Czarna limuzyna eskortowana przez trzy inne pojazdy opancerzone mknęła prze niemal puste ulice miasta. Rin siedział na swoim miejscu w towarzystwie 5 mężczyzn w czarnych garniturach i trójką ludzi w białych płaszczach. Nie rozmawiał z nimi. Nie miał ochoty a tym bardziej się nie znali. Myśli krążyły nie tyle co wokół nowo poznanych przyjaciół a wokół sensu tego wszystkiego. Był synem szatana co za tym idzie wiele istot pragnęło jego śmierci a co najmniej nieszczęścia jednak jak się okazało są też tacy którzy coś od niego chcą. Pierwszym był jego przybrany ojciec i jego przyjaciel Mephisto. Teraz doszedł jakiś Front Wyzwolenia i prawdopodobnie Dwór Cesarski. Czego jednak chcą dokładnie. Zamienić w broń tak jak chciał tego Zakon czy może coś o wiele gorszego? A może w końcu los się do niego uśmiechną i otrzyma szczerą pomoc i zrozumienie? Jest to mało prawdopodobne ale nie niemożliwe.
Dźwięk rozbijającego się z przodu samochodu wyrwał go z letargu. Limuzyna gwałtownie zahamowała. Nagle z tyłu wszyscy usłyszeli jak w kolejny samochód coś uderza.
- Co się stało!? - Spytał nagle Rin kompletnie zaskoczony tym co się wydarzyło
Gwardziści wstali i zaczęli z bronią w ręku wychodzić z limuzyny.
- Zostańcie tu! - Rozkazał jeden z nich i zamkną za sobą drzwi
- Kso!- Rin zdenerwował się - Chcę wiedzieć co się u licha dzieję!
- Em... Okomuro? - Rin spojrzał się w stronę Dziewczyny która pokazywała ekran na którym wyświetlał się obraz z kamer wokół limuzyny a Rin zaczerwienił się ze wstydu i nic już nie mówiąc przysunął się bliżej obrazu
Wszędzie był dym. Ludzie z dwóch potrąconych pojazdów albo nie żyli lub byli nieprzytomni. Z tego który nie został potrącony wybiegło 10 żołnierzy w czarnych kuloodpornych kombinezonach i goglach na oczach. Zabezpieczali teren wokół limuzyny. Z obłoków dymu wyłoniła się jakaś postać. Kroczyła powoli. Była bardzo wysoka. Nosiła okulary które w straszny sposób odbijały światło. Na piersi miał duży metalowy krzyż który zwisał na długim łańcuchu. Nosiła długi płaszcz sięgający niemal aż do ziemi. Gdy bliżej podeszła było widać zarost na twarzy owego mężczyzny jak i szeroki uśmiech. Gwardziści ustawili się w szyku obronnym tak samo jak żołnierze i wycelowali w osobnika który się zatrzymał.
- STAĆ! TO TRANSPORT RZĄDOWY! NATYCHMIAST ODEJDŹ! - Krzyczał dowódca Gwardzistów ale mężczyzna tylko szerzej się uśmiechną - ALBO ODEJDZIESZ DOBROWOLNIE ALBO...! - Sztylet który wbił się w czaszkę, sam środek czoła, Gwardzisty uniemożliwił mu dokończenie zdania
Po chwili krew trysnęła z ciała mężczyzny i jego ciało osunęło się martwe na ziemię. Po początkowym szoku ktoś krzykną, OGNIA!, i wszyscy zaczęli strzelać do tego mężczyzny który niezwykle zwinnie unikał pociskał a nawet je odbijał swoimi sztyletami! Towarzyszył temu jego przerażający chichot. Gdy nagle skoczył w górę jednocześnie wyciągną jeszcze kilka podobnych sztyletów i posłał je w stronę żołnierzy. Po sekundzie 6 żołnierzy i 3 gwardzistów leżało martwych. Kierowcy naszych aut wyszli i również zaczęli się ostrzeliwać. o jednak nic nie dawało. Zwinnie omijał każdą kule. Jedna minęła go o włos ale ten nie zwrócił na to żadnej uwagi. Gdy już podleciał do jednego z żołnierzy przeciął mu obiema sztyletami gardło by po chwili nożem w prawej ręce zrobić to samo żołnierzowi który nierozważnie postanowił zaszarżować na napastnika po czym wykonał pół obrót i przebił brzuchy dwójce gwardzistów którzy chcieli zajść go od tyłu!
Rin przyglądał się temu z szeroko wyszczerzonymi oczami. Był przerażony. Tak samo jak inni. Jednym słowem można było tylko określić tego napastnika. Potwór. Nie miał litości. Widać było że czerpie przyjemność z zabijania. Nie pozwoli by coś stanęło mu na drodze. Rin tak mocno zaciskał zęby że wydawało się że zaraz mu pękną!
CZYTASZ
Że kim jestem?!
FanfictionRin po ujawnieniu swojego największego sekretu jest zmuszony uciekać przed Zakonem i swoimi dawnymi przyjaciółmi, w tym bratem. Gdzie jednak będzie bezpieczny? Jakie działania podejmie? Kto mu pomoże?