- Wstawaj i powitaj Garfielda!
Krzyknął głos, budząc współlokatorów, jak i samego Griffina. Początkowo, Krukon, nie był w stanie rozpoznać głosu, ale kiedy chłopak zaczął wyśpiewywać ,,Happy Birthday" zrozumiał, że musi to być Willy.
Mason został brutalnie pozbawiony ciepłej pierzyny i zepchnięty z łóżka na podłogę. Nie byłoby w tym nic bolesnego, ale tak się składa, że uderzył nogą o kąt kufra.
- Uh, Merlinie, William!- jęknął z bólu.
- Sorki, bracie. Ale zobacz co dla ciebie mam!
Puchon podszedł do niego z puszystą kulką na rękach i położył ją ma kolanach Masona.
Kot ułożył się i zasnął, czyli zrobił to co najchętniej zrobiłby teraz Griffin, zaraz po zamordowaniu Clarke'a. Futrzak był biały i (jak Mason zdążył wcześniej zauważyć) miał wielkie, zielone oczy. To był ten sam, który rok temu tak podobał się Krukonowi.
- Nazwałem go Garfield- uśmiechnął się Willy i pogłaskał zwierzę.- Nieco spóźniony prezent. Jest twój
- Wcale nie- Mason przewrócił oczami i uśmiechnął się lekko.- Może i będzie mieszkał u mnie, ale ty już go zagarnąłeś...
- Formalnie jest twój
Griffin parsknął i spojrzał na zegarek. Była już pora śniadania. Wyprosił Billa, a raczej musiał go wynieść, bo nie chciał odejść od kota, po czym poszedł do łazienki.
Nie wiedział w jaki sposób Puchon wszedł do wieży Krukonów, ale wolał się nad tym teraz nie zastanawiać. Miał problem. Ostatnia noc nie należała do najmilszych. Męczyły go wspomnienia błagających o zlitowanie ludzi i noc w której jego matka się go wyrzekła. Całą noc głosy jeńców mieszały się z głosem Ateny, a on to wybiegał z domu do ogrodu, to wracał do pokoju i ożywiał motyle albo siedział w piwnicy i śmiał się z umierających ludzi.
Wzdrygnął się i rozebrał. Na rzemyku wciąż wisiał fioletowy kamień. Zdjął go ostrożnie i położył na stercie ubrań po czym wszedł pod prysznic.
Kiedyś użyjesz go przeciw swojemu ojcu albo przeciw swoim przyjaciołom.
Czasami, gdy przebywał sam słyszał głos Nemezis, jakby bogini chciała mu przypomnieć co ma zrobić w przyszłości i kim jest.
Masona za każdym razem przerażały wizyty Nemezis, a było ich wiele. Odwiedzała go przynajmniej raz w roku, a Griffin zastanawiał się, czy inni półbogowie też tak mają, czy tylko on.
Najbardziej nie podobało mu się ich ostatnie spotkanie.
Było to zeszłego października. Ślęczał nad esejem na eliksiry w Pokoju Wspólnym. Dochodziła północ. Był sam, a za oknem było słychać hukanie sów. Powoli przysypiał ze zmęczenia. Postanowił, że już wystarczy na dziś i zebrał swoje rzeczy. Już miał wchodzić na górę, kiedy wszystkie świece pogasły i watr zawył popychając go lekko na z powrotem na fotel.
- Znów się widzimy, Griffin. Stęskniłeś się?
Bogini siedziała na parapecie. Wyglądała tak samo, jak ostatnio. Mała długie czarne włosy i szare oczy, które wyglądały, jakby myślała o tysiącu rzeczy na raz. Mała na sobie białą szatę i pełną grecką zbroję, a na głowie hełm z wizerunkami gryfów i sfinksów.
Mason nie wiedział dlaczego, ale za każdym razem, gdy ją widział miał ochotę rozszarpać ją na strzępy.
- A więc widzisz mnie jako Atenę? Twoją matkę?- zaśmiała się.
CZYTASZ
Death Boy
Fanfic(To czego jest cholernie dużo, ale ludzie to czytają, tylko, że w erze, która jest teraźniejsza) Czyli herosi w Hogwarcie! (Nie, nie będą nikogo ochraniać, jak to jest w reszcie takich ff) Tylko różni to się tym, że to są czasy Albusa. Nie ma afe...