Początek marca a na zewnątrz dalej sypał śnieg i był silny wiatr. Cały park był doszczętnie zasypany a ta cała biel sprawiała, że czułam się coraz bardziej przygnębiona i chora od wspomnień oraz nieprzespanych nocy przez jednego idiotę : Chrisa . Nie, nie był miłością mojego życia, ale związek z nim był nadzieją, że to właśnie się zmieni. Czułam się wtedy silniejsza, bo nie byłam sama. On był moim wsparciem i pewną ochroną, wtedy kiedy myślałam, ze stracę swoje serce dla kogoś, kto był nie dla mnie. Mijało już 6 miesięcy od zerwania a ja dalej nie mogłam oswoić się z tą głupią myślą, że nie mam prawa na niego patrzeć .Prawda była taka, że to on mnie rzucił i to dla kogo?
Dla jakiejś Oliwii-nowej uczennicy, która od razu wskoczyła mu do łóżka, nie czekając na nic i nie zastanawiając się nad tym co mogę poczuć.
Ah, to właśnie była moja rzeczywistość.
Myślami wciąż byłam przy tym dniu, gdy oplotła go swymi opalonymi ramionami w pasie i z pogardą spojrzała na mnie podczas, gdy spotkaliśmy się właśnie w tym parku parę dni po rozpoczęciu nowego roku szkolnego.
Pamiętam ten ból. Jednak zasługiwałam na niego. Oszukiwałam wtedy siebie i jego.
Co było potem?
Ledwo wróciłam tego dnia do domu przez całą drogę biegnąc wściekła, na telefonie czekała już wiadomość, przez którą cały świat pękną jak szkło. Wszystko rozsypało się w miliony części pozostawiając łzy.
Szuranie moich butów po śniegu, nie wywierało na mnie wrażenia. Szłam dalej udając nieprzystępna a tak naprawdę byłam zamyślona .Czułam ,że jednak coś wokół nas się zmienia. Świat, który dotychczas znałam jakby zaczął szybko biec do przodu, zapominając nauczyć mnie nadążać za nim, co wprawiało mnie w dziwne wrażenie, iż nie długo coś się zmieni w moim życiu. Teraz idąc, nie wiedziałam jeszcze nic i nie zważałam na to, że było już popołudnie a obok mnie szła równie zamyślona Gwen -moja najdroższa przyjaciółka.
-Ej dziewczyny, czekajcie!-usłyszałyśmy znany piskliwy głos i obie znużone codziennością odwróciłyśmy głowy.
Nie, znowu to samo-jęknęłam w myślach-za nami w białych kozaczkach na 5 cm szpilce szła Klara-nasz szkolny blond popapraniec, który jak wszystkie inne plastiki musiał mieć różowe tipsy, krótką miniówę i tonę tapety na twarzy. Nie znosiłyśmy jej z Gwen, ale ona nie odpuszczała nam i chodziła za nami .Wiedziałam, że mnie nie lubi i jest miła dla mnie ze względu na Gwen. Przypuszczałam nie raz, że chodziło o popularność mojej przyjaciółki, gdyż była nią wręcz obleczona. Wszyscy lubili i szanowali Gwen, bo miała w sobie magnes do przyciągania ludzi i oczarowywała swoją osobą. Poza tym miała też charyzmę, miała podejście do każdego i nie zadzierała nosa. Nie raz zastanawiałam się, dlaczego to właśnie mnie: małego, niepozornego emo w czerni wybrała sobie na przyjaciółkę?W przeciwieństwie do niej, nie byłam zbytnio lubiana czy podziwiana, miałam niską samoocenę i nigdy nie zabiegałam o jej względy a ona i tak po prostu była przy mnie bez względu na wszystko, nie zamieniając mnie na towarzystwo ludzi, którzy naprawdę chcieli ją w swoim gronie.
-Pomyślcie dziewczyny, jeszcze tylko miesiąc i koniec szkoły-odezwała się z boku Klara, dochodząc do nas z jakąś energia i zmierzyła mnie swymi niebieskimi oczami, zakręcając na palcu włosa o jasnej barwie.
Pustak, któremu jedynie w głowie było to by wszyscy ją kochali, aby zaliczyć jak najwięcej imprez i poderwać kogoś sensownego. Zastanawiałam się jak to możliwe, że ja i Gwen jeszcze znosimy jej towarzystwo?
-Wyobrażacie sobie, ilu przystojniaków zacznie się tu kręcić i w ogóle...-zaczęła, nakręcając się z minuty na minute coraz bardziej i co gorsza, chyba zapomniała o znaczeniu słowa:"cisza„.
Szczerze, nie mogłam jej znieść. Jej monolog był tak denny, że nie mogłam skupić się na niczym. Wyciągnęłam ukradkiem słuchawkę od mp3 z kieszonki mojej czarnej kurtki i włożyłam do ucha na co Gwen uśmiechnęła się porozumiewawczo. Chwile potem pożegnałam się z dziewczynami i dalej zadumana ruszyłam na przystanek, bo zaraz miał podjeżdżać autobus w stronę mojego domu .Ledwo do niego doszłam a kierowca podjechał mi prosto po nos, drzwi otwarły się a ja weszłam do środka i zajęłam miejsce na przedostatnim siedzeniu przy oknie.
Kim byłam?
Patrzyłam w swoje odbicie w oknie. Miałam zielone oczy po babci i brązowe włosy po matce, które w tej chwili były od paru tygodni przefarbowane na czarno .Nie miałam w domu kota czy psa, papugi czy chomika, nic z tych rzeczy. Miałam w swym życiu pełno tajemnic, które tkwiły w moim sercu. Do tego wszystkiego dochodziła nie odwzajemniona miłość i poczucie bycia gorszą przez Chrisa. Nie posiadałam też rodzeństwa, tylko dwoje wiecznie zapracowanych rodziców.
Przystanek: Loitsche. W ostatniej chwili złapałam swoja torbę szkolna i przebiegłam cały autobus, aby zdążyć wysiąść a gdy mi się to udało ruszyłam w stronę domu. W skrzynce był list, wyciągnęłam go i miętoląc w dłoni weszłam do środka. Cisza. Skrzypniecie drzwiami odbiło się od ścian. Nikogo nie zainteresowało to, gdyż nie zastałam nikogo z domowników .Poczłapałam do kuchni i zrzuciłam niedbale torbę z książkami na podłogę, po czym zdjęłam kurtkę i buty, wbijając się w kapcie .Cisza .Nie znosiłam jej, więc włączyłam radio i napiłam się soku. W mikrofalówce czekało na mnie danie, zostawione przez mamę .Teraz wystarczyło tylko nastawić zegar i cieszyć się jego smakiem, jednak najpierw usiadłam i otworzyłam bez pardonu list, nie patrząc do kogo jest zaadresowany. Czytałam a każda linijka i każdy urzędowy tekst sprawiał, że wrastałam w krzesło z przerażenia .Nie wierzyłam a jednak miałam przed sobą wezwanie do sądu dla mojego ojca i mamy na sprawę rozwodową .Nie, tylko nie to .Nie mogłam uwierzyć, jak to możliwe. Przecież oni nigdy się nie kłócili, przecież..wiec dlaczego? Rozprawa w sądzie miała się odbyć już pojutrze .Zamarłam na moment, gdy to do mnie dotarło a szklanka z sokiem poleciała na podłogę rozlewając płyn .Czułam się jak w kiepskim koszmarze .Koszmarze, który co w tym wszystkim było najgorsze okazał się rzeczywistością. Jakimś cudem dostałam się na górę do pokoju i siedząc z podciągniętymi kolanami pod brodę na łóżku, myślałam nad pismem, które dostał mój ojciec. Wszystko wydawało się być nie możliwe. Żyłam z dwojgiem ludzi, którzy nigdy się nie kochali, wiec po co za siebie wychodzili?Jak mogłam nie zauważyć, że te ich serdeczności, które serwowali sobie każdego dnia to tylko przykrywka dla mnie. Jedynie jakieś nic nie znaczące puste gesty, to chwile kłamstwa i oszukiwania mojej osoby .Czułam się strasznie. Drzwi od garażu zamknęły się z łoskotem a z samochodu wysiadła mama i z siatami pełnych zakupów ruszyła do domu. Obserwowałam ją przez okno w swoim pokoju, ale ona mnie nie widziała .A więc żyłam w utopii, której tak naprawdę nie było?
Drzwi od pokoju drgnęły i z lekkim skrzypnięciem ukazały mi oblicze mojej mamy
-O, już jesteś-rzekła z entuzjazmem-jak minął Ci dzień?
-Może być-westchnęłam i spojrzałam w okno, za którym kryło się szare niebo.
-Hmm..to chyba dobrze-mruknęła, widząc moją nieskłonność do rozmowy z nią- to ja pójdę rozpakować zakupy-dodała i wycofała się. Znów zostałam sama w swoim intymnym światku czterech ścian z kłamstwami i fałszywą miną szczęścia, która gościła na niej. Wstałam z łózka i podeszłam do lustra, które umieszczone było na drzwiach mojej szafy, przyglądnęłam się swojemu ponuremu wyglądowi .Dzwonek od drzwi rozniósł się po domu a ja poprawiłam odstający kosmyk na głowie.Po chwili do uszu doszło mnie także pukanie do drzwi.
-Proszę-rzuciłam automatycznie a do pokoju weszła Gwen.
-Cześć, ponownie- uśmiechnęła się i spojrzała na mnie swoimi szarymi tęczówkami, na co chcąc odwzajemnić uśmiech wysiliłam się na niego, ale zamiast pogodnej miny otrzymałam grymas.
-Coś się stało, Leno?-zapytała poważnym głosem.
-Nic-burknęłam, chcąc ją zbyć i podeszłam do okna.
-A jednak coś się musiało wydarzyć-zauważyła i stanęła za mną, odgarniając moje czarne włosy z ramienia.
-Tak i wcale nie jest mi z tym do śmiechu-odparłam ponuro.
-Chris?
-Nie, chociaż w sumie też.
-To przez niego byłaś taka zamyślona idąc przez park?
-Tak, ale stało się coś gorszego-powiedziałam końcem swych możliwości a wielka gula goryczy stanęła w gardle. Obraz lekko rozmazywał się już i wszystko za oknem stało się tylko jedną wielka biała plamą bez kontrastu .Odwróciłam się do dziewczyny a ona zmierzyła mnie uważnie wzrokiem, po czym przytuliła-moi rodzice się rozwodzą-wychlipałam.
-Jak to się rozwodzą? Nie rozumie? Może źle coś usłyszałaś-podsunęła.
-Nie, dziś przyszły papiery do nich, ze mają sprawę pojutrze-łzy nie przestawały lecieć z oczu-moje życie legło w gruzach..
-Cicho, ciii- przyjaciółka łagodnie głaskała moje plecy, próbując uspokoić mnie i zmniejszyć emocje, które teraz rozszarpywały dusze w bolesnej walce wyobrażeń, tego jak będzie wyglądało moje życie po ich rozstaniu-Twoja mama już wie, ze widziałaś te pismo?-zapytała Gwen
-Nie, nie przyznałam się-odparłam, wysuwając się z ramion.
-Może powinnaś jej powiedzieć, przyznać się i spytać..-zaproponowała-może to jakaś pomyłka.
-Jak pomyłka?Co ty mówisz? Tam było nazwisko mojego ojca, nazwisko mojej matki i wyraźnie zaznaczony powód spotkania w sądzie..-zaczęłam prawie wrzeszczeć, nie mogąc pohamować uczuć, które skraplały się cały czas i zjeżdżały po policzkach.
-Lena, uspokój się-chwyciła moje ramiona i potrząsnęła nimi-Lena!
-Przepraszam-bąknęłam i rzuciłam się do swej torby szkolnej w poszukiwaniu chusteczek, gdy je znalazłam stanęłam znowu przed lustrem i zmazałam czarne łzy, które rozwaliły mi całkowicie makijaż.
CZYTASZ
You're my star. My Bleeding star.
RomanceLena jest emo i jest także nastolatką mieszkającą w Niemczech. Od wielu lat trzyma w tajemnicy, że jest zakochana w pewnym chłopaku, który wydaje się jej nie osiągalny. Pewnego dnia, kiedy wraca do domu dowiaduje się, iż jej rodzice zamierzają rozw...