*Jughead'sPOV*Minęło pół godziny, siedzieliśmy niecierpliwie w poczekalni. Pan Andrews zadzwonił po rodziców Betty i już są w drodze. Lekarze nadal nie podali nam konkretnych informacji, ciagle mówili tylko, żeby czekać. Modliłem się, by Betts z tego wyszła i była cała i zdrowa. Chciałem coś zrobić, jakoś jej pomóc, ale nie wiedziałem jak. W mojej głowie cały czas odtwarzał się ten wypadek... ale czy aby na pewno to był wypadek? Przecież B stała na poboczu, blisko drogi, ale jednak na poboczu, a ten samochód jechał tak szybko...
Z zamysłu wyrwał mnie widok biegnących i zmartwionych państwa Coopers. Od razu do nich podszedłem i powiedziałem wszystko, co do tej pory mówili lekarze, a pani Coopers przytuliła mnie mocno. Hal poszedł jeszcze poszukać doktora, by zapytać, czy nie ma jakiś nowych informacji, a my usiedliśmy i czekaliśmy. V spytała czy ktoś chce coś do jedzenia lub picia, bo pójdzie do szpitalnego sklepiku, a ja w tym momencie przypomniałem sobie, że przecież mamy dużo jedzenia, które nakupiła Betty. Powiedziałem im o tym, a Arch dodał, że jednak to Betty miała rację.
- Ona zawsze ma rację - dodałem i wszyscy lekko się teraz uśmiechaliśmy. Co prawda tylko na chwilę, ale atmosfera się poprawiła.
Minęło trochę czasu, teraz cała trójka; pan Andrews i państwo Cooperwie, poszli się dopytywać lekarzy o stan B,
zostaliśmy sami w poczekalni.
Cisza. Cisza. Wieczna cisza. Nie wytrzymałem.- To moja wina - powiedziałem w końcu coś, co cały czas chodziło mi po głowie.
- Co?! - wykrzyknęli Veronica i Archie.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytała V.
- Bo tak jest, to ja się wkurzałem o niewiadomo co i odszedłem od was, a Betts poszła za mną, gdyby nie moje idiotyczne humorki, to ten wypadek w ogóle nie miałby miejsca.
- Nie, Jug, nie możesz tak mówić, to nie jest twoja wina - rzekł Arch.
- To nie jest twoja wina Jughead, tak jak powiedziałeś to był wypadek, spowodowany przez kierowcę, który się nawet nie zatrzymał.
- A może to nie był wypadek? - ponownie ujrzałem na ich twarzach wielkie wyrazy zdziwienia i usłyszałem masę pytań, wypowiadając kolejną myśl, która mnie przerażała. - Ja tam byłem i to naprawdę nie wyglądało na wypadek, owszem B stała przy drodze, ale nie aż tak blisko, była na poboczu, to na pewno, a to auto jechało jakby specjalnie wprost na nią.
Trała cisza, wszyscy ponownie wróciliśmy do tego strasznego wydarzenia naszymi myślami.
- Jug, nie sądzisz, że to może twój umysł po prostu coś zmienił, wszystko działo się tak szybko, byłeś w szoku, może dalej jesteś... - zaczęła V.
- Byłem w szoku, ale pamietam co się stało - przerwałem jej poważnym tonem.
- Spokojnie, na razie najważniejsza jest Bets, może dowiemy się czegoś więcej, kiedy się obudzi, ale teraz musimy być z nią.
- Masz rację.
Wrócili rodzice Betty i Archiego, mówili nam, żebyśmy wrócili do domu, ale my nie zamierzaliśmy się stąd ruszać. Pan Andrews przyniósł przekąski, które kupiła nam Betty, jak zawsze pomyślała o wszystkim.
W końcu, gdy wszyscy zasypiali albo próbowali się czymś zająć, ubrałem słuchawki, by choć na chwilę oderwać się od tej nieznośnej ciszy i braku Betty.Po kilku godzinach czekania lekarze powiedzieli, że operacja się udała, lecz Betty jest nieprzytomna i nie wiadomo, kiedy się obudzi.
Nie mogłem tak dłużej siedzieć, dlatego poszedłem się przejść, szedłem bez celu, aż zobaczyłem kaplicę. Wszedłem do niej i uklęknąłem. Zacząłem się modlić, jednocześnie przeklinając siebie, za to, że pozwoliłem, by to się stało.
Po kilkunastu minutach poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu, odwróciłem się w nadziei, że zobaczę Betty, co było głupie, bo przecież jest w śpiączce. Podniosłem oczy, z których cały czas wypływały łzy i ujrzałem mojego najlepszego przyjaciela.
- Tylko mi nie mów, że dalej się obwiniasz.
Siedziałem cicho, a Arch uznał to za potwierdzenie.
- Stary, to nie jest twoja wina, słyszysz? - przytrzymał mocno moje ramię, zmuszając, bym na niego popatrzył. - To wina tego kierowcy, ty zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy, by jej pomóc. I zrobiłeś to - mówił dalej patrząc mi prosto w oczy. - Gdyby nie ty, mogłoby być o wiele gorzej. Gdyby nie ty, Betty mogłaby tego nie przeżyć.
Gdy wyobraziłem sobie umierającą B, w moich oczach ponownie pojawiły się łzy. Archie zauważył to i przytulił mnie.
- Ja... j-a - zacząłem się trząść i jąkać. Emocje z dzisiejszego dnia przejęły nade mną kontrolę. - Nie wiem, co bym wtedy zrobił. Nie poradzę sobie bez niej. Ona jest dla mnie wszystkim. Dzięki niej tyle przerwałem - postanowiłem powiedzieć mu w końcu prawdę. - Arch - mówiłem przez łzy - ja ją kocham.
- Tak, Jug ja też ją kocham - powiedział, ale zrozumiałem, że nie miał na myśli tego samego, co ja.
- Nie, Archie, ja ją kocham, ale nie jak przyjaciółkę, tylko jak kogoś więcej... - wyznałem.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, lecz po chwili zapytał:
- Dlaczego nic nie mówiłeś?
- Bo nie chciałem zepsuć naszej przyjaźni.
- Jug, nie zepsułbyś mówiąc mi, natomiast nie dzieląc się tym już prędzej. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, pamiętasz? Zawsze mówiliśmy sobie wszystko, nieważne czy chodziło o nasze rodziny, szkołę, dziewczyny czy cokolwiek innego.
- Tak, pamietam. Ale przyjaźnimy się też z Betty, a w najlepszych przyjaciołach się nie zakochuje. I gdybym powiedział tobie, musiałbym też powiedzieć jej, bo od razu zauważyłaby, że coś ukrywamy i byłaby na nas zła.
- Nie jestem zły, jest mi po prostu przykro, że mi nie powiedziałeś. Ale to uczucie to nie jest twoja wina, Jughead, nie kontrolujemy w kim się zakochujemy. Zresztą skąd wiesz, może B czuje to samo?
- Nie żartuj tak sobie.
- Mówię poważnie.
- Dobra, czekaj, serio nie jesteś zły?
- Nie.
- I między nami okay?
- Tak, ale pod warunkiem, że zrobisz jedną rzecz - uśmiechnął się jak jakiś złoczyńca z filmu, który uknuł właśnie jakiś niecny plan zagłady świata.
- Co? - zmarszczyłem brwi.
- Kiedy Betty się obudzi masz jej powiedzieć co czujesz - już chciałem coś powiedzieć, ale nie pozwolił mi dojść do słowa. - I nie ma żadnego ale.
- Dobra, spróbuję - powiedziałem, gdy zobaczyłem jak czeka na potwierdzenie.
Zostaliśmy jeszcze w kaplicy, by wspólnie pomodlić się za Betty, po chwili dołączyła do nas V i reszta rodziny i przyjaciół mówiąc, że nie mogli nas znaleźć i się martwili.
Boże, błagam Cię, niech Betty się obudzi. Nie umiem bez niej żyć. Nie potrafię bez niej wytrzymać pięciu głupich minut, a co dopiero dnia czy kilku. Nie mogę sobie wyobrazić bez niej życia. Jest dla mnie wszystkim, jeśli jej nie ma, nie mam po co żyć.
CZYTASZ
Just Friends?
Fiksi PenggemarJughead zakochał się w swojej najlepszej przyjaciółce Betty, ale ponieważ nie chce zniszczyć ich przyjaźni nic jej nie mówi. Ale co jeżeli dziewczyna czuje to samo? Zostaną przyjaciółmi czy może kimś więcej?