Rozdział 5

11 2 0
                                    

- Państwo się znają? – odezwał się Michał, momentalnie orientując się, że będzie to co najmniej ciekawa rozmowa.
- Oczywiście! Alicja to moja żona...
- Michale, pozwól, że ci przedstawię. Mój mąż-Sebastian Janowski.
- Doktor Janowski – sprecyzował mężczyzna, witając się ze służbowym partnerem swojej żony.
- Starszy sierżant Michał Sambor...
- Możesz mi już powiedzieć, co tu robisz? – powtórzyła Alicja.
- Przyjechałem na konferencję lekarską – wyjaśnił cokolwiek zaskoczony. – Przecież mówiłem ci o niej jakiś tydzień temu!
- Najwyraźniej musiałam zapomnieć...
- Ostatnio dość często ci się to zdarza! – ofuknął ją, po czym spojrzał na policyjne radiowozy stojące nieopodal, jak również te majaczące pod lasem. – Co tu się stało? – zainteresował się.
- Kolejna zbrodnia – wyjaśniła ogólnie. – Teraz wybacz, ale musimy porozmawiać z resztą tego sympozjum...
Kiwnął im głową i ruszył pierwszy.
Rozmowy z licznymi lekarzami nie przyniosły im właściwie żadnych rezultatów. W czasie tego okropnego zabójstwa wszyscy znajdowali się już w ogólnej sali. Brakowało tylko doktor Łosin, lecz skoro konferencja i tak miała się zacząć dopiero po południu, sądzili, że jest w swoim pokoju. Nikogo nie zaniepokoiła jej nieobecność. Ich zeznania potwierdziły nagrania z kamer wewnątrz budynku oraz tych zewnętrznych. Dowiedzieli się jednak dzięki nim, że pani doktor z kimś rozmawiała przez telefon na godzinę przed jej zamordowaniem, a potem najwyraźniej się z nim spotkała. Kamery nie zarejestrowały jednak, kim był napastnik. Musiał najwidoczniej doskonale znać rozkład kamer, co nie uszło uwadze policjantów śledczych.
- Skurczybyk sprytnie to rozegrał... Zastanawia mnie jednak, gdzie podziała się jej komórka, bo chłopcy telefonu przy denatce nie znaleźli, a doskonale wiemy, że przecież rozmawiała z kimś... - powiedział Michał, gdy odbębnili już zeznania i wsiedli do samochodu.
- Zabójca ją pewnie gdzieś wyrzucił. Spokojnie, jeśli działa, to ją gdzieś znajdziemy... A teraz mnie słuchaj uważnie. Jedziemy do Łosina, ale ja będę z nim gadać, jasne? To kawał skurwiela i może się dopieprzyć do najmniejszej drobnostki i konkretnie cię udupić, jeśli powiesz o jedno słowo za dużo, rozumiesz?

- Prokurator Patryk Łosin? – zapytała nieco nerwowo, patrząc na niezadowolonego mężczyznę w bokserkach, który otworzył im drzwi swojej willi.
- Dokładnie! Czego chcecie? Dzisiaj nie przyjmuję interesantów! – warknął.
- Nas będzie pan musiał przyjąć! – odparła twardo, pokazując służbową legitymację. – Wydział zabójstw my do pana...
- Co? Oskarżyłem kogoś bezpodstawnie? – mruknął, wpuszczając ich do przytulnego saloniku.
- My w trochę innej sprawie – powiedział łagodnie Michał, zapominając najwyraźniej, że obiecał się nie odzywać. Łosin spojrzał na niego nieprzyjaźnie.
- Kiedy ostatnio widział pan małżonkę? – padło pytanie.
- Trzy dni temu. Wyjechała służbowo. A czemu pytacie?
- Gdzie wyjechała? – indagowała dalej Ala.
- Gdzieś w Bieszczady. Nie pamiętam nazwy tej miejscowości. Ale czemu pytacie?
- Znaleźliśmy ją dzisiaj w lesie koło Ludolfiny. Przykro mi, ale pańska żona została zamordowana – wyjaśniła pani aspirant. Mężczyzna natychmiast zerwał się na równe nogi.
- Jak pani śmie? Moja żona żyje! – chwycił komórkę i wybrał numer, spacerując niecierpliwie po pokoju. – Nie odbiera... Gdzie ona jest?!
- W policyjnym prosektorium. Nasz patolog wykona jej sekcję zwłok.
- Co?! Nie zgadza się! – ryknął pełną piersią. – To moja żona! Nie zbezczeszczacie jej ciała!
- Pan wybaczy, ale w tej sprawie prawo jest po naszej stronie – powiedziała twardo.
- Gówno mnie to obchodzi, ty tępa idiotko! – zaczął się wydzierać, machając niebezpiecznie rękami.
- Obraża pan oficera na służbie! – odezwał się ostro Michał.
- „Kochanie, co to za krzyki?" – odezwał się za plecami słodki kobiecy głosik. Oboje natychmiast zrobili w tył zwrot w stronę źródła dźwięku. Na schodach stała młoda dziewczyna ubrana w kusy, lekko prześwitujący szlafrok. Była zdecydowanie za młoda. Mogła mieć co najwyżej szesnaście, siedemnaście lat. Funkcjonariusze spojrzeli na siebie, nagle wszystko rozumiejąc.
- Ile masz lat? – zapytał Michał.
- Szesnaście – odparła, rumieniąc się wściekle. – Co tu się dzieje? Patryk, kto to jest?
- Zamknij się, kretynko!
- Dość tego! – huknęła na niego Alicja. – Idzie pan z nami. Wyjaśnienia złoży pan na komendzie...
- Nigdzie nie idę! – zaoponował natychmiast. – Nie macie podstaw!
- Na czterdzieści osiem każdego! Jako prokurator powinien pan to wiedzieć – zauważył Sambor. – Ubieraj się, młoda. Idziesz z nami!
- Jej w to nie mieszajcie!
- Bardzo mi przykro, ale już jest w to zamieszana. A teraz...pójdzie pan do radiowozu grzecznie, czy mamy pana skuć i doprowadzić tam jak psa na łańcuchu, ku zgorszeniu sąsiadów?...
- Sam wyjdę!
- Znakomicie. Proszę się ubrać. Michał, idź z nim. Wezwij też drugi radiowóz, niech zabiorą tą małą.
Kiwnął jej tylko głową i poszedł za wkurwionym Łosinem.

Tajemnica Pająka [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz