Rozdział 13

108 10 0
                                    

  Wyszłam na spacer. Zbliżał się koniec dnia i chmury na horyzoncie zbijały się w granat oraz zabłysło kilka punkcików na niebie. Włożyłam słuchawki do uszu. Byłam dalej oszołomiona tą wiadomością i teraz po prostu szłam nie zważając już na nic. Nie wiadomo kiedy doszłam do ulicy domu Kaulitzów, byłam tak daleko od swojego. Nie wiem czemu stanęłam przed oknami w domu bliźniaków .Światła w całym budynku były zgaszone a cisza zalegała wokół, uświadamiając mi, że jest chłodno tu. Tu w środku, gdy widzę opustoszały ich dom. Wróciłam się, lecz w drodze powrotnej już nie spacerowałam, ale biegłam. Było późno a ja miałam poznać zaraz Felixa- nowego faceta mojej matki .Już widziałam w myślach jak mama wymusza się na sztuczne uśmiechy dla jakiegoś tam faceta przez brak mnie przy stole.

Dotarłam do domu, zrzuciłam ze stop trampki w przedpokoju i wparowałam bez pardonu do kuchni .Przy stole odświętnie udekorowanymi zapalonymi świecami siedziała mama i on. W pierwszej chwili mnie zatkało, inaczej wyobrażałam sobie tego faceta. Myślałam, że będzie jakimś łysiejącym się gostkiem z brzuszkiem od piwa. Jednak moje wyobrażenie rozmyło się widząc wysportowanego mężczyznę po 40, z czarnymi dłuższymi włosami, lekkim zarostem i uśmiechem jak z jakieś reklamy dobrej pasty do zębów. Wstał od stołu a ja poczułam drżenie nóg i przełknęłam ślinę.
-Jestem Felix-wyciągnął w moją stronę rękę a mnie totalnie zamurowało, kiedy stał przede mną. Znieruchomiałam.
Moja mama rzuciła mi spojrzenie, które nakazało mi uścisnąć dłoń mężczyzny.
-Lena-wykrztusiłam ostatkiem sił.
-Może przeprosiłabyś nas za spóźnienie-usłyszałam mamę, puszczając dłoń Felixa
-Liso, nie stresuj Leny-powiedział stonowanym głosem a moja mama włożyła sobie widelcem trochę sałatki do ust i przegryzła ją lekko niezadowolona.
Stałam chwilę jeszcze w bezruchu a potem jak niema dosiadłam się do stołu, przy którym przygotowane było dla mnie miejsce. Popatrzyłam jeszcze raz na Felixa nie wydawał mi się już taki okropny .Potrafił uspokoić moja mamę jednym zdaniem. Mogłabym uznać, ze takim zachowaniem się trochę porządził, ale z drugiej strony dobrze, że uciszył jej narzekanie, raczej nie na miejscu byłaby teraz kłótnia. Nałożyłam na talerz trochę sałatki i jeszcze raz zerknęłam na niego. Opowiadał coś ożywionym głosem. Zastanawiałam się, czy jest taki zawsze, czy po prostu gra „spoko kolesia" by nam jakoś zaimponować.
Wzięłam trochę jedzenia z talerza na widelec i zaczepiłam wzrokiem nieobecna cień paproci, który odbijał się w kącie.
-..i wyjeżdżam teraz do Koln w delegację na 4 dni, ale jak wrócę pomogę Lisie z przeprowadzką.
-Że co?!-wypaliłam a na podłogę z przeraźliwym dźwiękiem upadł mój widelec-wyprowadzasz się?-spojrzałam na matkę.
-Wspominałam Ci kiedyś..
-Nie sądziłam, że mówisz to poważnie-rzuciłam- Tak po prostu zostawisz mnie tu samą?Tak bez mojej zgody odejdziesz?
-Lena, nie histeryzuj i nie prowokuj do kłótni. Przecież będę mieszkała zaledwie kilka kilometrów od ciebie, będziesz mogła do mnie po szkole przychodzić.
-Że co?!-powtórzyłam pytanie, tym razem z wściekłością.
-Przeprowadzam się tylko do Magdeburga.
-I niby jak się będziemy widywać, jak ty całe dnie siedzisz w pracy?
-Popołudniu możesz przecież przychodzić do mnie po szkole albo przyjeżdżać wieczorami-powiedziała, nie widząc w tym żadnego problemu a takowy był. Odsunęłam swój talerz na środek stołu i oparłam się o oparcie krzesła. Naburmuszyłam się i zaplotłam dłonie na piersiach. Byłam wściekła. Miałam zamieszkać za chwile sama a nie czułam się w ogóle na siłach by to zrobić. Przecież ja byłam jeszcze prawie dzieckiem. W tej chwili czułam się jak porzucona, jak sierota a Felix z mamą patrzyli na mnie w milczeniu, czekając na jakąś reakcje z mojej strony .Jeszcze raz powtórzyłam w myślach całe zdanie faceta mamy .Dopiero teraz zorientowałam się co powiedział. Mówił, że jedzie do Koln, tam gdzie była Gwen i chłopaki .Jechał tam gdzie miał się odbyć ich koncert. Dokładnie do tego miasta, w którym mieszkał mój ojciec. Nie mogłam przepuścić takiej okazji. Po prostu nie mogłam.
-Chce jechać do Koln- wypaliłam trochę rozkapryszonym tonem.
-Nie-matka odłożyła papierową serwetkę w nerwach-nie puszcze cie tak daleko!-wstała i zaczęła zbierać talerze, po czym włożyła je a raczej wrzuciła tak mocno do zlewu, że zastanawiałam się czy któryś nie pękną.
-Felix, jedzie w delegację do Koln, prawda?-spojrzałam na faceta, który kiwnął głową wycierając usta-mógłby mnie podrzucić do ojca na te kilka dni a potem bym z nim wróciła.
-Nie ma mowy!-mojej mamie puściły nerwy i uraczyła nas krzykiem.
-Liso, uspokój się-Felix, wstał i delikatnie objął jej ramiona-przecież mogę to zrobić.
-No właśnie-przerwałam mu-a skoro sama mogę mieszkać to i mogę pojechać do Koln
-Pojechanie do Koln i spędzanie z ojcem czasu wcale nie jest takie bezpieczne jak mieszkanie samej w Loitsche
-Dlaczego?-zmierzyłam ją wzrokiem
-Bo..bo..bo nie ufam twojemu ojcu-wypaliła
-Liso..-zaczął Felix.
-Jeżeli mnie nie puścisz, to nie zgodzę się na żadną przeprowadzkę i napisze podanie do trybunału praw dziecka o złe traktowanie mojej osoby-wyrzuciłam z siebie.
-Lena, nie jesteś już dzieckiem-westchnęła moja rodzicielka
-Prawnie nie mam jeszcze skończonej 18-powiedziałam odważnie a moja matka opuściła dłonie zrezygnowana.
-No dobra-wydusiła z siebie niezadowolona-ale masz na siebie uważać.

Tymże sposobem udało mi się przekonać mamę i zaraz musiałam się pakować, bo następnego dnia z samego rana samochód pod domem zatrąbił klaksonem a ja ze spakowaną torbą wybiegłam do srebrnej bryki. Felix wyglądał na wypoczętego, mimo wczorajszego dość ciężkiego wieczoru ze mną i mamą. Jednak teraz się to nie liczyło, gdyż jechałam w stronę Koln, sama nie wiedząc, po co. Wiedziałam, że chce się dostać na koncert. Dlaczego? Miałam w sobie nikłą nadzieje, że spotkam gdzieś Gwen i zapytam, wyjaśnię, czy dowiem się czy Bill faktycznie jest z nią. Droga mijała gładko .Rozmawiałam z facetem mamy. Dowiedziałam się kilku rzeczy, choćby to, ze był kiedyś żonaty, ale jego żona zmarła na raka 8 lat temu. Słuchałam tego człowieka i chciałam wyczytać z każdego spojrzenia jakieś kłamstwo lub błąd by pokazać, że ojciec był i jest lepszy a ten rozwód to jakaś ich pomyłka w życiu, nie wyjście z pustych relacji. Jednak Felix wydawał się czysty jak łza, w każdym słowie i czynie. Miał pracę, którą lubił, był konsekwentny, zadbany, przystojny, miał kasę, własny dom, samochód, był uprzejmy i nie miał nawet nałogów .Jakiś ideał normalnie!Nie dostrzegałam w nim żadnych wad na tą chwile i może dlatego mama się w nim zakochała?A może chodziło tylko o kasę i ustawienie się? A może jedno i drugie?Pytania błądziły po głowie a świadomość tego, ze po powrocie faktycznie zamieszkam sama dobijała mnie z lekka .Chwilami milczałam a momentami słuchałam jego opowieści o podróżach po Europie.
-..i pamiętaj zawsze, gdy sobie nie radzisz z sytuacją, z uczuciami warto czymś się zająć, by nie oszaleć-usłyszałam, odwracając wzrok od szyby-to dlatego tak dużo podróżowałem i pracowałem. Nie chciałem zniszczyć swego życia przez brak Ann.
-Rozumie-odparłam
-Hmm, zdaje się, ze chyba dojechaliśmy na miejsce-spostrzegł a ja usiadłam prosto i odpięłam pas.
-Dzięki, za podwiezienie i przekonanie mamy do mojego pomysłu-rzuciłam otwierając drzwi.
-Nie ma sprawy, ale uważaj na siebie-zastrzegł- to widzimy się w piątek rano tutaj, tak?
-Tak-odrzekłam wysiadając z samochodu z zamiarem odejścia.
-Czekaj-zawołał jeszcze Felix, wyciągając coś z portfela-masz tutaj mój nr telefonu w razie czego, dzwoń
-Dobrze-wzięłam wizytówkę od faceta a potem patrzyłam już tylko jak odjeżdża w strugach zachodzącego dnia.

Byłam na miejscu-dopiero zdałam sobie sprawę, stojąc to pod blokiem, w którym tato wynajmował mieszkanie. Rozglądnęłam się .Dzielnica nie wyglądała na ponurą, było tu dość kolorowo, mimo iż w ciemnościach nie wiele dawało się dojrzeć.
Jedyne co zauważyłam to zarysy klombów z kwiatami, w oddali placu zabaw, jakiejś malej skromnej fontanny i kilku ławeczek. Spostrzegłam burze kwiatów zasadzonych tutaj te bardziej wyraziste kolory rzuciły się w oczy od razu, te mniej były już przyćmione mrokiem. Weszłam do środka i wyjęłam zmiętoloną kartkę z kieszonki rurek, jeszcze raz spojrzałam na adres i zaczęłam szukać nr drzwi, za którymi krył się nowy świat mojego staruszka. Znalazłam .Białe drzwi z czarna liczba 12 na pozłacanej tabliczce wskazywał, że to tu.  

You're my star. My Bleeding star.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz