Rozdział XVII

476 22 0
                                    

Avenida powoli otworzyła oczy. Bała się tego co może zobaczyć. Nie wiedziała czy ponownie nie ujrzy wokół siebie czarnej wody, która zamknie nad nią swe odmęty. Przez chwilę nawet wydawało jej się, iż znowu spowija ją czarny kokon zacieśniający się coraz bardziej dopóki nie odbierze jej powietrza i życia. Nic takiego się jednak nie stało, a przerażające obrazy okazały się jedynie tworami wyobraźni.

Spróbowała poruszyć palcami i omal nie krzyknęła radości, gdy jej się to udało. Dzięki temu wyczuła jedwabną pościel, chociaż już i tak wiedziała gdzie się znajduje w momencie, gdy zobaczyła nad sobą znajomy czarny baldachim. To właśnie w tym ogromnym łoży chciała się zawsze budzić, lecz nie sama. Dopiero teraz uświadomiła sobie, iż nie na łóżku tak naprawdę jej zależało. Nawet gdyby anioły chwały zrobiły taki sam mebel to i tak pozostałby pewien niedosyt.

Dalej wędrowała dłońmi po gładkiej powierzchni drugą ręką sprawdzając swoje ciało, na którym nie pozostała najmniejsza nawet blizna. Wszystkie rany zrosły się, co zawdzięczała mocy Lucyfera. W momencie gdy zastanawiała się gdzie też może teraz być były archanioł, jej pace natrafiły na przeszkodę. Zapominając o wcześniejszym postanowieniu i tym co zaledwie przed chwilą przeszła odwróciła głowę. Poczuła jedno maleńkie ukłucie bólu w karku, lecz to i tak niewiele jak na osobę, która ledwie uniknęła śmierci. Dzięki temu chwilowemu, nieporównywalnemu z wcześniejszym, cierpieniu mogła go zobaczyć.

Lucyfer spał na boku odwrócony w jej stronę. Na jego twarzy ciągle widoczne było zmartwienie zupełnie jakby nawet podczas snu nie mógł odpocząć. O tym, ze nie śpi przekonała się bardzo szybko. Były archanioł był po prostu wykończony, lecz mimo wszystko jedynie zaklęcie Michała zmusiło go do odpoczynku. W innym przypadku najprawdopodobniej czuwałby nad Avenidą dopóki nie zemdlałby.

Dziewczynę oblała nagła fala czułości. Nie powstrzymywała się przed niczym, gdyż miała już dość wszelkiej walki, dlatego tez przytuliła się do niego, pozwalając mu jeszcze trochę odpocząć. Wiedziała jednak, iż jeśli szybko go nie obudzi posypią się na nią wymówki, gdyż władca Grot Ciemności z pewnością nie chce w tej chwili spać, a jedynie został do tego zmuszony. Poza tym na pewno interesuje go los córki Raquela.

Z trudem powstrzymywała się od snu, lecz mimo to nie była pewna czy aby na pewno nie zasnęła na chwilę. W końcu aczkolwiek niechętnie postanowiła go obudzić, co okazało się bardzo trudne. Wprawdzie od razu zauważyła zaklęcie swego dziadka, jednak właśnie ono dostarczyło jej największych trudności. Nie tak łatwo złamać czas rzucony przez najprawdziwszego archanioła.

Próbowała przypomnieć sobie wszystko co niegdyś mówił jej Michał, który jako jedyny odbywał z nią regularne lekcje. Dzięki temu nie tylko dowiedziała się wiele o Edenie, ale poznała także pieśni zwane przez czarownice zaklęciami, galdrami lub jeszcze inaczej. Dla niej były to po prostu istotne słowa, których musiała nauczyć się na pamięć. O dziwo nie sprawiło jej to najmniejszych trudności zupełnie jakby już wcześniej słyszała te formułki i usiała je sobie jedynie przypomnieć.

Jedna z nich nieustannie cisnęła jej się na usta, więc początkowo zaczęła ją nucić, by później śpiewać coraz głośniej, spokojnym głosem o pięknym brzmieniu. Wystarczyło, że raz pomyliła nieco melodię, a musiała powtarzać wszystko od początku. Gdy wreszcie udało jej się bez żadnego błędu zaśpiewać dziwne słowa w obcym języku, Lucyfer powoli otworzył oczy z wyrazem bezgranicznego zdumienia na twarzy.

Najwyraźniej dziadek musiał go zaskoczyć, pomyślała. Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy były archanioł nagle ją objął tak mocno, że obawiała się o swoje niedawno wyleczone żebra. Gdy jednak przypomniała sobie, iż już wszystko jest z jej ciałem w porządku, odwzajemniła uścisk, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi.

Wojna aniołów. T. II - Wybranka LucyferaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz