-11-

174 12 0
                                    


Sheba nie myślała trzeźwo. Nie było to do końca spowodowane alkoholem, gdyż uchyliła kieliszek zaledwie kilka razy. Od razu zaufała znajomemu głosowi, nawet nie zastanawiała się nad tym co robi. Gdy obie podeszły do pojazdu, starsza kobieta rzuciła tylko kilka słów. Po tonie głosu można było wywnioskować, że sytuacja ją również stresuje.

- Wskakuj, tu masz kask. Obejmij mnie mocno w pasie. Niedaleko jest McDonald.

Tyle z rozmowy. Chwilę później rozległ się głośny odgłos motoru, a kobiety powoli oddalały się od lokalizacji domówki. No może nie do końca powoli.

Nie wierzyła w to co się dzieje. Sheba siedziała wtulona w kobietę swoich marzeń, która zjawiła się znikąd i w dodatku, uratowała ją. Dziewczyna nie kojarzyła większości osób na imprezie, a już na pewno nie tych stojących pod koszami. Bała się myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby kobieta nie odciągnęła jej w porę. Ale skąd ona w ogóle się tam wzięła? To nie mógł być przypadek. Sheba uznała, że spyta się jej o to, kiedy dojadą na miejsce, do czego doszło już po paru minutach.

Kobieta zeszła z pojazdu i spytała się Sheby czy jej zimno. Dziewczyna zaprzeczyła, a ta poprosiła ją o zajęcie stolika gdzieś na dworze. Szukanie nie zajęło długo, wszystkie były puste. Wyglądało na to, że ludzie pod koniec września woleli już siedzieć w środku. Sheba czekała na towarzyszkę ze zniecierpliwieniem. Kiedy po kilku minutach wreszcie ujrzała Lisbeth, miała wrażenie jakby ktoś zabrał jej z płuc cały tlen. Wyglądała przecudownie. Długie włosy wpadały jej do oczu przez wiatr, a wszystkie kształty opinał kombinezon na motocykl. Szybko podeszła do młodszej i usiadła naprzeciwko niej.

- Jak się czujesz? Ślicznie wyglądasz w tej kurtce. Jadłaś coś dzisiaj? - wyrzuciła na jednym tchu Lisbeth, po czym podała jej średnie frytki i sos słodko-kwaśny. Sheba raz jadła je na szybko przed zajęciami, ale to było jakieś dwa tygodnie wcześniej. Nie sądziła, że ktokolwiek mógłby to zobaczyć, a co dopiero zapamiętać. - Mam nadzieję, że jest okej. Nie wiedziałam czy chciałaś małe czy duże. Jak coś to możesz zostawić albo domówimy.

Lisbeth praktycznie nie utrzymywała kontaktu wzrokowego z Shebą, mówiła szybko, ale wyraźnie. Była poddenerwowana, ale też bardzo zatroskana. Wyjęła swoją porcję z papierowej torebki, a następnie skupiła całą swoją uwagę na towarzyszce.

- Więc?

- Ekhm - odkaszlnęła Sheba. - Chyba nie jadłam, nie wiem jak to się w sumie stało. Nic nie wiem. To znaczy, teraz czuję się dobrze, ale - wzięła głęboki oddech - ale dalej zastanawiam się skąd tak właściwie się tam wzięłaś. Wiesz, akurat wtedy.

Sheba spuściła głowę i otworzyła swój sos. Kiedy maczała pierwsza frytkę, znowu skierowała wzrok na Lisbeth.

- Zawoziłam kuzyna. Jakaś dziewczyna go zaprosiła, nawet nie pytałam. Jest młody, niech się jeszcze bawi - opowiedziała jej Lisbeth, po czym wzięła kęs. - A jaka jest twoja historia?

- Spotkałam Mahdiego niedawno w sklepie, powiedział żebym przyszła - rzuciła Sheba z większą pewnością siebie.

Z sekundy na sekundę czuła się bardziej komfortowo w towarzystwie kobiety. Ta zaś ledwo zauważalnie przygryzła policzek od środka i zadała dziewczynie pytanie.

- Wy coś tam...? No wiesz...

- Ja i Mahdi? Nie, skąd! - roześmiała się Sheba. - Jesteśmy tylko kolegami, nawet się nie przyjaźnimy.

- A Faye? - spytała i od razu tego pożałowała. - Przepraszam, nie chcę ci robić żadnego wywiadu, tak tylko pytam. W sumie nawet nie wiem po co - zawstydziła się.

- Wszystko w porządku, spokojnie. Nie, nie myślałam o tym. I mam nadzieję, że ona też.

Kąciki ust Lisbeth nieznacznie się podniosły, co próbowała zamaskować jedząc jeden kawałek ziemniaka za drugim. Dokończyły jeść w ciszy. Ale to nie była niezręczna cisza, teraz obie cieszyły się swoim towarzystwem. Brunetka wstała i wyniosła ich śmieci do kosza, po czym uklęknęła przy nieco zaspanej Shebie. Delikatnie podniosła jej podbródek po czym drugą dłonią dotknęła czoła blondynki. Jej twarz pokazywała zaskoczenie i zaniepokojenie.

- Jesteś cała rozpalona! Czemu nie mówiłaś, że masz gorączkę? Chodź, zawiozę cię do domu. Masz jakieś leki? W sumie i tak lepiej jak wstąpimy do apteki, będziesz potrzebowała więcej niż jednej tabletki.

Chwilę później obie siedziały na motorze, blondynka kurczowo trzymała się Lisbeth. Kobieta pomogła jej wejść na górę, podała leki i wysłała do kąpieli. Podczas, gdy strumień wody wylewał się na ciało Sheby, jej temperatura spadała. Dziewczyna ubrała dresy i koszulkę na krótki rękaw, ale w ostatniej chwili zdecydowała się jeszcze na bluzę. Kiedy weszła do salonu, zastała tam towarzyszkę z dwoma kubkami herbaty. Od razu się uśmiechnęła.

- Mam nadzieję, że nie masz mi za złe założenie tych kapci w króliki? - zaśmiała się Lisbeth. - Nie mogłam się powstrzymać.

- Nie, nie mam ci nic za złe - podeszła bliżej. - Zostaniesz ze mną chwilę?

- Nigdzie się nie ruszam.

Następną godzinę* spędziły na sofie, oglądając film. Wybrały animację Disneya z 1955 roku. Dwie dorosłe kobiety.

Kiedy Sheba zrobiła się śpiąca, Lisbeth powiedziała, żeby lepiej poszła do łóżka. Oczywiście z początku protestowała, ale w końcu dała się namówić i odprowadziła kobietę do drzwi.

- Lisbeth? Chciałabym cię trochę lepiej poznać.

- Ja ciebie też, mała. Wszystko w swoim czasie.

Blondynka zamknęła drzwi.

hold me closer, tiny dancerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz