Przepraszam za ten rozdział.
Poniosło mnie.
Zacznijmy od tego, że poczułem, jak śniadanie podchodzi mi do gardła, gdy Taylor na mnie spojrzała, pomachała i uśmiechnęła się, szczerząc te swoje przeklęte śnieżnobiałe, równe zęby.
Peter widząc, jak krzywie się, a moje policzki płoną, przewrócił oczami i dostawił do stolika jeszcze parę krzeseł.
- Mason!
Taylor przyległa do mnie, a ja mimo że starałem się o tym nie myśleć, to moje hormony podpowiadały mi, że jej piesi przylegają do mojej klatki piersiowej, co prawda przez parę warstw ubrań, ale mimo wszystko.
Pachniała tymi swoimi mulącymi od słodkiego zapachu perfumami, przez co znowu chciało mi wymiotować i jednocześnie wywąchiwać zapach z jej szyi godzinami . Zwariowałem? Nieee. Tak właśnie kończą Masonowie Griffinowie zakochujący się w swoich przyjaciółkach. Nie powtarzajcie mojego błędu, proszę. Oszczędzicie sobie bólu.
- Percy, miło znów cię widzieć
I właśnie w taki sposób straciłem piersi Bellemy, którymi w tej chwili raczyła Percy'ego Jacksona.
Bill westchnął i spojrzał w sufit. Wyglądał, jakby do niego mówił: ,,Suficie zawal się na głowę Taylor Bellemy, a cię wynagrodzę. Tylko zrób to szybko puki masz szansę". Jednak sufit najwyraźniej nie miał ochoty na zawalanie się na głowy seksownych, siedemnastoletnich blondynek, bo Billy ze zrezygnowaniem usiadł na krześle, otworzył saszetkę z cukrem i wsypał ją sobie do ust w całości.
Willy starał się ukrywać swoją niechęć do kogokolwiek. Zawsze był pogodny i miły, ale bywały momenty w których nie wytrzymywał. To był jeden z nich. Zazwyczaj były niezauważalne, ale znałem Billa dość długo by wiedzieć, jak one wyglądają. Usiadłem na przeciwko niego. Po mojej lewej stronie wcisnęła się Taylor, a obok niej usiadł Percy.
Wzdrygnąłem się, czując, jak stykamy się ramionami. Oparłem głowę na oknie, czując jak moje czoło się nagrzewa i...nie zgadniecie co. Znów chciałem wymiotować!
Z tego co wiem, jeśli patrzy się na ukochaną osobę czuje się ciarki albo motyle w brzuchu, ale ja czułem tylko niestrawioną jajecznicę, która zaczyna się buntować w moim żołądku, gdy niebieskie tęczówki Taylor się we mnie wpatrywały.
- Hej...stary? Wszystko okej?- spytał cicho Bill. Rwąc nerwowo kolejna saszetkę cukru w palcach.
- Ja...taa, tak jasne wszystko w porządku
Oczywiście, że skłamałem. Było mi duszno i czułem, jak się pocę, a obrzydliwy pot wchłania się w moją koszulkę litrami. Willy najwyraźniej wyczuł, że nie jestem do końca szczery, bo posłał mi to samo spojrzenie, które widziałem na jego twarzy za każdym razem, gdy trafiałem do Skrzydła Szpitalnego i podawał mi jakiś ohydny syrop lub coś innego. Tak, Billy pomaga pielęgniarce w Skrzydle. Czasami tak bardzo przypominał mi dzieciaka Apollina, że aż było to przerażające. Brakowało tylko, by hasał po lesie i strzelał z łuku wyśpiewując stare hity Céline Dion i Michaela Jacksona albo co tam śpiewają dzieci Apolla hasając po lesie z łukiem.
- Jeśli chcesz możemy wyjść zaczerpnąć powietrza...
Pokiwałem głową.
- Dam ci znać, kiedy będę chciał się przewietrzyć.
Bill uśmiechnął się słabo połykając kolejną porcję cukru.
- Jesteś obleśny- Poppy zrobiła kwaśną minę przypatrując się bratu, któremu cukier zgrzytał pomiędzy zębami.
CZYTASZ
Death Boy
Fanfiction(To czego jest cholernie dużo, ale ludzie to czytają, tylko, że w erze, która jest teraźniejsza) Czyli herosi w Hogwarcie! (Nie, nie będą nikogo ochraniać, jak to jest w reszcie takich ff) Tylko różni to się tym, że to są czasy Albusa. Nie ma afe...