Moja kuzynka krążyła po pokoju niczym zdenerwowany lew w klatce. Sama nie wiedziałam, czego się mogę po niej spodziewać, ale liczyłam na odrobinę wyrozumiałości. Ciekawa byłam, co miała mi do powiedzenia. Widząc mnie, zatrzymała się nagle.
- No i? Kiedy stąd zniknie, skoro już wstał?
A więc tak miała wyglądać nasza rozmowa. Dla niej mój chłopak był niczym jakaś rzecz, a ona nie liczyła się z niczym, włączając w to moje uczucia. Czy naprawdę uważałam ją jeszcze nie tak dawno, bo wczoraj, za kogoś bliskiego? Patrzyłam na nią w milczeniu, więc kontynuowała.
- Chyba nie sądzisz, że to przyjemne uczucie, gdy we własnym domu czuję się skrępowania? Chciałabym, jak najszybciej odzyskać swoją prywatność – mówiła podenerwowana, a ja nie do końca rozumiałam, w czym tkwi problem. Czy rzeczywiście chodziło tylko o to? O taką bzdurę? – Przecież musiał gdzieś wcześniej mieszkać.
- Owszem, ale chwilowo nie jest w stanie tam wrócić – odparłam spokojnie, nie dając się wciągnąć w nerwową atmosferze, która wytwarzała wkoło siebie.
- Więc co? Podaj mi jakąś datę?
- Nie wiem.
- Doprawdy?! W takim razie ja, jako właścicielka mieszkania oświadczam, że on ma się stąd wynieść do piątku. Nie chcę go tu widzieć w weekend.
- On ma na imię Remik i nie wiem, kiedy opuści mój pokój.
- Twój pokój – parsknęła. – Jest początek miesiąca, a ty jeszcze nie zapłaciłaś za czynsz.
- Dobrze wiesz, że tata robi przelew po dziesiątym, gdy sam dostaje wypłatę.
- A może obchodzi mnie to tyle samo, co ciebie moje uczucia odnośnie tego dzikiego lokatora?
Chyba nieco przesadzała, przecież Remik nie był tu jeszcze doby.
- Skąd on w ogóle się wziął i jak długo to trwa? – ponownie wchodziła w rolę mojej matki.
- To długa historia ...
- A! I jeszcze długa historia. Więc ukrywałaś to przede mną?
- Nie. To znaczy, spotykam się z nim od dwóch tygodni, bo nie było okazji, byś mogła go poznać. Ale poznaliśmy się jeszcze w wakacje.
- Więc chłopak, którego ledwo znasz, jest dla ciebie ważniejszy od naszej przyjaźni?
Zamurowało mnie na moment to stwierdzenie.
- A co to ma do rzeczy?
- Nie widzisz tego? Już się przez niego kłócimy. Poza tym, kim on jest? Widziałam, w jakim był wczoraj stanie. Pobity i naćpany. Na kilometr jechało od was wódą. Wiki, on nawet nie miał butów. W co ty się pakujesz? Przecież zadając się z nim, wpadniesz w to samo bagno, co on? Nie dostrzegasz tego! On pociągnie cię za sobą na samo dno.
- Dlaczego musisz go tak bezwzględnie oceniać? Przecież nic o nim nie wiesz. Nie zapytałaś nawet, co się stało? Uważasz się za wszechwiedzącą? Może nie wiesz niczego, zarówno o mnie, jak i o nim. A ja miałam cię zawsze za kogoś bliskiego. Kogoś, na kim mogłam polegać. Kogoś, kto pomoże mi w potrzebie, a nie odwróci się do mnie plecami. Nie zapytałaś nawet, jak Remik się czuje? Nie chciałaś nam pomoc, a tego wymaga zwykła ludzka przyzwoitość. Czy ty w ogóle masz serce?
Moje ostatnie słowa musiały na nią jakoś podziałać, bo jej twarz się zmieniła.
- Nie waż się nawet wspominać o moim sercu, ty, ty ...
- No kim dla ciebie jestem? Powiedz to na głos. Wyznaj w końcu prawdę na temat tego, co o mnie sądzisz. Bo jak widać, ja również mało o tobie wiem.
CZYTASZ
Sunrise Baby
Short StoryWiktoria spędza po raz ostatni wspólne wakacje z rodzicami nad morzem. Jedyne czego pragnie, to wyprowadzić się w końcu z domu i rozpocząć samodzielne życie na własny rachunek. Czy jednak owa swoboda i wolność będą się równoważyć ze słowem szczęście...