C.H.A.P.T.E.R O.N.E

908 46 11
                                    


Kiedy pojazd przemierzał ulice miasta, nad Detroit nadciągnęła ulewa.

Najpierw z rzadka spadające krople wydawały się jedynie przypadkowymi plamkami na chodnikach.
Potem jednak z nieba runęła ściana deszczu zupełnie jakby cały stan Michigan był niecką pod wodospadem.

Rozmiar opadów przegoniłby każdego przeciętnego Smitha do domu ale policyjna detektyw Jade Humpries i jej androidka modelu RK1200 dzielnie brnęły w samo ich epicentrum.

- Załóż kaptur.- Jade wskazała na kurtkę swojej towarzyszki- Zmokną ci włosy.-

RK1200 skinęła głową i posłusznie wykonała polecenie.

Naciągnęła materiał na czarne, sięgające do pasa pukle włosów.
Jako reprezentantka nowego i zarazem pierwszego modelu od CyberLife, który firma wypuściła po rewolucji, nie mogła pozwolić na to by parę odstających kosmyków zrujnowało jej wizerunek.

Jako iż była nowością stworzony dla niej ubiór również znacznie różnił się od poprzednich. Przygotowano dla niej zestawy odpowiednie do pór roku.

Wersja jesienno-zimowa składała się
z czarnego golfu ze znakiem CyberLife, brązowej kurtki z futrzanym kołnierzem, czarnych dopasowanych spodni i wysokich do kolana ciężkich butów.

Zapewne gdyby nie dioda, święcąca na niebiesko przy prawej skroni RK1200 zapewne niczym nie różniłaby się od zwykłej kobiety.

Pani detektyw i androidka wysiadły
z samochodu i podążyły w kierunku drzwi domu porucznika Hanka Andersona. Zamierzały go poinformować o konieczności stawienia się na posterunku.

Kapitan  Jeffrey Fowler wznowił działalność departamentu do spraw defektów, gdyż ludzie wciąż nie byli nastawieni przychylnie do androidów po wydarzeniach zeszłorocznej rewolucji.

Jade zapukała do drzwi domu
i powietrze wypełnił głuchy odgłos uderzania o drewno.
Jej towarzyska natomiast zaczęła analizę otoczenia.

Był dwudziesty listopada, godzina dziewiętnasta trzydzieści pięć
i czterdzieści sześć sekund, wilgotność powietrza wynosiła siedemdziesiąt pięć procent, a temperatura eskalowała
w okolicy dziesięciu stopni Celsjusza. To by wyjaśniało dlaczego detektyw Humpries trzęsła się z zimna.

Po chwili drzwi uchyliły się na długość łańcucha, który przytrzymywał je
w miejscu. Jakieś dwa- trzy cale od framugi.
Stanął w nich wysoki szatyn
z bernardynem przy nodze.

- Dobry wieczór.- Jade kiwnęła lekko głową- Czy zastałyśmy porucznika Andersona?-

Szatyn nie odpowiedział.
Przeniósł wzrok na RK1200 i androidka dostrzegła diodę na jego głowie. Świeciła się ona na żółto.

- Nazywam się Jade Humpries.- czerwonowłosa pani detektyw kontynuowała swoją wypowiedź- Detektyw śledcza policji miasta Detroit.

- A pani towarzyszka?- głos szatyna wypełniło chłodne zainteresowanie.

- Mam na imię Laura.- rzekła brunetka- Jestem androidem przysłanym przez CyberLife.-

- Komisarz Fowler poinformował nas, że będziemy mieć dziś gości. Porucznik już was oczekuje. Zapraszam.- gdy Laura ponownie usłyszała głos rozmówcy zeskanowała jego twarz.

Wyświetliło jej się bardzo dużo informacji na jego temat.
Android, model RK800, imię Connor, właściciela brak, prawdopodobieństwo samozniszczenia niskie.

RK1200 rozpoznała go. Rok temu to właśnie Connor wyprowadził na ulice tysiące androidów z wieży CyberLife.

- Zapraszam.- powiedział android otwierając drzwi na oścież.

RK800 wskazał ręką na wnętrze domu. Jade weszła pierwsza, natomiast Laura pogłaskała bernardyna, wciąż siedzącego przy nodze Connora. Zwierzę zamerdało ogonem.

Następnie androidka otrzepała buty
z błota i zaczęła nimi zamaszyście jeździć po wycieraczce.

- Ile można na ciebie czekać?!- zawołała Humpries z wnętrza budynku.

Brunetka ściągnęła buty i ustawiła je równiutko przy ścianie po czym jeszcze raz musnęła ręką grzbiet psa, który cały czas się jej przyglądał.

- Sumo cię chyba polubił.- stwierdził szatyn, uśmiechając się lekko.

- Ej wy tam!- do receptorów Laury dotarł męski głos- Macie zamiar zamieszkać w tym przedpokoju?!-

- Już idziemy Hank!- zawołał Connor
i puścił RK1200 przodem do salonu.

Tam Laura zidentyfikowała porucznika Hanka Andersona i usiadła na wskazanym przez niego miejscu.

- Komendant Fowler wzywa was do siebie Hank. Został wznowiony wydział do spraw defektów. – stwierdziła Jade- Powinniście postąpić zgodnie z wolą przełożonego.-

- Nic nie powinniśmy.- porucznik podniósł do góry otwarte dłonie- Zostawcie nas w spokoju.-

- Nie możemy lekceważyć tego typu sytuacji.- do rozmowy dołączył Connor- Zwłaszcza, że znów chodzi o moich ludzi. Nie możemy stracić tego o co tak bardzo walczyliśmy.-

- Masz rację...- mruknął Anderson- Ale naprawdę chcesz się znów mieszać w to bagno?-

- Niezbyt.- odparł RK800 szczerze- Ale nie mógłbym siedzieć spokojnie, jeśli ktoś inny by się tym zajmował.-
*****
- Powiedz ty mi no synu...- to były pierwsze słowa jakie Hank skierował do Connora po tym jak RK1200 i Jade Humpries opuściły budynek- Co ci się tak na romanse zebrało?-

- Romanse?- android uniósł brew
w zdumieniu po czym zabrał się za zbieranie pozostawionych na stole brudnych talerzy, a Sumo przyglądał mu się z legowiska, znajdującego się na kuchennej podłodze.

Android wrzucił do zlewu również pozostawione na blacie kubki jeszcze ze śniadania. Ilość brudnych naczyń
w tym budynku zdawała się nie mieć końca.

Niby mieszkało ich tu dwóch plus pies, a Connor nie musiał jeść, jednak sprzątania było mnóstwo.
Niemalże jak za cały pułk wojska.

- No z tą Laurą. Widziałem jak na nią patrzysz.- Anderson uśmiechnął się lekko- Podoba ci się.-

- Nawet jeśli to wciąż jestem zbyt „świeży" w byciu żywym by to zrozumieć.- westchnął RK800.

- Jest też inna sprawa Connor.- powiedział Hank- Dużo gorsza. Laura nie jest defektem.-

¿D.E.V.I.A.N.T.?|dbh ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz