- Możemy porozmawiać? – zapytała trzy dni później swojego męża, gdy leżeli w łóżku. Spojrzał na nią krótko i odłożył na nocny stolik literaturę fachową, którą się raczył przez cały dzień.
- O co chodzi, najdroższa?
- Powiedz mi, ile jadu potrzeba, by sparaliżować, ale nie zabić?
- To zależy – mruknął. – Głównie o gatunku zwierzęcia, które ten jad wstrzyknęło. Jak wiesz, jad kobry królewskiej jest niezwykle groźny nawet w najmniejszych ilościach. I zapewniam cię, nie chciałabyś widzieć tego, co robi z krwią... A dlaczego właściwie pytasz?
- Prowadzę pewną sprawę – mruknęła wymijająco, nie chcąc wdawać się w szczegóły, których przecież nie mogła mu zdradzić... - I jeszcze jedno, czy da się tak wstrzyknąć jad w kręgosłup, by nie uszkodzić nerwów i nie przerwać akcji serca?
- Zapewne... Ale o tym musiałabyś pogadać z anestezjologiem lub chirurgiem, kochanie, ja się na tym nie znam – powiedział. – Jestem psychiatrą...
- Ale na studiach na pewno miałeś zajęcia z medycyny ogólnej! – zauważyła przytomnie.
- Tak, ale, jak sama zauważyłaś już, to była medycyna ogólna, a ty zahaczasz właśnie o bardzo skomplikowane rzeczy! Nie mam pojęcia, jak sparaliżować człowieka za pomocą takiej toksyny, Al...
- Ale jak przeprowadzisz lobotomię, to wiesz! – wykrzyknęła trochę bez sensu. Westchnął przeciągle i spojrzał na nią poważnie.
- Owszem, wiem – przyznał dość niechętnie. – Co nie zmienia faktu, że nigdy jej nie wykonałem! Jakbyś zapomniała, jest to zabieg zakazany w Polsce! I zapewniam cię, że tego nie uczą w szkole medycznej...
- Więc skąd o niej wiesz? Znasz przecież teorię wykonywania zabiegu!
- Al! – zezłościł się w końcu. – Tak, znam! I o z tego? Nigdy bym się tego nie podjął. Wiesz, jakie są skutki tego zabiegu? W najlepszym przypadku?
- Wiem – przyznała. – Ale zauważ, że z takiej teorii, jaką wykładają w szkole medycznej, można się nauczyć wykonywania lobotomii!
- Bardzo wątpię, kochanie. Wbrew pozorom jest to skomplikowany i trudny zabieg. Jeden ruch może wszystko zniszczyć!
- I tak przecież niszczy, czyż nie?
- Zgoda, ale proszę, uwierz mi, wątpię, byś znalazła w kraju choć jednego lekarza, który na modelu wykona ci prawidłowy zabieg – powiedział lekceważąco, ponownie sięgając po lekturę.Rano na komisariacie czekała na nią pewna sensacja.
- Znamy personalia denatów! – oznajmił zaraz na wstępie Michał, który zjawił się tam przed nią.
- Naprawdę? - zdumiała się, ściągając kurtkę. – I kim oni są? – zapytała, siadając na swoim miejscu.
- Gdyby nie ich interesy, można by nawet uznać ich za wzorowe małżeństwo.
- Ale nie byli wzorowi, tak? – zainteresowała się natychmiast.
- Nie – powiedział triumfalnie. – On prowadził w Krakowie night-club „Modlishka", a ona była tam menedżerką.
- „Modlishka"? – zdziwiła się. – Niezbyt odpowiednia nazwa, nie sądzisz?
- Podobno głównym tematem było tam sado-maso.
- A w ogóle to, skąd wiemy, kim byli?
- Dostaliśmy ich akta.
- Jakim sposobem? Przecież o żadne nikogo nie prosiliśmy! – zauważyła przytomnie.
- Faktycznie – strapił się nieco.
- Pójdę do Jacka, może on coś wie na ten temat – zdecydowała. – Cześć, szefie. Słuchaj, czy ty wiesz coś o papierach z komendy w Krakowie? – zapytała zaraz po wejściu do jego gabinetu.
- A! Tak, tak. Właśnie miałem do was iść w tej sprawie. Słuchaj, Kraków przysłał nam te papiery w celu ustalenia, czy nasi denaci nie są przypadkiem dwójką zaginionych osób, które u nich zniknęły w dość tajemniczych okolicznościach – wyjaśnił spokojnie.
- A skąd wiedzieli, że mogą być właśnie u nas? – zaciekawiła się.
- Nie wiedzieli – odparł natychmiast. – Skany tych teczek wysłali do wszystkich wojewódzkich komend. Traf chciał, że ich zaginieni znaleźli się akurat u nas...
- Poinformowałeś już Kraków o tym fakcie?
- Nie – odparł ze śmiechem przekory. – Przecież dopiero co dostałem ten mail, a sprawdzanie tych wszystkich trupów zawsze trochę trwa, czyż nie?
- Czy ja ci już mówiłam, szefie, że jesteś wielki?
- Niestety, zaniedbałaś ten obowiązek – odparł równie pogodnie. – Powinnaś to nadrobić.
- Nie omieszkam przy najbliższej okazji – zapewniła go szczerze. – A teraz wracam do swoich obowiązków, szefie. Mamy jeszcze kupę roboty z młodym.
- Oczywiście... Alicjo?
- Słucham? – zatrzymała się z ręką na klamce drzwi.
- Pamiętasz o mojej propozycji? – zapytał uwodzicielskim szeptem.
- Niestety – odwarknęła, nawet na niego nie patrząc i bez słowa opuściła pomieszczenie. Przystanęła nieopodal i wzięła kilka głębokich, uspokajających oddechów. Żałowała, że ten jeden raz dała się uwieść tym jego ciemnym oczom... Przypuszczała, że jeszcze przez dłuższy czas będzie ją dręczyć tymi niemoralnymi propozycjami. Swoją drogą, jak źle musiało mu się układać w małżeństwie, że tak bardzo chciał się znów z nią przespać?!... Miała też cały czas nadzieję, że jej mąż nigdy się o tym nie dowie...
W końcu westchnęła przeciągle i weszła do ich pokoju. Michał obrzucił ją uważnym spojrzeniem, zauważając natychmiast, że coś musiało się tam stać...
- Wszystko w porządku? – zapytał.
- Oczywiście – powiedziała pośpiesznie. – Co do naszych denatów i tych akt, to wszystko już wiem – mruknęła, po czym przekazała mu wszystko, czego sama się dowiedziała od Jacka.
Kiwnął głową, gdy skończyła i powiedział:
- To miłe ze strony szefa, że jeszcze nie powiadomił tych z Krakowa... Co teraz?
- Skoro operujemy już personaliami denatów, proponuję, byśmy popytali o nich wśród przemytników egzotycznych zwierząt.
- Sądzi pani, że coś nam powiedzą? – zapytał z powątpiewaniem.
- Bardzo wątpię – odparła pogodnie, zbierając się do wyjścia. – Ale porozmawiać z nimi i tak musimy... Przy okazji zaczepię o paru informatorów. Być może oni będą wiedzieć coś ciekawego.Niestety tego dnia mieli najwyraźniej pecha, bo nie potrafili znaleźć podejrzanych przemytników. Wyglądało to tak, jakby wszyscy naraz rozpłynęli się w powietrzu.
- Podejrzewam, że na mieście po prostu już wiedzą o zabójstwie tej dwójki i się boją, więc siedzą w swoich norach – powiedziała w końcu, gdy po dwóch godzinach bezproduktywnego jeżdżenia po mieście, wiedzieli już, że nikogo nie capną. – Boją się, że zostaną oskarżeni... Mają rację, więc pozostają nam informatorzy... Widziałam kilku na mieście, ale czy uda nam się ich złapać, to już inna kwestia.
W końcu, gdy mieli już serdecznie dość jeżdżenia prawie że w kółko, a irytacja dopadała ich coraz częściej, natknęli się wreszcie na jedną z prostytutek, która pracowała dla policji. Alicja zaprosiła ją do nieoznakowanego radiowozu stanowczym skinieniem głową.
- Co wiesz o Paulinie i Macieju Sawickich? – zapytała, gdy tylko ruszyli na obrzeża miasta, gdzie było mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś ich podsłucha.
- O kim? – zdumiała się teatralnie wymalowana lalunia, znana jako „Dżesika".
- Nie udawaj idiotki! – ofuknęła ją pani aspirant. – Kilka dni temu znaleziono po przeciwnej stronie miasta na obrzeżach dwa ciała z dziurami po kulach w łbach. Jakimś dziwnym sposobem wszyscy przemytnicy są dzisiaj niedostępni, a wiemy, że w krwi denatów znaleziono jad niepochodzący od żadnego rodzimego gatunku zwierzęcia. Gadaj, co wiesz!
- Niewiele – przyznała, wzruszając ramionami. – Głównie tyle, co z plotek... dziewczyny przecież gadają...
- No właśnie, a plotki to najlepsze źródło informacji – zauważył przytomnie Michał, włączając się do rozmowy. Po krótkim namyśle dodał – Zazwyczaj...
Alicja powstrzymała parsknięcie śmiechem i spojrzała przez ramię na siedzącą z na tylnym miejscu dziwkę.
- Tak...no cóż... - zająknęła się ta wyraźnie. – Na mieście mówią, że jakaś para zginęła, bo za bardzo interesowała się Pająkiem.
Policjanci spojrzeli po sobie zaintrygowani. Znów ten Pająk...
- Pająkiem? – zapytała Alicja.
- Tak – przytaknęła nerwowo „Dżesika". – to podobno jakiś twardy gracz. Ale ja już nic więcej nie wiem!
- A wiesz może, gdzie będziemy mogli znaleźć tego Pająka?
- Chyba żartujecie! – przestraszyła się. – Chcecie go znaleźć?!
- Oczywiście...
- Chyba tylko po to, by wylądować w ziemi, jak tamci... Radzę szczerze, zostawcie jego i tę sprawę jak najszybciej, jeśli chcecie żyć.
- Nie musisz się o nas martwić – prychnęła Ala. Zauważyła jednak, że jej informatorka jest naprawdę przestraszona.
- Poza tym – ciągnęła dziwka, rozglądając się dość nerwowo po okolicy – On podobno jest nieuchwytny. Wy go nie znajdziecie, ale on was już tak!
- No dobrze, rozumiem... A czy jest ktoś w mieście, kto znał denatów jakoś bardziej? – zainteresował się Michał.
- Tak – przytaknęła gwałtownie kobieta. – „Slinky" niejaki. Ja go osobiście nie znam, ale prowadzi ekskluzywny klub dla panów w centrum miasta.
- „Slinky"? – zapytała z kolei Alicja. – To jakiś nowy człowiek na mieście?
- Nie wiem – przyznała bezradnie „Dżesika".
- Ok... Chcesz, żeby podwieźć cię do miasta?
- Nie, dzięki. I tak już na dzisiaj skończyłam, przejdę się...
- Do centrum jest kawałek drogi – zauważył Michał.
- Nie szkodzi. Przyjaciółka mieszka niedaleko, przejdę się – powiedziała jeszcze, po czym dosłownie uciekła z auta. Zdumieni funkcjonariusze spojrzeli po sobie.
- Chyba naprawdę boi się tego Pająka... - mruknęła Alicja, patrząc na plecy pospiesznie oddalającej się informatorki.
- Tak... To co teraz? Z powrotem do miasta?
- Tak. Ciekawi mnie ten cały „Slinky". Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam...W centrum szybko odnaleźli właściwy lokal, bo banery biły wręcz przechodniów po oczach. No i sam budynek był naprawdę okazały. Gdy weszli do obszernego foyer i pokazali legitymacje stojącym tam osiłkom, niemal natychmiast zostali poprowadzeni do gabinetu szefa. Weszli do środka. Na kanapie pod ścianą w niedbałej pozie rozwalał się jakiś mężczyzna o głowie i karku obficie pokrytymi tatuażami. Alicja ledwie rzuciła na niego okiem i zdrętwiała.
- Cholera! – mruknęła pod nosem. Michał spojrzał na nią, nie rozumiejąc, co się stało, że tak zareagowała, a tymczasem mężczyzna odezwał się, wstając z kanapy.
- Witaj, Alu – powiedział, podchodząc do niej. – Jak miło, że wreszcie do mnie zajrzałaś, kochanie...
CZYTASZ
Tajemnica Pająka [ZAKOŃCZONE]
حركة (أكشن)Mroczny kryminał, który wprowadzi cię w sieć ludzkich historii. okładka by me :-P Najwyższy ranking: #3 w sieć - 03.05.2019 #6 w psychoza - 3.10.2018 #8 w psychoza - 06.09.2018 #233 w kryminał - 04.09.2018