-6-

193 17 0
                                    


Starała się skupić na pracy, dawać z siebie wszystko. Za każdym powtórzeniem zmieniali ustawienie. Lisbeth cały czas coś nie pasowało, trening dłużył się w nieskończoność, cały czas robili to samo. Sheba próbowała myśleć o wszystkim oprócz tego, jak ciało kobiety wyglądało w nowym kombinezonie. Był ciemnozielony, miał długie, luźne nogawki ze ściągaczami, duży dekolt i grube ramiączka. Idealnie pasował do jej włosów. Dodatkowo guma w pasie podkreślała jej smukłą talię.

Rozeszli się i każdy zaczął powtarzać choreografię w swoim tempie. Lisbeth chodziła pomiędzy nimi i z kamienną twarzą przypatrywała się ich ruchom. Kiedy dotarła do okna, wyjrzała na dwór, po czym odwróciła się do środka sali i oparła o barierkę. Patrzyła na grupę od tyłu, wszyscy tańczyli w tę samą stronę. Dziewczyna najbliżej niej była cała spięta.

Sheba wiedziała, że prowadząca znajduje się nie mniej niż kilka kroków od niej. Wybierając miejsce udała się jak najdalej od głośników i laptopa z muzyką, w nadziei, że Lisbeth przy nich zostanie. Teraz wyraźnie czuła na sobie jej wzrok.

Od razu pomyślała, że na pewno robi coś źle. Mogła pomylić strony, nie obciągnąć palców, źle ustawić ręce. Natychmiast przestała się ruszać. Nikt nie zwrócił na to uwagi. Wszyscy byli zajęci, nie mieli powodu do odwrócenia się. Sheba nagle poczuła jak jej głowa staje się ciężka, a nogi zamieniają się w watę i nie są w stanie dłużej utrzymać reszty ciała w pozycji stojącej. Ni stąd, ni zowąd czyjeś ciepłe ręce złapały ją od tyłu za talię i delikatnie odwróciły przodem do tajemniczej osoby. Odpłynęła.

•••

Pierwszą rzeczą, na którą zwróciła uwagę po otworzeniu oczu był dotyk. Siedziała komuś na kolanach, jej nogi znajdowały się po obu stronach kobiety, która ją trzymała. Poczuła jej głowę w swoich włosach, dłonie lekko drapiące jej plecy paznokciami. Już miała podnosić głowę, kiedy zdała sobie sprawę, że kobieta łamiącym głosem wydaje z siebie cichy szept.

- Wszystko będzie dobrze, mała. Zobaczysz. Nie wiem co się dzieje, ale widzę, że nie jest dobrze. Mała, nie myśl, że nie widzę. Poradzimy sobie z tym, obiecuję. Wstawaj.

Sheba miała łzy w oczach. Odczekała chwilę, po czym podniosła głowę i lekko odsunęła się od kobiety. Ta złapała ją mocniej, aby nie spadła z krzesła. Teraz siedziały naprzeciw siebie. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić, postanowiła wstać, ale towarzyszka jej na to nie pozwoliła.

- Siedź, jesteś blada, pewnie kręci ci się jeszcze w głowie.

Sheba zawstydzona opuściła głowę. Po tym działaniu ich nosy prawie się ze sobą stykały.

- Faktycznie nie czuję się najlepiej.

Dziewczyna, pomimo okoliczności, cieszyła się, że mogą spędzić czas sam na sam.

- Rozumiem cię doskonale. Może jesteś przepracowana? Miałaś długą przerwę, a teraz naprawdę ciężko harujemy.

- Tak, to pewnie to... Przepraszam, muszę się po prostu zebrać.

- Daj spokój. Jeśli potrzebujesz odpocząć, nie wysilaj się. Lepiej trochę odpuścić niż nabawić się kontuzji i nie przychodzić przez miesiące.

Jedna ręka kobiety znowu zaczęła przesuwać się po jej plecach w górę i w dół. W oczach Sheby znowu zaczęły pojawiać się łzy, nawet nie wiedziała czym było to spowodowane. Poczuła jak ręka głaszcząca plecy zakłada jej kosmyk włosów za ucho.

- Przepraszam, przepraszam Lisbeth, naprawdę przepraszam. Zepsułam lekcję, męczę cię, ja przepraszam. Nie nadaję się tutaj, tylko wszystko komplikuję. Przepraszam, ja p-przepraszam.

- Spokojnie, nie robisz nic złego, nie myśl tak. Wiesz, że cię potrzebuję, bardzo. I cały zespół cię potrzebuje.

Sheba wytarła nos o rękaw własnej bluzy.

- Może pomogę ci się przebrać? Najlepiej będzie jak pójdziesz do domu. Masz daleko?

- Nie, to tylko kilkanaście minut.

Lisbeth delikatnie przeniosła dziewczynę na ławkę i chwyciła jej torbę. Wyciągnęła z niej lekki czerwony sweterek oraz czarne jeansy, a następnie położyła je obok Sheby.

- Odwracam się, nie patrzę.

Po kilku chwilach kobieta odwróciła się i zobaczyła, że dziewczyna dalej tkwiła w bezruchu.

- Mała, jak ty dojdziesz sama do domu? Dalej, podnoś ręce. Musisz się przebrać, bo inaczej się przeziębisz.

Lisbeth szybko przebrała ją w sweter. Shebę przeszedł dreszcz, kiedy kobieta wyciągała jej włosy spod ubrania, muskając przy tym szyję. Spodnie ubrała sama, podczas gdy kobieta podeszła pod salę, aby sprawdzić czy reszta grupy ćwiczy. Gdy wróciła, Sheba wkładała swoje czarne botki. Lisbeth podała jej płaszcz i odprowadziła dziewczynę do wyjścia. Posłała jej uśmiech i powiedziała:

- Dzwoń do mnie, kiedy będziesz czegoś potrzebowała. Nie bój się, dzwoń.

Sheba ruszyła do domu.

•••

Gwałtownie otworzyła oczy. Leżała na łóżku, trzymając koc pomiędzy nogami, a poduchę w jednej ręce. Nie potrafiła sobie przypomnieć niczego co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Dziewczyna czuła się z tym conajmniej dziwnie, takie sytuacje w końcu nie zdarzają się codziennie. Powoli przekręciła głowę w stronę stolika nocnego i spostrzegła na nim szklankę do połowy wypełnioną jakimś płynem.

Po chwili jej skronie wypełnił ogromny ból. Sheba zacisnęła poduszkę z siłą tak wielką, że prawie zrobiła w niej dziurę swoimi paznokciami. Gdy nieprzyjemne uczucie ustało, usiadła i zwiesiła nogi z łóżka. Wzdrygnęła się czując dotyk zimnej posadzki pod stopami. Obok zauważyła spore pudełko paracetamolu, a gdy je podniosła, okazało się prawie puste. Musiała spędzić cały poprzedni wieczór w łóżku z tym okropnym bólem głowy. W końcu dalej miała na sobie czerwony sweter.

Wstała i ruszyła do łazienki, ale kiedy tam dotarła, światło już się paliło.

Faye.


ANNOUNCEMENT! chuj, że nikt nie pisze czy mu się podoba jsdjksdjkds i tak będę to wstawiać, bo mam skończone jakieś 6 rozdziałów do przodu

hold me closer, tiny dancerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz