❝ϙᴜᴀᴛʀᴇ❞

179 23 11
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.












Przemierzał korytarz akademiku w poszukiwaniu znajomej twarzy, jednak bezskutecznie, bo jedyne co rzucało mu się w oczy to pusty hol. Potrzebował chwilowej odskoczni, a wyjście na świeże powietrze mogło mu w tym pomóc.

Nie mógł liczyć na Taehyunga, bo on spędzał ostatnie chwile z Madison, ze względu na swój wyjazd do San Francisco.

Zrezygnowany skierował się z powrotem do drzwi od swojego pokoju, przed którymi zauważył Hoseoka.

Zdziwił go widok chłopaka, bo ich kontakt nie należał do najlepszych. Tak naprawdę nie było go w ogóle, ale Jungkook już się do tego przyzwyczaił. Zrozumiał, że to wszystko już minęło, że ponownie został odsunięty na drugi plan, znów się na kimś zawiódł. Wydarzenia z ubiegłego roku wciąż siedziały mu w głowie, ciągle miał przed oczami sytuację, która go zniszczyła, spowodowała jego koniec.

- Cześć, Jung - zaczął obojętnie, patrząc w oczy szatyna.

- Hej, Jeon - odpowiedział z widocznym zmieszaniem na twarzy.

Jungkook nie rozumiał tej całej sytuacji. Nie wiedział, po co on tutaj przyszedł, bo przecież nie miał tu czego szukać. Nie miał po co przebywać w jego towarzystwie.

- Co cię sprowadza pod moje drzwi, czyżby przypomniała ci się do nich droga? - zapytał, a na jego twarzy pojawił się cyniczny uśmiech. Nie zamierzał być miły, nie po tym, jak zachowała się osoba, którą do niedawna uważał za bliską, której zaufał.

- Zostaw te głupie komentarze dla siebie, bo jakoś niezbyt mam ochotę ich słuchać - oznajmił chłodno, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy z brązowowłosym. Nie chciał zaczynać kolejnej, zbędnej kłótni. Nie chciał pogorszyć tego wszystkiego jeszcze bardziej. Popełnił błąd i doskonale o tym wiedział, jednak w tamtym momencie sądził, że postępuje dobrze, że uda mu się uratować życie chłopaka.

- Skoro nie masz zamiaru ich słuchać, to możesz sobie już iść, bo i tak nie masz tu zbytnio czego szukać, Jung - powiedział oschle, wyraźnie dając do zrozumienia chłopakowi, że nie chciał mieć z nim nic wspólnego.

- Jakoś nie widzi mi się stąd odchodzić...

- A mi się nie widzi ciągnąć dalej tej rozmowy - oznajmił krótko, a z jego ust wydobyło się głębokie westchnienie. Spojrzał ostatni raz przelotnie na chłopaka, po czym bez żadnych wyjaśnień wyminął go, a następnie otworzył drzwi od swojego pokoju i wszedł do środka.

Odetchnął z ulgą, kiedy został uwolniony od obecności byłego przyjaciela. Nie chciał mieć z nim żadnej styczności, nie po tym, co miało miejsce w ubiegłym roku.

Sądził, że może mu zaufać, że są dla siebie jak bracia. Jednak pozory, które stworzył Hoseok, spowodowały, że on naiwnie uwierzył. Był przekonany, że z jego wsparciem może mu się udać.

Przez wiele lat ich przyjaźni przebywał w złudnej rzeczywistości, którą nazywał życiem. Niestety prawda została ukazana w najmniej odpowiednim momencie.

Myślał, że miał wszystko pod kontrolą, że nic nie ulegnie zmianie, że to tylko kolejna chwila, która podaruje mu ukojenie.

Jednak tamtego dnia potoczyło się to w zupełnie inny sposób. Jungkook stracił kontrolę nad samym sobą.

Pierwszy września dwa tysiące siedemnastego roku, który powinien kojarzyć się mu się wyłącznie z jego urodzinami. Momentem, który miał podarować chociaż chwilowe szczęście, przyniósł za sobą jedynie koszmar. Nieszczęście ciągnące się za nim każdego dnia jego życia.

Miał zaledwie dwadzieścia lat, całe życie przed sobą, plany na przyszłość. Jednak wszystko się skończyło, zanim zdołało się dobrze rozpocząć. Myślał, że studia podarują mu nowy start, nowe życie. Niestety rzeczywistość była zupełnie inna. Uzależnienie przejęło kontrolę nad nim samym. Nie potrafił się od tego uwolnić. Z każdą kolejną dawką skracał swój żywot, zbliżał się ku końcowi.

Jednak on tego nie widział, uważał, że postępuje słusznie. Wierzył, że tylko narkotyki potrafiły uwolnić go od cierpienia, od głosów, które wciąż słyszał, które nie dawały mu spokoju.
Wyrzuty sumienia go przerastały, ból, który nosił w sobie, rósł z każdym kolejnym dniem, a on nie był w stanie go zatrzymać. Wiedział, że jest za słaby, by żyć, by wygrać tę walkę.

Tamtego dnia wszystko posypało się jeszcze bardziej. Czuł, że to będzie jego koniec, że jest na to gotowy. Kolejna impreza, kolejne butelki alkoholu, które w siebie wlewał. Nic go nie obchodziło, pragnął jedynie chwili spokoju. Niestety trunek mu nie wystarczył. Potrzebował czegoś mocniejszego, czegoś, co uwolni jego umysł. Nikt go nie powstrzymał, nie próbował zniechęcić.
Nim się zorientował, trzymał w ręku dobrze znany mu przedmiot, czyli strzykawkę. Długo nie czekał, bo już po chwili igła została wbita w jego żyłę, jednak na jednym wkłuciu się nie skończyło.

Ten moment przesądził o wszystkim, o całym jego życiu. Był przekonania, że jest sam, że nikt nie widział jego stanu, ale tym razem się mylił, bo ktoś stał i się temu przyglądał, ktoś, kogo Jungkook doskonale znał. Tą osobą był Jung Hoseok. Patrzył smutnym wzrokiem prosto w oczy przyjaciela. Nie wiedział, co mógłby powiedzieć w tamtej sytuacji, jak mógłby się zachować. Nie było mu łatwo z tym, że każdego dnia musiał patrzeć, jak Jeon stacza się w nałogu coraz bardziej, jak z każdą kolejną chwilą ulatuje z niego życie.
Chłopak nie dał mu innego wyboru, Jung musiał postąpić w taki, a nie inny sposób. Ten czyn był ostatnią deską ratunku dla Jungkooka. Tylko odwyk mógł spowodować, że będzie mógł znowu stanąć na nogi. Jednak on doskonale wiedział, że dobrowolnie się na niego nie uda, więc musiał zrobić to podstępem, który zniszczy ich przyjaźń, ale uratuje mu życie, co było dla niego priorytetem. Znał przeszłość Jeona, wiedział, co spowodowało to wszystko i sądził, że to, co zrobił, naprowadzi go na właściwy tor.

Nim szatyn zdołał zareagować w jakikolwiek sposób, na posesji znalazła się policja, która kierowała się w jego stronę. Patrzył zdezorientowanym wzrokiem na osobę, którą uważał za przyjaciela i wtedy zrozumiał, co tak naprawdę się wydarzyło. Hoseok go wydał, zawiadomił policję o jego poczynaniach. Zdradził go, przekreślając tym czynem ich wieloletnią przyjaźń, tracąc zaufanie, którym chłopak go darzył.

Nie wiedział, ile czasu minęło, ale kiedy na dobre otrząsnął się ze swoich myśli, czuł, jak bicie jego serca przyspieszyło, a każdy kolejny oddech stawał się coraz bardziej płytki. Nienawidził tego wspomnienia. Nienawidził każdego momentu, który się do tego przyczynił, ale przede wszystkim nienawidził siebie, bo gdyby nie on to nic takiego nie miałoby miejsca. Nie musiałby przez to wszystko przechodzić.

◦⋆◦⋆◦⋆

zaczar_owana

𝑩𝑬𝑻𝑻𝑬𝑹 𝑴𝑨𝑵 #𝐣𝐢𝐤𝐨𝐨𝐤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz