1

602 59 14
                                    

- Oj, Gokudera! No weź poczekaj! - Wolał ktoś 

- Nie ma mowy - Odpowiedział chcąc nie chcąc

- No daj spokój! Co tym razem?! 

Chłopak się zirytował i się zatrzymał a następnie spiorunował drugiego chłopaka zabójczym wzrokiem ale ten drugi tylko się zatrzymał. Ten co wzrokiem akurat zabijał to Gokudera Hayato a ten co był mordowany to Takeshi Yamamoto. Gokudrea był nastolatkiem, na oko 15-letnim, z wyglądu był typem buntownika. Miał srebrne włosy i zielone oczy. Obecnie miał na sobie mundurek szkoły średniej Namimori a na prawym ramieniu miał zawieszoną czarną torbę. Yamamoto był za to za to typem zawsze uśmiechniętej osoby. Niektórzy mówią że jakby dać mu szanse to i z diabłem by się zaprzyjaźnił. Jest wysportowany i silny choć na pierwszy rzut oka może wydawać się chudy. Ma czarne włosy i brązowe oczy. Ma na sobie ten sam mundurek co Gokudera a jego torba wisi  również na lewym ramieniu.

- Odczepisz się! - Bardziej nakazał niż spytał Gokudera ale Yamamoto tylko się zaśmiał przyjacielsko

- Przyjacielu Gokudera, po co te nerwy? - Spytał co bardziej zdenerwowało Gokudere

- Pf! - Prychną - Jak zawsze irytujący - Odwrócił się i ruszył w swoją stronę

- Oj! Oj! Poczekaj! - Szybko dogonił go Yamamoto - Dokąd idziemy? - Spytał

- Nie twoja sprawa! - Wycedził Gokudera ale Yamamoto w ogóle się tym nie zraził 

Resztę drogi przebyli w ciszy. Szli tak może z kwadrans. Ostatecznie doszli do starej świątyni na wzgórzu. Yamamoto się rozpromienił. Pamiętał to miejsce. Bardzo dużo się tu wydarzyło. 

- Ach - Westchną - Te wspomnienia - Spojrzał na Gokudere - Prawda? 

- Hm - Zgodził się 

Weszli po długich i do tego wysokich schodach po czym ruszyli ku kaplicy gdzie mieli zamiar się przeżegnać. Gokudera zrobił sobie taki zwyczaj jakiś czas po przyjeździe do Japonii. Nie wiadomo dla czego. Niektórzy z ich grupy chcieli się dowiedzieć ale Tsuna im zabronił mówiąc że jeżeli Gokudera zechce to sam nam powie i musiał się z nim zgodzić.

Już byli pod budynkiem świątyni kiedy Yamamoto zauważył coś dziwnego. W oddali zauważył poharatane gałęzie. Wyglądały jakby coś je wyrzuciło. Spojrzał na teren za świątynią. Jakby bliżej się przyjrzeć część drzew wyglądała na zniszczone.

- Gokudera? - Spytał tym razem z poważną miną

Gokudera spojrzał na niego znużony ale kiedy zobaczył jego wyraz twarzy zmrużył oczy i spojrzał w miejsce na które on patrzył. Po kilku sekundach wiedział o co mu chodzi.

- Sprawdźmy to - Zaproponował a Yamamoto się zgodził i wspólnie powoli ruszyli tam

Szli powoli a czujność mieli zdwojoną. Sięgnęli po swoje pierścienie strażników, tak na wszelki wypadek, i nałożyli je na palce. Wokół nich było coraz więcej połamanych gałęzi. W końcu przeszli przez zarośla a widok który zastali zdumiał ich do reszty. Przed nimi widniała niewielka wyrwa w ziemi a w niej leżąca postać. Był to chłopak, mniej więcej w ich wieku, a na sobie miał coś co przypominało czarny mundurek. Miał czarne włosy. Koło niego leżała torba a na plecach miał plecak. Przy swoim prawym boku miał przewieszony miecz samurajski. 

Oboje spojrzeli na siebie nie wiedząc w pierwszej chwili co zrobić. W końcu jednak Gokudera podszedł ostrożnie do nieznajomego który ewidentnie był nieprzytomny. Yamamoto go ubezpieczał. Gokudera szturchną nieprzytomnego chłopaka który na to wydał jedynie z siebie jęk bólu. Oboje schowali swoje pierścienie.

Że kim jestem?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz