Rozdział 23

9.9K 562 70
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Hunter.


Luny w ślamazarnym wręcz tempie obdarowywały moją Bratnią Duszę prezentami. Błagałem w myślach by się pospieszyły — póki obrządek się nie skończy, nie miałem prawa podejść do Clary, a odczuwałem niemal fizyczną potrzebę, by stać jak najbliżej.

Po prawdzie trochę przesadzałem, Clara stała na podeście i przyjmowała wilczyce, a ja byłem na dole, w odległości dosłownie kilku kroków. Gdybym się postarał, to w trzech susach byłbym przy niej.

Widziałem też, że zaczynała być już nieco zmęczona całym przedsięwzięciem, ale nadal uśmiechała się do Lun i uparcie odmawiała zajęcia podstawionego zdobionego krzesła, przed którym obecnie stała.

Byłem z niej taki dumny!

Powoli, powoli zbliżaliśmy się do końca obdarowywania. I całe szczęście, bo niektóre odseparowane od swoich Lun Alfy były już w porządnym stanie upojenia alkoholowego. Reszta albo tańczyła ze swoimi partnerkami, albo gawędziła z innymi.

Odetchnąłem z ulgą, gdy ostatnia z Lun podeszła do Clary i już zbierałem się do tego, by do niej podejść, gdy uwagę wszystkich przykuł huk otwieranych z impetem drzwi.

Dostojnym krokiem na salę wkroczył Beta Rosario, ubrany w tradycyjny strój – marynarkę w odpowiednim kolorze i mieczem przytroczonym do pasa.

Usłyszałem kilka stłumionych warknięć, a i sam musiałem się opanować, żeby nie dać po sobie poznać irytacji. No cóż, Beta nie był najbardziej lubianą osobą w Królestwie.

Zmierzył wzrokiem wszystkich, wymuszając na każdym skinienie głową. W końcu jego oczy spoczęły na mojej Clarze.

Sam zerknąłem zaniepokojony w jej stronę, ale ona niewzruszona uśmiechała się do niego łagodnie.

Po chwili zrozumiałem. Dostrzegła coś, co ja zauważyłem dopiero po chwili. Beta był mocno pijany, a pijanemu osobnikowi nie warto okazywać zniewagi czy nieprzychylnego stosunku, bo może być to fatalne w skutkach.

Rosario ruszył w jej stronę, nadal nie spuszczając jej z oczu. Nim jednak zdążyłem zrobić cokolwiek, usłyszałem jej głos w głowie.


Stój w miejscu, Hunter. Jeśli ruszysz się w moją stronę odbierze to jako brak zaufania, co go tylko rozwścieczy.

Nim zdążyłem odpowiedzieć jej, że przecież mu nie ufam, przemówiła.

— Beto, cieszę się, że jednak zdecydowałeś się do nas dołączyć. Dziękuję — powiedziała i uśmiechnęła się najprzyjaźniej jak tylko potrafiła.

— To dla mnie zaszczyt — powiedział. Lekko zaplątał mu się język, ale nie zraził się tym. — Przyszedłem pogratulować nowej Lunie Lun.

Niedoszła królowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz