Rozdział 9
Odebrałam, nie spodziewając się, że to właśnie ją usłyszę z drugiej strony.
-Cześć-przywitała się-jest może u Ciebie, Gwen?-zapytała dziewczyna
-A już myślałam, że dzwonisz do mnie a nie do Gwen-rzuciłam
-No tak. Dzwoniłam na jej telefon, ale go zapomniała a jej mama, która odebrała domowy, powiedziała, iż poszła do ciebie-wyjaśniła, po czym roześmiała się słodko-a więc już dotarła?
-No jest, jest-odparłam-a co? Mam jej coś przekazać czy dać ci ją do telefonu?
-Wiesz sama muszę z nią pogadać, w sprawie naszego wyjścia. Tyle, ze wolałabym to omówić nie przez telefon.
-Jakiego wyjścia?
-No wiesz-usłyszałam słodki głos, pełen euforii-ja i Billy oraz Gwen z Tomem prawdopodobnie wybierzemy się do kina na podwójną randkę.
-Yhym- zagryzłam wargę
-Ah, wzięlibyśmy Cię ze sobą, ale ty nie masz pary a poza tym w tej chwili jest na to za późno, gdyż bilety się skończyły. No i mój Billy, nie za bardzo lubi twoje towarzystwo.
-Nie za bardzo lubi moje towarzystwo-powtórzyłam jej słowa.
-No coś jakby wspominał-powiedziała od niechcenia -więc powiedz Gwen, żeby pomyślała nad tym wyjściem z Tomem, pa-ucięła, rozłączając się a komórka mimowolnie wysunęła mi się z dłoni, czułam wzrastająca złość, ból i rozdarcie. Czułam jak moja dusza potrzebuje pomocy .Myślałam, że zaraz skonam z tego pomieszania.
-Kto dzwonił?
-Oni są jednak razem-wykrztusiłam
-Kto?
-Bill i Klara
-Nieee- Gwen machnęła ręką-jej się tak wydaje i wciąż mu się narzuca, przecież to widać.
-Widać?!Gwen, co Ty chrzanisz?! Ona wybiera się z Billem, Tomem i tobą do kina, beze mnie, bo nie mam chłopaka-ryknęłam wściekła-rozumiesz?!A wiesz jeszcze dlaczego beze mnie?
-Czemu?
- Bo Bill nie znosi mojego towarzystwa-wyrzuciłam z siebie.
-Nie bredź-rzuciła dziewczyna i objęła moje ramiona-pamiętaj, nigdy bym Ci tego nie zrobiła-przytuliła mnie mocniej po przyjacielsku-Klara może stanąć na głowie a ja i tak nie pójdę nigdzie w jej towarzystwie. Jeżeli Bill nie lubi twojego towarzystwa, w co bardzo wątpię to niech liczy się z tym, że ja nie znoszę jej-odparła odważnie.Następny dzień. Poranek, zebrałam się i bez śniadania znów goniłam na autobus, bo za późno wyszłam. Gdy ledwo doszłam do blaszanej budki podjechał i wskoczyłam do niego. Skurcz w żołądku nasilał się, ale ja oczywiście nawet będąc już w szkole nie miałam czasu kupić cokolwiek .Nauczycielom odbiło i za zaległe dni w szkole postanowili mnie pokarać niezapowiedzianymi kartkówkami i przytrzymywaniem na przerwach. Czułam burczenie brzucha, ale za swe zachowanie musiałam odpłacić dziś w szkole wszystko, co opuściłam. Coraz gorzej się czułam w takiej sytuacji .Gwen, odpuścili, gdyż była przewodniczącą klasy a poza tym przygotowywała z sekcją kilku osób program na otwarte dni szkoły. Nikt tak po prawdzie nie miał pewności, czy gdy nie było jej na lekcjach przypadkiem nie załatwiała spraw związanych ze szkołą .Miałam po prostu alibi w przeciwieństwie do mnie .Widziałyśmy się jedynie na jednej przerwie i to przelotnie .Ah, ten dzień wydawał mi się piekłem a bliźniaków nie było w szkole. Ostatnia lekcja -geografia. Mieliśmy dzisiaj o jedne zajęcia mniej, z powodu nieobecności nauczyciela .Jednak pan Lotze, był nie mniej uparty jak reszta belfrów i wyciągnął mnie do odpowiedzi. Stojąc nieopodal biurka nauczyciela i śledząc mapę kraju, mimowolnie zerkałam na zegar zawieszony na ścianie .Minuty dzieliły od dzwonka i końcówki tej rzezi, którą przechodziłam tego dnia. Zamiast zastanawiać się nad zadanymi mi pytaniami pana Lotze, patrzyłam dalej tępo na odbicie naszego kraju na wielkiej płachcie papieru i wzrokiem szukałam tylko miasta- Koln. Tęskniłam za ojcem a on tam właśnie był, na tym skrawku mapy .Mogłabym dotknąć palcem miejscowość, tylko po to, aby znaleźć się blisko niego.
-Kranz, odpowiesz wreszcie czy mam Ci wstawić 6 (odpowiednik 1 w PL)
-Nie wiem
-To co Ty dziewczyno wiesz?
Spuściłam wzrok a dzwonek rozdzwonił się, wszyscy zaczęli się zbierać a ja dalej stałam w miejscu egzekucji.
-Muszę wstawić Ci tę 6, no niestety-odparł i nachylił się nad dziennikiem wpisując mi ocenę.
Pięknie!-nerwy zaczęły mną nosić. Poszłam do swojej ławki wrzucając wszystko niedbale do torby i wściekła wyszłam trzaskając drzwiami.
-No nareszcie-usłyszałam głos i ujrzałam Gwen stojącą przy parapecie okna, koło wejścia do klasy
-Dobrze powiedziane-burknęłam
-Coś Ty taka wściekła?-zapytała dziewczyna i wzięła mnie pod rękę i ruszyłyśmy w stronę szatni.
-Ten Lotze-głupot-ze wsadził mi 6, co za debil.-prychnęłam
-Ale jak to..?
-Kranz!-wściekły głos sprawił, ze aż podskoczyłam i odwróciłam się z moją przyjaciółką w stronę PANA LOTZE! O Boże, nie zauważyłyśmy nawet, że szedł za nami .Przełknęłam ślinę.
Cudnie, jak to usłyszał jestem uwalona do końca roku.
-Tak-w końcu wydusiłam z siebie, będąc w totalnym szoku.
-Za niewychowanie i obrażanie mnie dostajesz karny referat-rzucił mierząc mnie nieprzychylnym wzrokiem-masz mi opisać z każdego kontynentu obszar o najmniej i najbardziej korzystnych cechach dla rozwoju rolnictwa, masz je porządnie scharakteryzować i przynieść w zębach na jutrzejszą lekcję- podkreślił tak ostatnie zdanie, że poczułam dreszcz na plecach a potem minął nas z ignorującym wyrazem twarzy i skręcił w stronę pokoju nauczycielskiego.
-Pięknie!-ryknęłam, rzucając z całej siły torbą na podłogę
-Uspokój się- Gwen objęła mnie jedną ręką-wyrwę się z domu i ci pomogę
-Naprawdę?-zapytałam z nuta nadziei i spuszczona głową.
-Tak a teraz chodźmy.-pociągnęła mnie do szatni
-Ale dokąd?
-Zabieram Cie na pizzę, żebyś się odprężyła, bo chyba ciężko dziś było, prawda?
-Taa -jęknęłam-zamykając szafkę w szatni i przewracając oczami-było tragicznie-odparłam oburzona, wychodząc z szatni i nie zwracając na nic uwagi i nagle ŁUPS! Zachwiałam się na nogach, ale złapałam potrzebną równowagę przytrzymując się ściany, która była najbliżej. Teraz dopiero zorientowałam się, że zderzyłam się z Klarą i właśnie dziewczyna podnosi się z podłogi. Och! Miałam trochę więcej szczęścia niż ona.
-Już wychodzicie?-zdziwiła się, poprawiając spódniczkę, która ledwo co okrywała jej tyłek.
-No tak- Gwen spojrzała na nią z lekkim niezadowoleniem, chyba przeczuwając jaka będzie dalsza kolej rzeczy.
-To idę z wami-wprosiła się radośnie i zanim którakolwiek z nas próbowała zaprzeczyć.
Zaraz złapała moją przyjaciółkę pod rękę i szłyśmy we trójkę na pizzę. Znowu się do nas doczepiła, znowu nie dawała Gwen spokoju. Powinnam chyba do tego przywyknąć, ale nie umiałam. Jej towarzystwo to była masakra a po takim dniu jak dziś, gdy miałam ochotę zapaść się pod ziemie przez złe oceny i zbłazy przy odpowiedziach i kartkówkach oraz akcji z panem Lotze na czele.
-Jesteśmy na miejscu-rzekła ponuro Gwen. Widocznie towarzystwo plastiku niezbyt ją interesowało, zupełnie jak mnie, ale byłyśmy zbyt „dobrze wychowane„, żeby nie powiedzieć jej w twarz słodkiego: „odwal się„.Weszłyśmy do środka restauracji i usiadłyśmy w kącie przy stoliku. Zorientowałam się jak dawno nie byłam tutaj i oparłam łokciami o stół, chowając w nich prawie głowę. Gwen poszła zamówić danie, gdyż to ona postanowiła mi postawić dziś coś do jedzenia a że dołączyła się i Klara to nie miała wyboru, tylko musiała wziąć w zamówieniu pod uwagę osobę dziewczyny, która z nami się tu się przywlekła .Ah, trochę żal mi się jej zrobiło przez to.
-Pizza będzie za jakieś 10 minut-odparła podchodząc do naszego stolika i siadając obok mnie z lewej. Klara siedziała właśnie naprzeciw mnie i bawiła się swoim błyszczykiem, przeglądając się w lusterku. Robiła słodkie miny a potem pomalowała usta, aby wyglądały bardziej sztucznie i pasowały jej do tej całej Barbiowatej oprawy. Miałam jej tak dość, jak nikogo nigdy.
-Patrzcie-zapiszczała prawie, tak ze moje bębenki w uszach o mało nie ucierpiały ogłuchnięciem.Potrafiła jednak zwrócić tym swoją uwagę moja i Gwen.
-Na co?-Gwen oparła się o oparcie krzesła.
-Tam jest! Och! Tam jest mój Billy-wstała i ze stukotem szpileczek pognała do stolika z drugiej strony sali, gdzie faktycznie siedział Bill. Serce zabiło mi mocniej. Jak mogłam go nie zauważyć?Jego czarne włosy z mokrymi piórkami zwisały nad stolikiem, chłopak był zajęty. Pisał coś nie zwracając na nic uwagi, nawet nic nie zamówił z tego, co zauważyłam, gdyż stolik był pusty. Klara usiadła naprzeciwko niego przy jego miejscówce i zatrzepotała rzęsami.Chłopak uśmiechnął się nieśmiało i zaczęli o czymś gadać. Klara próbowała go do czegoś przekonywać a ja miałam dość patrzenia na nich. Byli przecież parą, no nie?Więc jakie ja miałam prawo śledzić wzrokiem te iście romantyczna konwersację? Jakim prawem rządziła teraz we mnie zazdrość, hę?Miałam dość i spuściłam wzrok, na co Gwen dotknęła mojej dłoni i uścisnęła ją.
-Lena-szepnęła z nutka jakby smutku-to nie może być prawda-oglądnęła się na nich-nie wierze, że Bill kocha właśnie ją..
-Nie ważne-ucięłam temat a w tym samym czasie, kelnerka postawiła przed nami pizze .Kąciki ust mojej przyjaciółki uniosły się ku górze.
-Będzie więcej dla nas-dała mi kuksańca w bok
-Cześć dziewczyny-usłyszałam znany męski głos i podskoczyłam na miejscu, powoli lustrując stojącego przed nami Kaulitza, przy którym uwiesiła się Klara
-Eee, cześć-wydusiłam z siebie, na co Gwen wysiliła się na szelmowski uśmiech w stronę pary.
-Siadaj, Bill-rzuciła słodko blondynka i usadowiła go miedzy mną a sobą. Odnosiłam wrażenie jakby machała mi nim przed oczami, pokazując swoją wyższość. To ona mogła próbować się do niego przytulić i uczepić się jego przedramiona, nie ja .Jednak Czarny chyba miał inne plany, niespodziewanie odsunął się, zabierając szybko swoje dłonie z okolic stolika Barbie, przy tym potrącając cole, która nie dość, że wylała się na pizzę to i jeszcze ochlapała mnie .Zerwałam się i strzepałam szybko ile się dało z zamokniętej bluzki .Szlag! Gorzej być już nie może-myślałam, próbując jakoś doprowadzić się do porządku. Chłopak równie szybko wstał i doskoczył do mnie z garścią chusteczek, chcąc jakoś osuszyć mokra odzież .Zastygłam kompletnie zaskoczona.Czułam jego każdy delikatny dotyk na moim brzuchu, który przyprawiał mnie o dreszcze .O mój drogi Boże, zamierałam, czując chusteczki zmniejszające wilgoć bluzki, za którymi kryły się te wspaniale dłonie, te Kaulitzowe.
-Nie no, ale mam dziś pecha-jęknęłam cicho, choć to wcale nie był pech. Mogłabym tak stać wieczność, aby tylko mnie dotykał.Ciary błądziły po moim ciele a ja z radości w środku miałam ochotę wyskoczyć ze skóry, bo Bill mnie dotykał!
-Przepraszam-powiedział chłopak, starając się dalej jakoś mi pomóc z mokrą bluzką.
-To nic nie da-usłyszałam Gwen, która wraz z Klarą śledziły przebieg sytuacji-musisz się przebrać i tyle.
-Przebrać?-uchwyciłam ostatnie słowo-najpierw to muszę się dostać do domu, żeby to zrobić-zauważyłam, przyglądając się Klarze, która ściskała niezadowolona ręce w pieści i mierzyła mnie złowieszczym spojrzeniem, jakby zaraz miała wstać i dać mi z liścia prosto w twarz.
-To ja Cię odwiozę-zaproponował chłopak, na co Klara poczerwieniała
-W takim razie może weźmiemy Gwen po drodze, jeżeli nie masz nic przeciwko-zaproponowałam, próbując dalej jakoś osuszyć bluzkę.
-Nieee-zaprzeczyła przeciągle Gwen-ja jeszcze ma parę rzeczy tutaj do załatwienia, jedźcie sami-posłała mi uśmiech, za którym doskonale wiedziałam jakie kryły się intencje.
-To sobie jedźcie-usłyszałam oburzony głos Klary, która złapała swoją różową torebeczkę, fuknęła jeszcze coś niezrozumiałego pod nosem i wyszła .Zostaliśmy w trójkę, trochę zszokowani zachowaniem dziewczyny, lecz po chwili śmiejący się z całej tej głupiej sytuacji, bo głupiej już wyglądać nie mogła.Ja stałam mokra, Bill wyglądał jakby czuł się niezręcznie a Klara nagle odstawiła teatr jak z brazylijskiej telenoweli i wyszła .Mieliśmy z tego lekki ubaw.
-Ładnie wyglądasz, gdy się uśmiechasz-usłyszałam szept i w jednej chwili zamilkłam, czując jak pąsowieje. Gwen popatrzyła z niezrozumieniem na mnie przez moje rumieńce i nagłą ciszę, w którą popadłam.
-Dobra dzieciaki, ja spadam-usłyszałam jej głos i poczułam jak z jednej strony obejmuje mnie a z drugiej Billa-pizza była zapłacona, wiec się nie przejmujcie i miłego popołudnia-rzuciła puszczając mi oczko a potem usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi. Zostałam z Billem sama.
-Eee, to ja się już będę zbierać i możemy jechać-rzuciłam się do swojej torby lezącej przy krześle.
-Ok-odparł a gdy odwróciłam wzrok w jego ręce była kurtka, którą miał na sobie-załóż-usłyszałam jego gładki głos-nikt nie zauważy, wtedy..-zmierzył wzrokiem mokrą odzież-no, ze poplamiłem Ci bluzkę.
-Dzięki -odparłam zaskoczona i ubrałam jego kurtkę, która pachniała niesamowicie białym piżmem. Był to cudny zapach.Jechaliśmy w ciszy, nawet radio nie było włączone, tak ze milczenie zagęściło się w samochodzie Billa. Spojrzał na mnie może raz czy dwa. Jednak widząc, że zauważyłam odwracał głowę i na nowo skupiał się na prowadzeniu samochodu .Dość dziwnie się tak czułam, gdy tak milczał .Przecież on był dość rozgadanym chłopakiem, wiec dlaczego gdy zostawaliśmy we dwoje sam na sam nagle ni z tego ni z owego rzadko mówił?Czasem nie mogłam go pojąć a to, ze był taki milczący intrygowało mnie strasznie. Nagle te cisze rozerwał dzwonek mojego telefonu, który szybko wyciągnęłam z kieszonki przedniej torby. Wyświetlacz dał znać, ze to mama. Czyżby znów szykowały się kłopoty? Nie chciałam nawet myśleć, musiałam odebrać, czując, ze ten trefny dzień chyba się jeszcze nie skończył.A już wydawało mi się, ze jak siedzę z Czarnym w aucie i wkurzyłam Klarę to reszta się ułoży i to nieszczęście mnie opuści .Czyżbym się pomyliła?W końcu nacisnęłam klawisz odbierający, gdyż Bill popatrzył na mnie i na wyjącą komórkę, jakby oczekiwał tego, ze w końcu się rozłączę albo odbiorę.
-Tak-przyłożyłam telefon do ucha
-Lena, gdzie Ty znowu jesteś? Miałaś po szkole być w domu a ja dzwonie na domowy i nikt nie odbiera!-rzekła ostrym tonem-masz szlaban, mam nadzieje, ze nie zapomniałaś..-dodała groźnie
-Pamiętam-odparłam
-To czemu od 20 minut nie ma cie w domu?
-Ponieważ musiałam pójść do biblioteki i pożyczyć książkę o rozwoju rolnictwa na świecie, gdyż dostałam referat z geografii-odparłam półkłamstwem, ale lepsze było to niż mówienie, ze jadę z Billem samochodem, po tym jak oblał mnie w restauracji colą.
-Dobra-usłyszałam jej głos, który już był lekko opanowany-za ile będziesz w domu?
-Za 10 minut-odrzekłam zgodnie z prawdą.
-No to dobrze-powiedziała-kończę, zobaczymy się wieczorem, pa
-Pa-szepnęłam i usłyszałam sygnał zakończonej rozmowy
-Lisa?-Bill zerknął na mnie, gdy wypuściłam powietrze ustami i włożyłam komórkę do torby.
-Tak-rzekłam-kontroluje mnie, bo mam szlaban przez wagary
-Hmm, to nie zbyt masz fajnie-odparł, skupiając się na drodze
-No niezbyt
-Ale kłamstwo nie było dość oryginalne-zauważył
-To była pół prawda-przyznałam się-dostałam dziś karny referat..
Bill skrzywił się na te słowa i nic nie powiedział. Samochód zatrzymał się pod moim domem, nacisnęłam klamkę drzwi i miałam już wysiadać, gdy poczułam ciepłą dłoń na mojej .Momentalnie wbiłam się bardziej w siedzenie, patrząc na rękę chłopaka, która spoczywała właśnie na niej .Dziwny dreszcz przebiegł ciało dochodząc do serca, które prawie wybuchło z euforii. Uśmiechnęłam się lekko, widząc ten obraz: dwóch dłoni razem a potem podniosłam wzrok na twarz Czarnego. Patrzył na mnie intensywnie. Jednak, gdy moje spojrzenie przytrzymało się na nim chwile dłużej, Kaulitz wziął delikatnie rękę z mojej.
-Chciałem Ci coś powiedzieć..-oparł się bardziej o oparcie fotela i spojrzał przed siebie.
CZYTASZ
You're my star. My Bleeding star.
RomanceLena jest emo i jest także nastolatką mieszkającą w Niemczech. Od wielu lat trzyma w tajemnicy, że jest zakochana w pewnym chłopaku, który wydaje się jej nie osiągalny. Pewnego dnia, kiedy wraca do domu dowiaduje się, iż jej rodzice zamierzają rozw...