i przewijanie lub karmienie jeśli sobie oczywiście tego zażyczycie. Zabroniono mi ingerować w wasze życie i nie zamierzam tego robić.

-A kto będzie ją chronić przed tobą?- spytał tajemniczo Raquel.

-Zawsze gdy jesteśmy razem ktoś nas pilnie strzeże. Nikt nie chce by powtórzyła się ta sama historia co z Nirą. Poza tym nie wydaje mi się żeby mała Avenida miała mnie pokochać. Jej jest przeznaczony ktoś inny.

-Z Lucyferem mamy umowę, więc na to nie zwracaj uwagi. Nie rozumiem zatem dlaczego nie wybrano na jej opiekuna jakiegoś żeńskiego czarnego anioła lub Melome. Ona z pewnością bardzo chciałaby zajmować się dzieckiem moim i Niry.

-Tak i wyraziła taką prośbę. Lucyfer jednak odmówił.

-Więc jesteś tu z polecenia Lucyfera? To fascynujące... i dziwne.

-Melome ma być powiernikiem Avenidy, jeśli dziewczynka naturalnie wyrazi takie pragnienie. Sądzę jednak, że strażniczka bez problemu zyska jej zaufanie.

-Ciągle jednak nie rozumiem...

-Takie jest życzenie Lucyfera- przerwał mu Matiss. W tym momencie dziewczynka podparła się małymi rączkami, które z trudem uniosły pulchne ciałko. Po chwili dziecko siedziało i wyciągało rączki w stronę Matissa z wyrazem zdecydowania na twarzy. Opiekunowi nie pozostało nic innego jak wziąć Avenidę na ręce.- Wybaczcie, że to powiem, ale nie wydaje wam się, iż coś tutaj jest bardzo dziwne- zaczął poważnie.- Z tego co wiem to niemowlęta nie potrafią siadać, a już na pewno nie mają takiego daru rządzenia innymi- to ostatnie dodał ze śmiechem.

Czarny anioł spodziewał się, iż zakochani w dziecku rodzice zaprzeczą i zapewne obrażą się na niego, lecz oni spojrzeli na siebie ze zrozumieniem, po czym Nira powiedziała:

-Avenida rośnie szybciej niż normalne ludzkie dziecko. Nie wiemy jednak ani jak szybko ani czy wraz z jej ciałem dojrzewa także umysł. Właściwie nie powinniśmy się temu dziwić, gdyż jest prawdziwą mieszkanką różnych ras: aniołów światłości, ludzi i upadłych aniołów.

-Czyli dobrze mi się wydawało!- wykrzyknął uradowany.- To nawet lepiej. Upadłe anioły zaczynają się niecierpliwić. Wystarczy, że dziewczynka pokocha Lucyfera. Wszyscy zamierzają się o to starać.

-Nie- zaprotestowała gwałtownie Nira.- Wraz z Lucyferem zawarliśmy umowę, a ona zabrania tego typu interwencji. Nasza córka będzie miała dziecko z tym, którego naprawdę pokocha. Jeśli to będzie Lucyfer, nie ma problemu, lecz on obiecał zaakceptować jej wybór niezależnie od tego, kto to będzie. Na pewno też nie chcemy by ktoś wmawiał jej jakąkolwiek miłość.

-Jeśli Lucyfer się na to zgodził...- westchnął ciężko Matiss.- W takim razie możemy już iść.

-Właśnie! Może ty powiesz nam dlaczego Lucyfer nas wzywa?

-Nie wiecie?- zdziwił się.- To przyjęcie na cześć Avenidy i was, a także Michała i Tristii. Dziwne, że nikt wam nie powiedział. Przygotowania trwały co prawda dość długo i dlatego dopiero po tygodniu odbywa się oficjalne przywitanie jej jako nowej mieszkanki Grot Ciemności. Zdziwicie się jak zobaczycie główny plac na Polach Elizejskich.

-Tam odbywa się to przyjęcie?

-Tak. Chyba najwyższa pora byśmy już poszli.

Wszyscy czworo wyszli z domu Raquela i Niry. Matiss cały czas trzymał Avenidę na rękach, lecz nikt przeciwko temu nie protestował. Od razu przyjęli go jako opiekuna i już po krótkiej rozmowie z nim uznali, że Lucyfer dokonał dobrego wyboru. Nie widzieli dotąd by ktokolwiek w Grotach Ciemności uśmiechał się ciągle z taką radością. Nawet Melome pod tym względem mu nie dorównywała, gdyż nie posiadała tej dziecinnej cząstki, którą miał i ujawniał na każdym kroku Matiss.

Wojna aniołów. T. II - Wybranka LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz