Dziesięć miesięcy później
===
Zmiany.
Dużo zmian, choć dzisiaj byłam już do nich przyzwyczajona.
Lato skończyło się w połowie sierpnia, kiedy to niespodziewanie załamała się pogoda. Temperatura oscylowała w granicach piętnastu stopni i towarzyszyły jej przelotne opady deszczu.
Wrzesień był równie deszczowy i mglisty, a październik zmienny. Raz słońce, raz deszcz. Można by pomyśleć, że aura szalała i coś sprzecznego się w niej kotłowało.
Podobnie jak sprawy w moim rodzinnym domu, który właśnie we wrześniu przestał być tak bardzo rodzinny. A to za sprawą mojej mamy, która postanowiła rozwieść się z ojcem! To był dla mnie szok! Autentyczny szok! Nie dlatego, że nasza rodzina miała się rozpaść, bo przecież i tak ja wyprowadzałam się z mieszkania, ale teraz doszła do tego jeszcze matka. Nie, nie dlatego. Po prostu nie przypuszczałam, że będzie ona miała w sobie tyle odwagi, by zrobić coś takiego.
Teoretycznie niczego nie posiadała, bo mieszkanie należało do rodziców ojca i tylko on je odziedziczył. Nie miała pracy, ba nawet zawodu i pieniędzy. To ostatnie nie do końca okazało się prawdą, gdyż jak mi później wyjawiała, od kilku lat skrzętnie odkładała drobne sumy na własne konto, o którym nikt nie wiedział.
Nie trzymałam z żadną ze stron, bo nie czułam, by ta kwestia była moją sprawą. Mama wyznał mi, że jedynie moja obecność w domu, od wielu, wielu lat trzymała ją przy ojcu. Nic więcej. Nie wyobrażała sobie, jak miałoby wyglądać jej życie po mojej wyprowadzce. Byłam ponoć jedyną motywacją do tego, by mogła codziennie wstawić, a wieczorem kłaść się do jednego łóżka z człowiekiem, którego już nawet nie lubiła.
I pomyśleć, że to ja jeszcze nie tak dawno temu narzekałam nad zniewoleniem. Rzeczywiście niewiele wiedziałam o życiu i w pewnym sensie byłam jej wdzięczna za to poświęcenie, bo kto wie, jakby wtedy wyglądało moje życie.
No właśnie. Kto może wiedzieć, jakby to było? I pod tym względem czułam też do niej pewien żal, bo gdyby zdecydowała się na ten krok wcześniej, to i może nasze życie byłoby lepsze, choć trudniejsze.
W każdym razie taki był wybór mojej mamy i szanowałam go, bo wiedziałam, że chciał dla mnie jak najlepiej. By nic nie odrywało mnie od nauki przed maturą i egzaminami na studia.
Mama nie miała też żadnego gacha na boku, z nikim się nie spotykała, a chciała jedynie odzyskać prywatność i budować swoje życie samodzielnie. Na własnych zasadach, nawet jeśli miało być ono od tej pory biedniejsze.
Wyprowadziła się nie tylko od taty, ale i do sąsiedniego miasta, gdzie kiedyś mieszkała jej rodzina. Wynajęła kawalerkę i początkowo chwytała się różnych dorywczych prac. Aż w końcu dowiedziała się, że osoba prowadząca sklepik spożywczy w jednej ze szkół podstawowych, chciała go odsprzedać i przejść na emeryturę. Mama zainwestował w ten mini interes połowę swoich oszczędności i wzięła nieduży kredyt. Początki nie były różowe, ale ewidentnie wpadła ona w oko panu dyrektorowi, który był bezdzietnym wdowcem i to gównie on pomagał jej, zyskując przy tym sympatie i przychylność początkującej sklepikarki. Razem świętowali tegorocznego Sylwestra i od tej pory mama określała ich mianem pary, choć nadal mieszkali oddzielnie. Wątpiłam, by wspólne zamieszkanie miało nastąpić szybko, gdyż mama ewidentnie miała dość słuchania czyichś zasad, dostosowywania się i dzielenia swojej przestrzeni życiowej z jakimś samcem. Nawet takim, którego lubiła. Tak więc kobieta całkiem nieźle sama sobie radziła.
Co do mojego ojca to nie wątpiłam w to, że nadal będzie dumnie prowadził swój dotychczasowy tryb życia, bo do emerytury miał jeszcze daleko.
CZYTASZ
Sunrise Baby
Short StoryWiktoria spędza po raz ostatni wspólne wakacje z rodzicami nad morzem. Jedyne czego pragnie, to wyprowadzić się w końcu z domu i rozpocząć samodzielne życie na własny rachunek. Czy jednak owa swoboda i wolność będą się równoważyć ze słowem szczęście...