9. But you knew that I would go anywhere for you

518 52 7
                                    

Sama nie wiedziałam, kiedy usnęłam, pogrążając się w coraz to dziwaczniejszych rozmyślaniach. Leżałam w łóżku sama, więc usiadłam prędko i rozejrzałam się dookoła.

- Cześć – usłyszałam za sobą głos i od razu się odwróciłam. – Dobrze spałaś?

Remik siedział na krześle przy stole, przed moim włączonym laptopem.

- Tak – odparłam. – Która godzina?

- Dochodzi dziesiąta.

- Dziesiąta!

- Nie chciałem cię budzić – dodał od razu. – Tak  mocno spałaś, zapewne dlatego, że poprzednią noc nie miałaś lekką.

- Jadłeś śniadanie? – zapytałam, widząc pusty talerz na blacie.

- Tak, sam się obsłużyłem. Twojej kuzynki nie było – wyjaśnił.

No tak, dzisiaj miała widocznie poranną zmianę. Może i lepiej, przynajmniej do południa będziemy mieć spokój. Choć później ja muszę wyjść do pracy, a Remik zostanie z nią sam na sam. Trudno.

- Wiesz, wczoraj całkiem zapomniałem, że żyjemy już w dwudziestym pierwszym wieku i istnieje coś takiego jak Internet. Zalogowałem się na poczcie i fejsie, wysyłając wiadomości do ludzi odnośnie mieszkania. Może akurat ktoś będzie coś wiedział. Możemy też razem czegoś poszukać? – skinęłam jedynie głową. Miło, że nie zostałam z tym problemem całkowicie sama. – Chodź, coś ci pokażę.

Wstałam z łóżka i zbliżyłam się do niego, a on od razu przyciągnął mnie do siebie, tak iż wylądowałam na jego kolanach. Otoczyłam go ramieniem, uważając przy tym, by nie dotykać jego zranionego boku. Remik tymczasem otworzył w nowym oknie stronę Facebooka i wyszukał kogoś ze znajomych. Po chwili na ekranie ukazało się zdjęcie kobiety w towarzystwie mężczyzny i dwóch nastoletnich dziewczyn. Jej imię i nazwisko brzmiało Margaret Murry.

- To twoja mama? – zapytałam.

- Uhm – mruknął.

- Czyli Małgorzata to jej imię?

- Zgadza się i tak wygląda obecnie, a to jej rodzina: Jeffrey oraz Meghan i Doria.

- Twoje siostry – stwierdziłam, nachylając się bliżej ekranu. – Całkiem duże już są.

- No pewnie. Starsza ma szesnaście, a młodsza czternaście lat.

- Bardzo ładne i wcale nie są grube.

- Grube? – parsknął. – A niby dlaczego miałby być grube, co? A że, w Stanach są same tłuściochy, bo tam wszyscy jedzą w fast-foodach – sprostował rozbawiony.

- Tak jakoś mi się skojarzyło.

- A czy one wiedzą, że mają brata? – zapytałam szybciej, niż zdążyłam pomyśleć.

Zmieszana odwróciłam twarz w jego stronę, a wtedy on skinął głową.

- To znaczy, tak mi powiedziała. Że jej rodzina wie – uzupełnił.

Sprawiał wrażenie szczęśliwego i zadowolonego. Jakby miał się przede mną, czym pochwalić. Czymś innym od tego, co zobaczyłam u niego w domu. Kimś, kto reprezentował sobą jakieś pozytywne emocje. I dziwiło mnie to, a zarazem imponowało w jego postawie, gdyż cieszył się szczęściem swojej matki, która go puściła. Wcale nie był na nią zły, nie złorzeczył i nie miał pretensji o to, że zostawiła go samego z psychopatą, a sama ułożyła sobie życie od nowa. Oczywiście nie było w tym nic prostego, bo podobno została zmuszona do tego, by go porzucić, ale mimo wszystko ... Był tylko dzieckiem skrzywdzonym przez los, a i tak patrzył na to w pozytywny sposób.

Sunrise BabyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz