stupid teenagers

443 75 17
                                    

      W barze grała przyjemna muzyka. Chyba zagraniczna, bo żaden z chłopaków nie był w stanie jej skojarzyć, ani rozpoznać słów. Usiedli przy okrągłym czteroosobowym stoliku, który mieścił się na zewnątrz, na tyłach baru. Korzystali ile tylko mogli z ładnej pogody.

Nikt nie narzekał. Chociaż Baekhyun mógłby. Czuł ogromne wyrzuty sumienia spowodowane tą ucieczką oraz nieodpartą chęć wyplucia płuc. Palące dookoła osoby, ani trochę nie pomagały. Chciał już rozpatrzyć propozycje wejścia do środka. Nakłamać, że trochę mu zimno, bo co prawda powiewał lekki wrześniowy wiatr. Jednak nie chciał już męczyć przyjaciół, którzy sączyli powoli swoje alkoholowe trunki.

Minseok jednak nie zamówił shotów, tylko piña coladę. Uznał, że zbytnio nie chce się narażać ojcu, który miał akurat bardzo ważny projekt w firmie i byle mucha latająca pod sufitem wprowadzała go w głęboką irytację, a czasem nawet furię. Nie był agresywny. Kochał swoją rodzinę. To nie jego wina, że z natury był cholerykiem.  Jongdae z nieufnością próbował tak zwanego specjału barmana, który chyba zawierał w sobie każdy możliwy słodki alkohol i sok z malin. Różowa mieszanka przyozdobiona kilkoma plastrami cytryny może była nadmiar słodka, ale Kim nie narzekał. Chanyeol zaś bez konsultacji z Baekhyunem zamówił im po mojito, obaj je lubili. Tyle, że cała sytuacja wyszła Byunowi niezbyt na rękę, a zwłaszcza po rozmowie z Jongdae, którą odbyli niespełna czterdzieści minut wcześniej. Dae mógłby odnieść wrażenie, że Baek zakochał się po uszy i teraz uzależni nawet swoje zamówienia, od woli Parka.

Wszyscy sączyli alkohol przez kolorowe słomki. Tylko Baekhyun wpatrywał się w zielonkawy trunek i na skręconą niebieską słomkę, czekając jakby na zbawienie boksie. Bał się że mojito podrażni jego gardło i zaniesie się tutaj przeraźliwie głośnym kaszlem, zakłócając ludziom wypoczynek i pracę barmanom. A tego bardzo nie chciał doświadczyć. Zgrabnie oplótł palcami szklankę i uniósł ją delikatnie do ust. Ręka lekko mu zadrżała. Upił łyk. Lecz nim go połknął, ogrzał go lekko w ustach, przez co nie wywołało to niechcianej rekacji.

— Ja pierdole— warknął Jongdae, przejeżdżając palcem po ekranie telefony. Baek wytrzeszczył oczy z przerażenia. Czyżby Kim zauważył coś więcej niż powinien i zaraz wygłosi kazanie roku, którego Byun byłby głównym aspektem.

Na szczęście nie.

— Junmyeon mnie wkurwia— prychnął rzucając telefon na blat stolika.— Atencjusz pierdolony.

Minseok szybko pochwycił telefon Dae i wczytał się uważnie w tekst. Zmarszczył się po niecałej minucie i podał urządzenie Byunowi. Chłopak nie szczędząc sobie dyskrecji i uszczęśliwiające lenistwo Chanyeola, pozwolił sobie przeczytać na głos treść komunikatu.

— Kim Junmyeon z klasy trzeciej e, oferuje przyszłemu samorządowi uczniowskiemu bezpośrednią współpracę w roli doradcy. Jak, obecny jeszcze, wiceprzewodniczący szkoły mówi; chciałbym, aby tegoroczny samorząd był stokroć lepszy niż ten ubiegłoroczny. Mam nadzieję, że przewodniczący i jego pomocnicy będą pełnić swoją rolę, jak roczniki kilka lat wstecz, które odznaczały się wzorową pracą. Z autopsji wiem, że zeszłoroczny samorząd był powołany jakby z przymusu, a członkowie, oprócz mnie, zjawiali się na spotkaniach i pełnili stanowiska jakby z łaski. Nie było między nami porozumienia i współpracy, dlatego chciałbym dawać nowym przewodniczącym przykład i pomagać im w zgraniu się i w dobrym prowadzeniu życia szkoły.
Wielkoduszny Junmyeon już pomaga w kampaniach wyborczych młodszych klas. Co w tym czasie robi nasz pan przewodniczący Kim Jongdae? I jakie jest jego stanowisko, w obecnej sytuacji?

— Nie musiałeś czytać tego na głos idioto— mruknął niezadowolony i wyrwał Baekowi natychmiastowo swój telefon.

— Daj spokój Dae, nikt nie czyta gazetki szkolnej— wtrącił Chanyeol.

𝐹𝓁𝑜𝓌𝑒𝓇 𝒾𝓃𝒻𝑒𝒸𝓉𝒾𝑜𝓃 |𝒞𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz