last cry

466 71 29
                                    

  Tego dnia rodzice Baekhyuna nie przyszli do niego. Chłopak sam ich o to poprosił. Chciał nacieszyć się obecnością Chanyeola. W końcu tak bardzo za nim tęsknił. A po sposobie zachowania i wypowiadania się, Baekhyun doszedł do wniosku, że Park za nim też.

— Nadal masz takie piękne dłonie...— Chanyeol westchnął cicho. Zacisnął delikatnie palce na tych Baekhyuna i uniósł jego dłoń nieco wyżej, następnie delikatnie ją muskając.

Zdaniem Parka dłonie Byuna ucierpiały najmniej. Zawsze były szczupłe i smukłe. Lubił ich dotykać przez nieznaczny, niby niecelowy kontakt. Karcił się za takie zachowanie, sądząc, że to bardzo nieodpowiednie. Że Baekhyun może coś zauważyć i poczuć odrzucenie do Chanyeola.

Bo przecież prawdę powiedziawszy Chanyeol nie wiedział co czuł do Byuna. Nie była to zwykła przyjaźń. Ale też nie miłość, a przynajmniej nie taka, jakiej oczekiwałby Baekhyun. Kochał go jak brata. Lubił jak małżonka trzydzieści lat po ślubie. Może coś więcej, a może wręcz przeciwnie. Nie potrafił niczego pogodzić, ale liczył, że z każdymi kolejnymi odwiedzinami w końcu przełamie w sobie tę barierę niepewności. I wtedy albo naprawdę zakocha się w Baekhyunie, albo zrozumie, że uczucie chłopaka jest niestety jednostronne. Może podjęcie decyzji wydawało się banalne, ale całe życie przepełnione nienawiścią do osób innej orientacji, raczej mocno ograniczało jego pole widzenia. Jednak mimo wszystko, wiedział, że już nigdy nie będzie chciał stracić takiego anioła, jakim był Baekhyun.

— Coraz trudniej unieść mi zwykły kubek— uśmiechnął się smutno. Zwykłe codzienne czynności były dla niego niezwykłym wyczynem. W chwili kiedy sam mógł unieść szklankę uważał to za sukces i za poprawę stanu zdrowia.

Dobiegła godzina dwudziesta piętnaście. Odkąd Chanyeol przyszedł, Baekhyun miał ledwo dwa niedługie ataki kaszlu. Cieszył się i liczył na szybką poprawę. To było naprawdę dziwne uczucie, ale przy Chanyeolu jakby znowu oddychało mu się lżej. Dotychczas bezemocjonalny wyraz twarzy, został zamieniony nikłym uśmiechem. Na który Baekhyun bardzo się wysilał.

— Chciałbym żebyś wrócił już do szkoły— Park westchnął cicho.

— Nie może być tak źle beze mnie— zaśmiał się gorzko.— Jongdae i Minseok są bardziej rozrywkowi niż ja.

— To nie w tym rzecz.— Pokręcił głową. Baekhyun dobrze wiedział, że nie o to mu chodziło. Chanyeol miał na myśli oczywiście coś więcej, niż towarzystwo do wspólnej libacji alkoholowej.

Byun uśmiechnął się na jego słowa i lekko obruszył, po czym zakaszlał nieprzyjemnie. Oddech mu zaświszczał, ale szybko wszystko doszło do normy. Płatki piwonii, które opadły na pościel zrzucił na ziemię. Nie mógł na nie patrzeć i z tego co wnioskował po grymasie Chanyeola, on raczej też nie przepadał za tym widokiem.

— Dzisiaj czuję się lepiej niż ostatnio... mam nadzieję, że będzie się tylko polepszać.— Uniósł lekko kąciki ust do góry.— Musisz mnie częściej odwiedzać, wtedy na pewno szybko wyzdrowieję— zaśmiał się cicho.

Park pokiwał głową, na znak, że na pewno tak będzie. Zrobiło mu się cieplej na sercu, słysząc takie słowa od Baekhyuna. Słysząc, że to dzięki jego obecności Byun czuje się lepiej. Wiedząc, że w jakiś sposób Baek łączył ze sobą te dwie rzeczy, dochodził do wniosku, że mimo wszystko nadal zależy mu tak samo. Ani trochę mniej niż wcześniej. I w tamtym momencie zrobiło mu się jakoś smutno i wesoło równocześnie. Baekhyun dalej go chciał, dalej mu na nim zależało pomimo jego agresji, jaką obdarzył go w dniu tak ważnego wyznania. Baek był dla niego dobry, za dobry. A on oczywiście nie potrafił tego docenić. W tamtym momencie zrodziło się w jego głowie pytanie, czy wtedy kiedy wykorzysta szansę daną mu przez Byuna, będzie dalej potrafił docenić jego wielkie serce. Czuł się nieidealny, zbyt niedoskonały dla Baekhyuna.

𝐹𝓁𝑜𝓌𝑒𝓇 𝒾𝓃𝒻𝑒𝒸𝓉𝒾𝑜𝓃 |𝒞𝒽𝒶𝓃𝒷𝒶𝑒𝓀|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz