Chanyeol rozchylił lekko usta i wpatrzył się oniemiały w bladoróżowe policzki Baeka. Wydawało się, że chciał coś powiedzieć, ale natłok myśli spowodował, że spomiędzy jego warg wydostał się jedynie cichy jęk.
Złapał nadgarstki Byuna i lekko zacisnął na nich palce. Niższy spuścił w tym samym momencie wzrok do dołu i wpatrzył się w duże ręce Parka, oplatające jego chude dłonie. Przygryzł leciutko wargę i ponownie uniósł na wyższego spojrzenie. Wtedy z twarzy Chanyeola zeszło zaskoczenie, a zastąpiła je złość i irytacja. Baekhyun momentalnie zląkł się tak szybkiej zmiany nastroju Parka. Chciał wyrwać swoje dłonie z jego uścisku i odwrócić od niego zawstydzony i przerażony wzrok. Jednak dłonie Chanyeola zaciskały się na drobnych nadgarstkach z każdą sekundą coraz mocniej.
— Ał... Chanyeol to boli— syknął cicho, a w tym samym momencie Park odrzucił jego dłonie do boku i wstał energicznie z ławki.
— Jesteś nienormalny!— Skrzywił w obrzydzeniu usta i przetarł rękawem wargi, aby kompletnie zetrzeć z nich smak pomadki Baekhyuna. W jednym momencie serce niższego zakłuło boleśnie, a łzy same napłynęły do oczu. Wstał i uniósł dłoń w stronę Parka kręcąc głową. Sam nie wiedział co chciał mu tłumaczyć, ale czuł taką potrzebę.
— Nawet mnie nie dotykaj— warknął odtrącając dłoń Baeka.— Brzydzę się tobą.— Chanyeol... ja tylko...— wymamrotał, pozwalając łzom spłynąć po policzkach i zakończyć trasę na delikatnej brodzie.
— Tylko co? Myślałeś, że wepchniesz mi język do gardła i będę twój? Że od razu po tym magicznie zostanę pedałem i wskoczę ci do łóżka? Ohyda— zaśmiał się szyderczo.
Baekhyun zaczął głośno szlochać, dławiąc się kolejnymi łzami i łapczywymi haustami chłodnego już powietrza. Co chwila wycierał mokre od łez powieki wierzchem dłoni. Daremno jednak, skoro chwilę później jego oczy stawały się znowu mokre, coraz bardziej piekące, a łzy rozmazywały mu obraz przed oczyma.
— I co? Myślisz, że jak się rozbeczysz to się nad tobą zlituję?— roześmiał się.— Myślałem, że jesteś normalny Byun... ale wiesz co, nawet się tobie nie dziwię. Wyglądasz na takiego co lubi w dupę.
— Proszę nie mów tak...
— Żałosny jesteś— pokręcił głową i odwrócił się na pięcie idąc w stronę głównej ścieżki. Baekhyun od razu pognał za Chanem, a gdy znalazł się wystarczajaco blisko zacisnął dłoń na jego kurtce.
— Mówiłem żebyś mnie nie dotykał— warknął rozgniewany i w mgnieniu oka złapał za kołnierz Byuna unosząc go lekko do góry. Zagryzł zęby i pchnął niższego na trawnik.— A wtedy na imprezie?!— wrzasnął żałośnie. Dobrze wiedział, że tamten pocałunek był kompletnie wypłukany z emocji, ale chciał ciągnąc dialog i zrobić sobie chociażby złudną nadzieję.— Przecież mnie pocałowałeś...
Chanyeol zmarszczył brwi, aby po chwili wybuchnąć głośnym i szyderczym śmiechem.
— Myślisz, że to coś znaczyło?— prychnął.— To było tylko głupie wyzwanie.
Chanyeol zmarszczył brwi i znowu skierował się do głównej ścieżki. Byun nie miał zamiaru już za nim iść. Usiadł na zimnej trawie i podkulił nogi. Oparł na kolanach czoło i zaszlochał głośno. Chwilę później zakaszlał, a spomiędzy jego warg wypadł bladoróżowy płatek kwiatu.
*
Po powrocie do domu Byun zamknął się w swoim pokoju i schował się pod kołdrą. Szlochał długo i żałośnie, przez prawie całą noc. Smutny płacz przeplatany był napadami dokuczliwego kaszlu, którego nowym efektem ubocznym były kolorowe płatki kwiatów. Chłopak był jednak na tyle zdruzgotany, że cała absurdalność tego zjawiska szczególnie go nie zdziwiła. Był zajęty innymi uczuciami niż niepokój względem jego zdrowia.
CZYTASZ
𝐹𝓁𝑜𝓌𝑒𝓇 𝒾𝓃𝒻𝑒𝒸𝓉𝒾𝑜𝓃 |𝒞𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀|
FanfictionJeden głęboki oddech, który sprawił przeogromny ból, dał Baekhyunowi do zrozumienia, że jego serce niedługo przestanie już bić dla Chanyeola.