Raz, dwa, trzy, cztery...
Szliśmy korytarzem w stronę Wielkiej Sali zwartą grupą, blokując przejście innym osobom, ale nikt zbytnio o to nie dbał. Herosi śmiali się z żartów Poppy, Bill i Berenice rozmawiali żwawo o jakiejś roślinie, a Taylor trzymała rękę Percy'ego i szeptała mu coś do ucha śmiejąc się.
Jednak ja nie zwracałem na nich uwagi. Szedłem wciśnięty pomiędzy Peterem, a Berenice pogrążony we własnych myślach i patrzyłem w dół starając się, gdy szedłem, nie nadepnąć na krawędzie kostek. Czyli robiłem to co zapewne każdy robił jako dziecko.
Dawno nie byłem u Sama. Wypadałoby go odwiedzić. Może przyjdę dzisiaj?
Zakląłem, gdy nadepnąłem na krawędź i spojrzałem w górę, rezygnując z mojej gry.
Peter patrzył mnie rozbawionym wzrokiem.
- Co ty odwalasz, Griffin?- zaśmiał się.
Fuknąłem i odepchnąłem jego twarz ręką.
- Oj, odwal się- burknąłem.
Zapewne chciał się ze mnie ponabijać, ale w połowie słowa zamarł. Jego oczy latały, jak piłeczki pingpongowe, a usta rozchyliły się ze zdziwienia.
Podążyłem za jego wzrokiem i mało nie upadłem.
Profesor McGonagall szła w naszą stronę w paskudnej szacie (ale pomińmy to), a obok niej podążał pupilek świata czarodziejów.
Harry Potter.
Auror.
Najlepszy auror.
A aurorzy łapią czarnoksiężników.
Pokonał Voldemorta.
I szuka mojego ojca.
Hah, no cóż. Zabijcie mnie, zanim on to zrobi.
Peter najwyraźniej zauważył, że mam trudności z oddychaniem, bo walną mnie w plecy i warknął:
- Oddychaj
Dziękuję przyjacielu za przypomnienie. Bardzo pomogłeś.
Przełknąłem ślinę i ukryłem się za Silverem, jak prawdziwy ninja. Ale najwyraźniej, żaden ninja nie był w stanie zamaskować się przed Harrym Potterem.
- Panie Griffin- powiedział kiedy się do nas zbliżał.
Wszyscy przystopowali, a ja zacząłem się trząść chwytając sweter mojego przyjaciela. Bill zauważył co robię i choć wiedział, że Potter i tak mnie już zauważył przysunął się bliżej, by mnie zasłonić. Było to bardziej coś w stylu gestu obronnego, bo i tak było widać mi nogi, ale poczułem się przez to trochę lepiej. Z akcentem na trochę.
- Panie Griffin- powtórzył auror i spojrzał za moich przyjaciół, w moje oczy, a ja nie byłem w stanie się wyprostować i wyjść do niego.
Tak wiem. Tylko winny się boi i nie powinienem tak chować się przed Harrym Potterem, ale tak się składa, że urodziłem się winny. Więc miałem prawo do schowania się, jak wystraszona zwierzyna za Peterem.
Westchnąłem i wyszedłem, bardzo niechętnie, przed moich znajomych, by stawić czoło Chłopcowi Który Przeżył, czy jak tam nazywają naszego kochanego bohatera wojennego.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, choć miałem wrażenie, że z jego zielonych oczu paruje jad.
- Dobrze, że cię znalazłem. Właściwie to chciałem chwilę z tobą pogadać.- Berenice fuknęła coś po francusku czego nie byłem w stanie zrozumieć. Poppy odpowiedziała spokojnie:,, Nic się nie dzieje, to tylko rozmowa", a Bill syknął: ,,Wybacz, ale wątpię, by auror chciał tylko pogadać z-''. Peter przerwał mu warcząc. Harry Potter wyglądał na zmieszanego, najwyraźniej nie rozumiał francuskiego, ale po chwili znów się uśmiechnął w moją stronę.- Sporo o tobie słyszałem, Mason.
CZYTASZ
Death Boy
Fanfiction(To czego jest cholernie dużo, ale ludzie to czytają, tylko, że w erze, która jest teraźniejsza) Czyli herosi w Hogwarcie! (Nie, nie będą nikogo ochraniać, jak to jest w reszcie takich ff) Tylko różni to się tym, że to są czasy Albusa. Nie ma afe...