Gdy Tsuna przybył do miejsca w którym powinna być Hanana miejscu była już policja i pogotowie. Gdy jednak podeszli bliżej z przerażeniem odkryli miejsce masakry. Ciała ludzi leżały zmasakrowane w najróżniejszych pozach i miejscach i niemal każde ciało miało odciętą jakąś kończynę lub jej część! Wszędzie unosił się nieznośny smród martwych ciał i krwi. Jednak nie mogli zawrócić choć widok bardzo zachęcał do ucieczki. Podeszli bliżej ale Policjanci szybko zagrodzili im drogę.
- Chwila! Tu nie wolno teraz chodzić - Oświadczył jeden z nich
- Nasza koleżanka gdzieś tu jest - Poinformował go Gsuna - Nazywa się Hanam, dzwoniła do naszej koleżanki całkiem przerażona
- Hana, to znaczy tamtej dziewczyny? - Wskazał na jedną z karetek gdzie ujrzeli przyjaciółkę swojej przyjaciółki którą lekarze wnosili na noszach do karetki
- Hana! - Krzykną Ryohei
- Jest w ciężkim stanie - Oznajmił Policjant - Zabieramy ją do szpitala
- Dziękujemy - Powiedział Tsuna i spojrzał na resztę - Powinniśmy powiedzieć Kyoko by udała się tam
- Tak, masz rację - Zgodziła się Chrome
- Zadzwonię do niej - Oznajmił Ryohei - Pójdę też do szpitala
- Dobry pomysł - Zgodził się Reborn - Dzieją się dziwne rzeczy lepiej by nie zostawały same
Wszyscy przytaknęli. To co widać wokół nich jest tego najlepszym przykładem. Rohei jeszcze im tylko odmachną na pożegnanie i pobiegł w swoją stronę. Tsuna spojrzał na Gokudere i zmarszczył brwi bo ten patrzył się na coś z niezwykłym skupieniem. Powiódł wzrokiem w tamtym kierunku i zobaczył przecięte na pół ciało Gwardzisty. Poczuł jak w jego żołądek zaczyna się skręcać na tę widok.
- Gokudera? - Ten spojrzał na Dziesiątego lekko zaskoczony - Cos się stało?
- Aaaa, nie tylko - Zmarkotniał i ponownie spojrzał na gwardzistę czego Tsuna już zrobić nie mógł - Jeszcze niedawno był u ciebie w domu odbierając Okomure - Tsuna drgną zaskoczony - Żył i miał się dobrze a teraz jego ciało wala się po ulicy jak gdyby był jakimś śmieciem lub odpadkiem
Nikt nic nie powiedział ale dało się wyczuć że wszyscy są nie dość że mocno zdenerwowani to jeszcze wściekli.
Rin
Ile już tu jestem? Z kilka godzin? A ile tu jeszcze będę? Od wizyty Yukio nikt mnie już nie odwiedził. Siedzę sam ze swoimi myślami co nawet mi odpowiada. Mogę sobie w głowie teraz wiele poukładać. Brata już nie mam. Rodziny też. Przyjaciół w sumie także. Wszyscy chcą mnie zabić lub wykorzystać. Wróć, nie wszyscy. Ta cala Mafia... He... Robię sobie zbyt dużo nadziei.
~ Oya, Oya, doprawdy? - W głowie zadudnił mi czyjś głos
- Co? - Zaskoczony rozejrzałem się po pomieszczeniu ale nikogo nie zobaczyłem
~ Nadzieję może mieć każdy - Ktoś kontynuował - Ale to tylko pobożne życzenie
- Kim jesteś!? - Spytałem podenerwowany
~ Nadzieja spełni się tylko w tedy - Kontynuował nie zważając na moje pytanie - Gdy sami własnymi siłami ją spełnimy
- Gdzie jesteś!? - Krzyknąłem - Pokaż się!
Nic się nie działo przez kilka chwil. Nastała wręcz upiorna cisza. Nawet nie zauważyłem kiedy przede mną uformowała się fioletowa chmura. Gdy to zobaczyłem chmura uformowała się w formę człowieka by ostatecznie całkowicie się w niego zmienić. Stał teraz przede mną chłopak chyba niewiele starszy ode mnie. Miał fioletowe włosy i dwie różne kolory oczu. Lewe było niebieskie ale prawe było czerwone i... może to moje zwidy ale chyba ma jakieś symbole na oku, albo symbol... stąd ledwo widzę. Włosy miał z tyły zawiązane w kucyk. Nosił długi sięgający niemal do ziemi skurzany płaszcz jak i nosił skurzane spodnie. W prawej ręce trzymał metalowy trójząb. Uśmiechał się przebiegle przez co nie wiedziałem czy można mu ufać.
CZYTASZ
Że kim jestem?!
FanfictionRin po ujawnieniu swojego największego sekretu jest zmuszony uciekać przed Zakonem i swoimi dawnymi przyjaciółmi, w tym bratem. Gdzie jednak będzie bezpieczny? Jakie działania podejmie? Kto mu pomoże?