W większości książek, które kiedykolwiek przeczytałem główni bohaterowie, budząc się ze śpiączki w szpitalach, na początku otwierają oczy, a dopiero po kilu minutach dochodzą do wniosku, gdzie są.
W rzeczywistości wygląda to całkowicie inaczej. Słyszysz i czujesz wszystko, nie możesz otworzyć oczu i nie chcesz, a wiedza gdzie jesteś jest wręcz bolesna. Czasami usypiasz, znowu się budzisz i słyszysz głosy po czym znowu zasypiasz. Wiesz o czym ludzie wokół ciebie mówią, ale twoja pamięć staje krótkotrwała i po chwili nie pamiętasz większości co powiedzieli otaczający cię ludzie.
Tak było w moim przypadku. Zapamiętałem krzyki Petera, który najprawdopodobniej był wtedy wyprowadzany siłą ze Skrzydła Szpitalnego, czułem rękę Billa, który co, jakiś czas sprawdzał mi temperaturę i cały czas coś mówił, ale jedyne co byłem w stanie zapamiętać to: ,,Zostań w wiecie żywych. Potrzebujemy cię. Wszyscy. Nie rób nam tego, Griffin. Zostań ". Jego głos był drżący. Miałem ochotę zaśmiać się i powiedzieć, że przecież tutaj jestem i żyję, ale głos utkną mi w gardle.
Minęło sporo czasu zanim otworzyłem oczy. Tak naprawdę nie chciałem wstawać. Było mi dobrze w ciepłym łóżku, ale mój pęcherz uznał, że ma tego wszystkiego dość.
Pierwsze co zobaczyłem to Willy, którego policzki lśniły od łez. Naprawdę, nie wiem czym się przejmował. To był zwykły atak paniki i po prostu zasłabłem. A przynajmniej tak myślałem. Ale po tym, jak Puchon odetchnął z ulgą, gdy zobaczył, że na niego patrzę, doszedłem do wniosku, że musiało być ze mną źle.
Bill wyciągnął ręce, by mnie uściskać, ale szybko je cofną i zaczął nerwowo bawić się palcami, a jego wargi drżały, gdy mówił:
-Okej, okej, wiem. Możesz być obolały, nie pora na uściski, ale och...Mason! Myślałem, że się nie obudzisz! Leżysz już tu tydzień!
Zamrugałem i usiadłem z drobną pomocą Willa.
- Tydzień?
Mój głos był ochrypły. Czułem, jak drapie mnie w gardle. Bill złapał szklankę wody i wcisnął mi ją do rąk przy okazji wylewając połowę zawartości na swoje kolana. Zaśmiałem się z tego, jak chłopak desperacko próbuje zetrzeć ze spodni napój klnąc, kiedy upadł na podłogę próbując usiąść na krześle. Oparł się rękami o moje łóżko i klęknął sycząc z bólu. Wypiłem wodę i odstawiłem szklankę na stolik. Willy wciąż klęczał, położył głowę na łóżku, ale wciąż na mnie patrzył. Westchnął.
- Co się stało, Griffin? Kiedy znaleźliśmy cię z Peterem w łazience wyglądałeś, jak żywy trup. Przestraszyliśmy się, człowieku! Nie wolno nikomu cię odwiedzać. Oczywiście ja jestem tutaj pod pretekstem sprawdzania twojego stanu zdrowotnego, ale...na prawdę Griffin. Co do Merlina to było? O co chodzi? Jesteśmy przyjaciółmi. Możesz mi ufać. Tak samo Peterowi.
Na prawdę chciałem mu powiedzieć prawdę. O ojcu, o bogach, o wszystkim, ale nie chciałem go narażać na niebezpieczeństwo. Gdyby ktoś znał prawdę o moim pokrewieństwie z Władcą Umarłych prawdopodobnie byłby martwy. Albo prawie martwy. Albo w drodze do śmierci. Więc powiedziałem po prostu:
- Muszę siku
Willy przewrócił oczami, ale pomógł mi wstać.
- Dobrze. Teraz toaleta, ale później pójdę po Petera i masz nam wszystko powiedzieć. Nie wiem co ukrywasz, Griffin, ale wiem, że coś na pewno i nie podoba mi się to, że ja i Silver mimo tego, że jesteśmy twoimi najlepszymi przyjaciółmi nic nie wiemy.
Pokiwałem od niechcenia głową.
Po skorzystaniu z toalety, Willy pomógł mi wrócić do łóżka po czym zaczął się oddalać i rzucił jedynie krótkie: ,, Zostań w łóżku, zaraz wracam". Po zatrzaśnięciu się drzwi wetchnąłem i zamknąłem oczy.
CZYTASZ
Death Boy
Fanfiction(To czego jest cholernie dużo, ale ludzie to czytają, tylko, że w erze, która jest teraźniejsza) Czyli herosi w Hogwarcie! (Nie, nie będą nikogo ochraniać, jak to jest w reszcie takich ff) Tylko różni to się tym, że to są czasy Albusa. Nie ma afe...