Byun nie był zbytnio zadowolony z towarzystwa przyjaciół. A zwłaszcza Chanyeola. Z trudem przychodziło mu spoglądanie na Parka, który siedział na huśtawce obok.
Baek miał smętną minę i wzrok wbity w Jongdae i Minseoka na karuzeli. Podobało mu się to, jak chłopcy potrafią czerpać szczęście tylko i wyłącznie ze swojego towarzystwa. Minseok kręcił talerzem, który wprawiał konstrukcję w ruch, a Jongdae odchylał się lekko za barierki ochronne i śmiał się jak beztroskie dziecko. Ten widok na swój sposób wzruszał. Byun widział w nich miłość, przyjaźń i dziecięcość; w dobrym tego słowa znaczeniu. Obaj mogli na siebie liczyć, poza kochankami byli najlepszymi przyjaciółmi, a przede wszystkim nie bali się swojego wewnętrznego dziecka. To był piękny obrazek, ale wprawiał Byuna w wielką zazdrość. Odwrócił niespiesznie wzrok od dwójki rozweselonych chłopaków i dopiero teraz spostrzegł, że Chanyeol mu się przygląda. Speszył się i znów uciekł wzrokiem do ziemi.
— To... nie było fajne— mruknął niezadowolony, na co Park westchnął lekko zażenowany. No jasne, że to nie było fajne. Zwłaszcza dla Chanyeola, który był stuprocentowym hetero i tylko myślał o tym, jak tu poderwać kolejną dziewczynę. Ale to była tylko gra i trzeba o niej zapomnieć. Jeśli któryś z nich zechce to rozpamiętywać, to ludzie dookoła z pewnością zaczną ich gnębić.
— Przepraszam.
— Zrozum Chanyeol, że ja nie jestem taki jak ty— wymamrotał, naciągając mocniej rękawy kurtki i chowając w nich dłonie.— Nie jestem taki jak oni.
Mówiąc to wskazał na humanistów. Chanyeol zawstydzony opuścił wzrok do ziemi, zupełnie jak gimnazjalista wywołany do opowiedzieć z trzech ostatnich lekcji. Odepchnął się piętami od ziemi, a huśtawka lekko odchyliła się do tyłu i zaskrzypiała nieprzyjemnie. Baekhyun pociągnął nosem i przetarł piekące oczy. Nie płakał, było mu zimno.
— Nie lubię imprez— westchnął ponuro.
— Wiem— powiedział Park, unosząc wzrok na przyjaciela.— Przepraszam.
Chanyeol miał w zwyczaj nadużywać słowa przepraszam. Tak było i teraz, ale tylko dlatego, że po zachowaniu Byuna zrozumiał jak idiotycznie postąpił. Ścisnął usta w wąską linię i potarł palcami zmarznięty nos. Baek ze smutną miną i wzrokiem wbitym w ziemię delikatnie się huśtał. Nie palił się do kontaktu wzrokowego z Parkiem, zwłaszcza, że ich twarze znajdowały się tego wieczoru już bardzo blisko siebie. Baekhyun nie wiedział do kogo ma w tej chwili większy żal i pretensje. Do Minseoka, za to, że wpadł na taki pomysł. Do Chanyeola, za to, że jak głupi zapomniał o moralności i chciał zadowolić tłum. Czy może do siebie, za to, że nie zaprotestował.
Mimo to pijacka zabawa nie złamała uczuć Byuna do Parka. Wręcz przeciwne, na swój sposób pogłębiła je. Sprawiając, że Baek nieodparcie chciał powtórzyć ten pocałunek. Wymazać miniony incydent z pamięci i uznać, że kolejne muśnięcie ich warg byłoby tym pierwszym. Ale na drodze do spełnienia jego marzenia stała jedna konkretna przeszkoda. Sam Chanyeol, a w zasadzie jego orientacja. Park był niestety hetero.
— Baek— odezwał się Chan, powodując, że przyjaciel, choć niechętnie, odwrócił do niego swój smutny i zmęczony wzrok.— Używasz pomadki o smaku wanilii?
Zapytał ze śmiechem. Baekhyun westchnęła tylko zrezygnowany i na nowo odwrócił od Chana wzrok. Wpatrywał się w dwójkę humanistów. Dae po świetnej zabawie próbował przejść kilka kroków normalnym chodem, ale w rezultacie od razu wylądował w piaskownicy.
— To nie jest zabawne Chanyeol— wycedził Baek. Nie miał ochoty rozpamiętywać tego co się wydarzyło. Jednak jego przyjaciel usilnie dążył do tego, aby obrócić minioną historię w świetny żart.
— Wyluzuj Baek, przecież wiem, że podoba ci się ta Jooseok z drugiej b.
— Chanyeol skończ już— warknął zirytowany i wstał z huśtawki. Spojrzał gniewnie na przyjaciela i zmarszczył nos.— Jakoś nie mam ochoty na rozmowy tego typu.
— Baekhyun— wyszeptał, jednak na tyle głośno, aby niższy mógł to usłyszeć. Byun jęknął coś z wyraźnym grymasem na twarzy i znowu opadł na huśtawkę.
— Chcę do domu— powiedział stanowczo.
*
Cała czwórka przyjaciół gnieździła się w obskurnej i śmierdzącej taksówce przez ponad dwadzieścia minut drogi do domu Byuna.
Kierowca zatrzymał się na podjeździe posiadłości państwa Byun i zarządał zapłaty. Cała trójka zaczęła szukać jakichś zaskórniaków po kieszeniach, ale wszyscy wiedzieli, że finalnie zapłaci Baek. Tak dokładnie się stało.
Po wyjściu z pojazdu Jongdae i Minseok szybko się gdzieś ulotnili. Zapewne uznali, że to już czas, aby wynagrodzić się za odnalezienie Byuna. Nikt nie wnikał dalej. Taksówka odjechała, a Chan i Baek tkwili na ganku mieszkania, w kompletnej ciszy. Jednak prędzej czy później, któryś musiał ją przerwać. A pierwszy odezwał się Chanyeol.
— Naprawdę przepraszam— mruknął speszony. Jeszcze nigdy nie czuł tak ogromnych wyrzutów sumienia.
— Chanyeol...— westchnął. Nie był sam pewien, czy aby na pewno chce zadać mu to pytanie. Jednak już zaczął. Nie miał już wyjścia, Park zbytnio skupił na nim uwagę.— Chanyeol... a co gdybym po tym pocałunku powiedział ci, że cię kocham.
Park zamarł. Wpatrywał się w poważną twarz Byuna, ale jakoś nic nie mógł z niej wyczytać. Dobrze wiedział, że to czysto teoretyczne pytanie. Znał Baeka za dobrze, żeby mógł przypuszczać, że za tym pytaniem mógłby kryć się jakiś podtekst. W odpowiedzi uśmiechnął się głupio i klepnął Baekhyuna w ramię.
— Chyba bym cię wyśmiał— westchnął i wzruszył ramionami.— Ale ty jesteś normalny, nie zrobiłbyś czegoś takiego.
— Tak... na szczęście jestem normalny.
🌸🌸🌸
Chciałabym tylko oświadczyć, iż jestem uziemiona z internetem na weekend i z publikacją Sebaeka znowu będę zwlekać. Ach... tak bardzo przepraszam ;_; mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe i będziecie wobec mnie cierpliwi...
mxmtoon — feelings are fatal
CZYTASZ
𝐹𝓁𝑜𝓌𝑒𝓇 𝒾𝓃𝒻𝑒𝒸𝓉𝒾𝑜𝓃 |𝒞𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀|
FanficJeden głęboki oddech, który sprawił przeogromny ból, dał Baekhyunowi do zrozumienia, że jego serce niedługo przestanie już bić dla Chanyeola.