Frank
Dzisiaj był pochmurny poranek. Za chwilę mamy naradę, a ja jeszcze się nawet nie ubrałem. Szybko nałożyłem spodnie i resztę ubrań. Była 7:12 , a narada była o siódmej. Spóźniłem się tylko 12 minut, mam nadzieję, że nie dadzą mi czyszczenia stajni. Dobiegłem. Wszyscy byli zajęci, więc może nie zauważyli, że mnie nie ma.
- Ooo kto się spóźnił, ile aż 12 minut. Niedorzeczne. Siadaj będziesz dzisiaj sprzątał stajnie. - powiedziała zdenerwowana Annabeth.
Nie tylko nie to, proszę. - błagałem ją
No dobrze wszyscy są już w komplecie - powiedziała i zignorowała mnie
- Dzisiaj wartę trzyma Jason...
- Ja też mogę się przydać. Myślę, że jestem w stanie pomóc. Poza tym jest sztorm Jason sam nie da rady. - powiedział Percy
- Nie wchodź mi w słowa. Jeszcze niedawno kuliłeś się z bólu, a teraz raptem odzyskałeś siły.
- No po części tak już rana mnie nie boli.
Tylko trochę kręci mi się w głowie i tyle.
- No dobrze, ale uważaj na siebie. Jason pilnuj go.
- Hazel ty poćwiczysz z Piper szermierkę.
- Okej - odpowiedziała Hazel
- Ja zajmę się planami związanymi z olimpem, prace wykończeniowe.
- Leo.. - powiedziała Annabeth
Pokład się zatrząsł. Nagle usłyszeliśmy dziwne dźwięki to był chyba Festus.
- Festus mówi, że są poważne usterki na kadłubie. - przetłumaczył Leo. - Naprawie to.
- To chyba wszyscy wiedzą co mają robić. - oznajmiła
No dobra musiałem zacząć tam sprzątać. To było odrażające. Nie wiem czy to opisywać, chyba nie. Na samą myśl zbiera mnie na żygi. To była ciężka praca, dopiero robię to 15 minut, a już jestem cały zalany potem. Wiem pewnie myślicie, że jestem cieniasem, o tuż nie pokonywałem już wiele potworów, ale przy żadnym się tak nie zmęczyłem. Uwierzcie mi. A przez kogo musiałem sprzątać stajnie pewnie przez Leona Valdeza już raz ustawił mi budzik na później, ponieważ tylko on wiedział jak go przestawić, podejrzewam go. To nie jest fajne Leo uważa, że to tylko żarty, ale to nie on sprząta teraz stajni. Ja go spotkam od razu z nim porozmawiam.
Nagle do maszynowni ktoś wszedł. Leo Valdez we własnej osobie. Maszynownia była bardzo blisko stajni, więc od razu go rozpocząłem. Miałem teraz okazję pogadać z nim, więc odłożyłem widła i do niego podszedłem.
- Widzę, że dobrze się bawisz Valdez
- No w sumie tak, a o co chodzi?
- O to, że ja się wcale dobrze nie bawię, a przez kogo ciebie gdybym się nie spóźnił bym robił coś innego.
- Sorry to miał być żart no wiesz
- Nie śmieszą mnie takie żarty, po robocie masz to naprawić, rozumiesz?
- Tak okej. Nie wściekaj się tak na mnie.
- A co ty robisz w maszynowni, przecież miałeś robić coś na kadłubie ?
- Szukam narzędzi zostawiłem je tu.
- Okej to wracam do pracy
- Powodzenia - zawołał Leo
Po tej rozmowie sprzątałem klatki, lecz potrzebowałem czegoś ostrego by je wyczyścić. Poszukałem w pobliżu, ale nie było tam nic takiego, był grabie, widła wiem widła są ostre, ale to była mała klatka. Pomyślałem, że może pożyczę od Leona, on ma tu narzędzia na pewno się coś znajdzie. Kiedy doszedłem zobaczyłem krew, a ta krew należała do Leona. Był on nieprzytomny dostał czymś w ramię.
- Pomocy - zawołałem
![](https://img.wattpad.com/cover/159948551-288-k171027.jpg)
CZYTASZ
Wystarczył jeden błąd...
FantasyNic dodać, nic ująć. Rick Riordan. Percy Jackson, Olimpijscy Herosi, i odrobina Magnusa. Czytajcie.😉😆