14.

110 11 4
                                    

Pomocnik zdziwił się bardzo, gdy zamiast bólu, na twarzy przyjaciela dostrzegł szeroki uśmiech, a zaraz potem gest zachęcający do dalszej walki. 'Cały Mark' przeszło mu przez myśl zanim odpowiedział w stronę bramkarza tym samym. Gwizdek. Piłka znów ruszyła. Na nieszczęście Raimona do piłki jako pierwsi dotarli zawodnicy Zeusa. Sprawnie wyminęli pomocników i obrońców znów znajdując się pod bramką, która strzegł Mark. I już gdy zmierzali do oddania strzału, plany zburzył im niebiesko-włosy obrońca raimona, pięknym wślizgiem zabierając piłkę i natychmiast przekazując ją w stronę pomocników zespołu. Nathan wstał, otrzepał spodnie i jeszcze ostatni raz zerkając na zaskoczone twarze napastników, odbiegł uśmiechając się lekko. Po akcji pomocników, którzy w świetnym stylu wykiwali resztę zespołu Zeusa, nadeszła kolej Axela i Kevina.

-To jedyna taka okazja- mruknął ten drugi, gdy biegł do przodu nadal wzrokiem śledząc lecącą ku niemu piłkę.

Futbolówka opadła na ziemię, a zaraz przy niej był już Kevin.
Szybka wymiana podań i napastnicy już stali przed zaskoczonym bramkarzem Zeusa. Jako, że Kevin wysunął się z piłką do przodu, strzelił jako pierwszy używając swojego hissatsu, jednak siła była zbyt mała i chwilę później wybita piłka szybowała w powietrzu tuż pod nogi kapitana Zeusa. Jednakże! Zanim tam dotarła, w powietrzu została przejęta przez innego blondyna. Pierwszy napastnik Raimona tylko czekał na sprzyjającą okazję i gdy piłka znalazła się na odpowiedniej wysokości, wkładając w to całą siłę i determinacje jaka się w nim zrodziła z chęci zdobycia wyrównawczego gola, strzelił przy pomocy Ognistego Tornada, wypalając w powietrzu ognistą ścieżkę, kierującą się wprost do bramki rwali.

-GOOOOOOOOOL!!- zawył do mikrofonu komentator, wstając jednocześnie tak energicznie, że przewrócił krzesło.

-Taaak! Brawo Axel! Tak trzymać, dokopiemy im!!

Jednak w pierwszej połowie nie padł już żaden gol. Gra znów była wyrównana, zawodnicy obu drużyn męczyli się biegając to w jedną, to w drugą. Za piłką i z powrotem. Główna akcja toczyła się na samym środku boiska, gdzie było najwięcej zawodników. Co jakiś czas przenosiło się pod jedną z bramek, by zaraz wrócić znów na centralną część murawy.
Gdy rozległ się gwizdek oznajmiający przerwę, wyczerpani zawodnicy włócząc nogami udali się do szatni. Jedynie Steve, w przeciwieństwie do reszty, nadal miał na tyle dużo sił, by szybciej niż inni pobiec do przejścia mającego zaprowadzić ich do szatni. Oczywiście powodem tej energii, którą nadal w sobie miał było nie co innego, jak brak jakiegokolwiek zaangażowania w grę. Nie raz piłka, która do niego trafiała, została później niecelnie oddana, przejęta przez Zeusa, lub totalnie przepuszczona, gdyż brunet nie zdążył do niej dopiec. Koniec końców reszta przestała do niej podawać w efekcie czego obrończyni stała jak kołek na boisku przyglądając się tylko grze pozostałych.

-Ja nie rozumiem- obolały Max szedł między resztą zawodników, pocierając czerwone od upadku łokcie.- Dlaczego trener nie zdjął go z boiska... Gdyby wszedł ktoś inny...

-Tak- poparł go niechętnie Erick, którego postawa chłopaka bardzo zdenerwowała.- przynajmniej gralibyśmy w jedenastu....

-Gdzie on właściwie poszedł?- Nelly, która szła obok bruneta zaczęła rozglądać się za towarzyszem, jednak nigdzie go nie było.- Ktoś coś widział?

-Wyrwał się do przodu... pewnie już jest w szatni- odparł Kevin przyśpieszając kroku.

-Nie w szatni....-Max stanął powodując, ze reszta wpadła na niego robiąc przy tym sporo hałasu. Chłopak jednak uciszył ich szybko wskazując na odległy zakręt korytarza po lewej stronie.

- Steve i.... Byron?- Nathan stał w szoku dopóki reszta drużyny nie pociągnęła go za sobą, aby się schował. Scena przed nimi wyglądała następująco: Stojąca na przeciw para. Chłopak przekazujący drugiemu białe pudełko po tabletkach... a raczej z tabletkami.
Skojarzenia przyszły same. Tym bardziej gdy doszła do nich rozmowa toczona między parą.

-Przyniosłeś?- zapytał zdenerwowany brunet, Aphrodi kiwnął głową potwierdzająco- Daj to szybko, póki nikt nie idzie- powiedział półszeptem.

Blondyn jedną ręką chwycił jego koszulkę na brzuchu i delikatnie pociągnął w swoją stronę, tak, że chłopak musiał zrobić dwa małe kroczki w przód. Drugą wolną ręką dał mu pudełko z tabletkami, tak by wykonać jak najmniej niepotrzebnych gestów.

-Dobra, dzięki- rzucił szybko i odwracał się by odejść.

-Widzieli nas?- zapytała szeptem.

-Yhym, pomyślałem, że możemy zapewnić im odrobinę rozrywki- mruknął cicho.

-Szybko zmywajmy się zanim nas zauważą- Axel poprowadził resztę do szatni gdzie rozwiązała się dyskusja na temat widzianego przed chwilą zdarzenia.
Steve wrócił do szatni i powoli zamknął za sobą drzwi. Gdy się odwrócił stanął twarzą w twarz z rozwścieczonymi spojrzeniami kolegów z drużyny. Na szczęście dla niej trener udał się parę chwil wcześniej do karawanu po jakieś dokumenty. Irytacja wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem i dobrymi manierami.

-Czego?- zapytał z wyrzutem mierząc wściekłym spojrzeniem każdego z nich

-Co on ci dał!- prawie krzyknął wściekły Nathan- Pokaż to natychmiast.

-Nie bądź żałosny- usłyszał w odpowiedzi.

-Ty...- krzyknął na nią, w jednej chwili brunet podskoczyła do niego i zacisnęła dłoń na jego koszulce i pociągnęła w swoim kierunku, tak, że jej twarz była przy jego.

-Zapamiętaj sobie raz na zawsze, ze mną się nie zaczyna- syknął, chłopak był na tyle blisko, że mógł dokładnie zauważyć, że Steve ma sporo powiększone źrenice.

-H-hej uspokójcie się oboje- sytuację próbował załagodzić Mark.

-Skoro tak bardzo wam zależy- chłopak puścił ... i wyciągnął z torby pudełko z tabletkami- O to wam chodzi, czyż nie?- rzucił je w kierunku chłopaków- Przeczytajcie sobie. Powinno was to zainteresować- dodał z sarkazmem

-Co to?- pytali między sobą.

-Tabletki antykoncepcyjne, sieroty- powiedziała z wyższością w głosie

-Co? Po co? PRZECIEŻ JESTEŚ CHŁOPAKIEM!

-Nie mówcie, że nadal wierzycie, że dzieci biorą się z kapusty. Takie tabletki się bierze, by nie zajść w nieplanowaną ciążę, głąby. Tłumaczyć dalej?!

-A-ale...

-Tak, są moje. Jeśli was to interesuje to nie trzymamy się tylko za rączki i nie patrzymy w oczka z uśmiechem na ustach- zaśmiał się.

-I on ci takie coś załatwia?- zapytała z podejrzeniem i rumieńcem na twarzy Nelly

-Zostawiłem u niego... po ostatnim razie

-Takie tabletki powinno się brać o jednakowej porze, a ty brałaś je w różnych godzinach- zauważyła Nelly.

-Widzę, że jesteś obeznana w tym temacie. Te są nowością na rynku, można je brać w różnym czasie, ważne by codziennie- podeszła do Marka, trzymającego opakowanie i zabrała je. Zadowolona z siebie przeszła do części szatni należącej do dziewczyn i tam schowała pudełko ponowie do torby. Tam w środku było inne, identyczne. To powinno ich uspokoić i odrobinę ujarzmić, pomyślał zapinając plecak.

Ło, 1030 słów :v
Jak myślicie, po co Steve'owi tabletki?

To Tylko Ja... ❁INAZUMA ELEVEN❁Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz