— Dae ciebie chyba popierdoliło do końca— warknął zdenerwowany Park i zerwał się z drewnianego krzesła, aby po chwili obejść stolik.
— Nie pruj się do mnie Park. To był jego wolny wybór— westchnął niewzruszony i teatralnie zaciągnął się swoim papierosem.
— Nie wiem czy zauważyłeś humanisto, ale Baek ma wyraźny problem z płucami. Mógłbyś czasem schować to twoje spierdolone ego i pomysleć o innych.
Chanyeol nie czekając na odpowiedź Jongdae po prostu opuścił bar, w celu odnalezienia Byuna. Kim wywrócił poirytowany oczyma i zgasił fajkę w popielniczce. Papieros, który miał zostać spalony przez Baekhyuna nie mógł się zmarnować, więc Dae korzystając z okazji szybko go chwycił i wsunął między wargi. Spojrzał ukradkiem na niezadowolonego Minseoka i skrzywił się ponuro.
— Co?— syknął, wbijając plecy w twarde oparcie drewnianego krzesła.
— Tym razem naprawdę przesadziłeś. On mógł się udusić, bo nawet nie wiesz, co tak właściwie z nim jest. Kretyn z ciebie.
— Wystarczyło się oprzeć sile sugestii. Ja go do niczego nie namawiałem— mruknął obrażony i odwrócił od Minseoka głowę.
Seok wstał jedynie z krzesła i z dezaprobatą pokręcił głową. Zarzucił na ramiona kurtkę, dźwignął swoją torbę i wyszedł z baru, aby znaleźć pozostałą dwójkę przyjaciół. Jongdae jednak nie miał zamiaru zhańbić swojej dumy i pokazać reszcie, że jakkolwiek poczuwa się do winy. Został w barze. Chociaż tym razem dopadły go wyrzuty sumienia.
*
Baek przebiegł niespełna kilka metrów, aby po chwili zatrzymać się przy ławce ukrytej pod drzewami. Ta krótka przebieżka nie była najlepszym pomysłem. Od razu gdy pośladki chłopaka spotkały się z zimnymi deskami ławki, z jego gardła wydobył się kolejny atak kaszlu. Mimowolnie zaczął płakać. Przeogromny ból wypełniający klatkę piersiową nie dawał mu spokoju. A jego bezsilność w całym tym beznadziejnym stanie fizycznym, jeszcze bardziej potęgowała narastający smutek. Płakał obficie, krztusząc się łzami. Przetarł mokre policzki wierzchem dłoni. Mimo to słone łzy nadal ciekły z oczu chłopaka i nie dawały mu ani grama ukojenia w potwornym bólu. Policzki zaczęły się lepić, oczy piec, nos cały miał zatkany, a w płucach czuł jakby szalejący ogień. Minęło kilka minut, aż w końcu Byun unormował oddech. Kaszel ustąpił. Odetchnął mając nadzieję, że przyniesie to jakąkolwiek ulgę. Ale wciągane powietrze zakłuło go, powodując przykry grymas na twarzy i kolejną dawkę łez.
— Baek!— Zza cienkich gałązek wyłonił się Park wraz z Minseokiem. Niższy od razu usiadł obok płaczącego Byuna, wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek i powoli zaczął wycierać nimi mokre oczy, policzki i zatkany nos Baekhyuna.
— Tak bardzo cię za niego przepraszam Baekki. Jongdae to idiota— wymamrotał Kim. Relacja Minseoka i Jongdae porównywalna była do starego małżeństwa. Chłopcy potrafili mówić o sobie w bardzo niepochlebny sposób, ale i tak w rezultacie zawsze się godzili.
— To nie jego wina— szepnął słabo. Tak bardzo podrażnił gardło, że mówiąc dało się usłyszeć u niego charakterystyczną, nieprzyjemną chrypę. Dłoń Mina zacisnęła się na tej należącej do Byuna. Kim gładził jego miękką skórę kciukiem, a głowę oparł na ramieniu. Seok czując straszny wstyd i irytację sam uronił kilka łez i szeptem zaczął powtarzać co chwila słowo przepraszam. Chanyeol za to stał tylko i przyglądał się dwójce przyjaciół. Szczególnie wpatrując się w Byuna, który wyglądał naprawdę marnie. Świecące policzki i czerwone oczy odbierały mu cały urok osobisty. Park kucnął przed przyjacielem i ułożył dłonie na jego kolanach. Delikatnie je ścisnął, jakby chciał dać Baekowi do zrozumienia, że ma zamiar otoczyć go największą troską na jaką go stać.
CZYTASZ
𝐹𝓁𝑜𝓌𝑒𝓇 𝒾𝓃𝒻𝑒𝒸𝓉𝒾𝑜𝓃 |𝒞𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀|
FanfictionJeden głęboki oddech, który sprawił przeogromny ból, dał Baekhyunowi do zrozumienia, że jego serce niedługo przestanie już bić dla Chanyeola.