Rozdział 11

11 2 0
                                    

Obudziła się wczesnym rankiem w ramionach Michała, z przerażeniem przypominając sobie upojną noc.
- Cholera – mruknęła cicho, starając się tak wyswobodzić spod ramienia, którym ją obejmował, by go nie obudzić i by głowa nie rozbolała jej jeszcze bardziej.
- Hej, piękna. Gdzie się wybierasz? – wymruczał, nie otwierając oczu.
- Musimy wstawać – powiedziała cicho, wciąż próbując się wyswobodzić.
- A po co? Tam i tak już nic nam więcej nie powiedzą, a możemy ten czas wykorzystać dużo milej – wyszeptał, całując ją w szyję.
- Wstawaj!

Godzinę później byli już na komendzie, gdzie rozpoczęli żmudne przekopywanie się przez stosy papierów. Po upływie kolejnej godziny Alicja zauważyła jednak coś niepokojącego. Zaczęła oglądać kartki z taką zawziętością, że zainteresowało to w końcu jej partnera.
- Co się dzieje? – zapytał szeptem, nachylając się ku niej.
- Tu brakuje tekstu – mruknęła równie cicho. – Treść mi się nie zgadza – zirytowała się.
- Więc to komuś zgłoś...
- Nie!
-Dlaczego? – nie zrozumiał.
- Michał – westchnęła. – To ewidentnie gra przeciwko nam... Siedź cicho i udawaj, że nic się nie stało...

Wieczorem tego samego dnia weszła do domu zmęczona i niebywale wściekła zarówno z powodu niezadowalających wyników śledztwa, jak i na siebie za tę całkowicie niepotrzebną chwilę słabości.
- Mama! – już po chwili dwójka jej dzieci zwisała z jej szyi, nie dając jej dość do słowa, czy nawet pozbyć się bagażu.
- Stęsknili się za tobą – mruknął Sebastian, patrząc na nich z uśmiechem.
- Właśnie widzę – wystękała uśmiechnięta i wreszcie strząsnęła ich z siebie. – Potwory straszliwe, dajcie żyć biednej matce – zachichotała zmęczona, czochrając ich po bujnych czuprynach. – Spadóweczka, później wszystko opowiecie, teraz muszę się wykąpać.
- Taaaaak! – wydarli się zgodnie i pogalopowali każde do swojego pokoju. Dopiero wtedy udało jej się ściągnąć i odłożyć plecak.
- I jak było? – zapytał, patrząc na nią troskliwie.
- Nawet nie pytaj – mruknęła. – Padam na twarz.
- Tyle pracy? – zaciekawił się, idąc z nią do salonu.
- Raczej użerania z pieprzonymi urzędasami! – padła na kanapę i ściągnęła buty.
- To znaczy?
- Nie chcieli udostępnić nam pełnej dokumentacji, w czasie naszej wizyty usunęli część zapisków i ogólnie było widać, że najchętniej to wylaliby nas na zbity pysk. Ewidentnie wszyscy coś kręcili, a my nawet nie mogliśmy sprawdzić co, bo nasłaliby na nas Wydział Wewnętrzny, a wtedy to już raczej nie miałabym szans na dalszą karierę w policji.
- Grozili wam? – zmarszczył czoło, masując jej stopy.
- Nie! Bez przesady, ale atmosfera na stypie niejodnokrotnie bywa weselsza i z pewnością przyjaźniejsza od tej panującej w Komendzie Głównej.
- No to niezbyt ciekawie, co?
- No niezbyt – przyznała niechętnie. – Jestem tylko ciekawa, co takiego tak namiętnie przed nami ukrywali i z jakiego powodu właściwie...
- Z zasady w takich przypadkach powód jest zawsze jeden – spojrzał na nią poważnie. – Kasa.
- Sugerujesz, że biorą w łapę od samego Pająka?
- A co? Nie znasz tego powiedzenia, że im wyżej w hierarchii, to, tym wyższe stawki?... Poza tym sama mówisz, że w tej sprawie coś śmierdzi...
- No tak, bo tak jawnych krętactw już dawno nie widziałam, a niestety nie mam jak tego sprawdzić.
- Więc co zrobicie?
- Nie wiem jeszcze dokładnie, ale na pewno nie zrezygnujemy z prowadzenia tego śledztwa... Zawzięłam się i mam zamiar złapać tego pieprzonego psychola.
- Skąd w ogóle przypuszczenia, że facet jest psychiczny? I że w ogóle to facet?
- Większość kobiet panicznie boi się pająków... Poza tym, no weź! Psychol otacza się pająkami i najwyraźniej je kocha.
- Albo odwrotnie. Równie dobrze może się ich bać.
- Wątpię, nie otaczałby się tak nimi...

Rano weszła do ich pokoju na komendzie i odetchnęła z ulgą. Michała jeszcze nie było. Zabrała się natychmiast do porządkowania spisanych w Warszawie notatek. Zajęta skrupulatną pracą, nie zauważyła nawet, że Michał przystanął w drzwiach.
- Cześć – powiedział w końcu nad wyraz miękko. Podskoczyła i podniosła na niego oczy.
- Cześć – odparła chłodno, choć mocne rumieńce na policzkach mówiły same za siebie.
- Wiesz, w nocy sporo myślałem o śledztwie – powiedział, podchodząc do jej biurka.
- No i?
- Bierzesz pod uwagę korupcję?
- Pająk, co? Płaci im...
- Też do tego doszłaś...
- No wiesz... To raczej nie było trudne.
- No właśnie. Coś przed nami ukrywali. Tylko co? I dla mnie to jedyny sensowny powód... Tyle że jeśli ukrywali to teraz, to w aktach musiało być coś przeciwko im... Czyli, być może współpracowali z nim już wcześniej. Dlatego nigdy nie został złapany...
- Coś w tym jest...
- No właśnie... Słuchaj... Podobało mi się to w hotelu – wyszeptał, nachylając się w jej stronę.
- Michał! Ja mam męża, a ty narzeczoną. Przestań, proszę. To nigdy nie powinno było się zdarzyć! – jęknęła.
- Ale się stało i było miło.
- Było i się skończyło. Przestań!
- Ale dlaczego?
- Cholera, czemu tak bardzo chcesz rozpieprzyć dwa związki? – zirytowała się.
- A kto powiedział o rozpieprzaniu? Raczej o pieprzeniu... Ciebie... Słuchaj, nie namawiam cię na zostawienie Sebastiana, tylko na spontaniczny seks. Przecież było ci ze mną dobrze. Nie zaprzeczysz...
- Było, ale nie ma mowy o niczym więcej. Wchodzisz na niebezpieczne wody, Sambor. Między nami nie może być żadnych stosunków pozasłużbowych!
- Ale jakbyś nie zauważyła, to taki już mieliśmy...
- Wiem! Zostaw to, proszę i pozwól skupić mi się na robocie!
- Oczywiście... Ale przemyśl tę propozycję, proszę.
- Daj mi spokój! – warknęła, znów zabierając się za notatki.

Niestety przez całą dniówkę nie potrafiła skupić się dostatecznie na wykonywanej robocie, tylko co jakiś czas zerkała na niego ukradkiem, myśląc o tym, co zaszło między nimi. I modliła się, by nikt tego nie wyczaił. A już na pewno nie Sebastian! Wiedziała doskonale, że wtedy nie zostawi jej dzieci, a te kochała jeszcze bardziej, niż jego.
- Siema, ludzie – powiedział swobodnie Pawełczyk, wchodząc do ich pokoju. – Jak tam? Znaleźliście coś ciekawego?
- Niewiele – przyznała Alicja, odrywając się od swoich niezbyt miłych rozmyślań. – Nie mieliśmy pełnego dostępu.
- Wiem, niestety. Przykro mi. Próbowałem, ale się zaparli, że to musi wam wystarczyć.
- Krótko mówiąc, nie byliśmy tam zbyt mile widziani – rzucił Michał ponuro.
- Szykanowali was? – zainteresował się Jacek, przysiadając na biurku Alicji i patrząc na nią intensywnie. Rzuciła w niego korektorem.
- I to dość skutecznie – mruknęła, gdy schylił się, by podnieść go z podłogi.
- Wiecie, że zawsze możecie złożyć na nich donos do Wewnętrznego...
- Dzięki, Jacek, ale gdyby takie śledztwo nic nie wykazało, mogliby się na nas dość brzydko odegrać, a ja tam wolę mieć z nimi poukładane nawet pomimo ich machlojek – oparła, składając papiery.
- Podwieźć cię? – zaoferował się Michał natychmiast.
- A możesz – zgodziła się łagodnie.
- Doskonały pomysł... Porozmawiacie sobie spokojnie o śledztwie... Jedna tylko sprawa. Poważna. Gdyby Stolica się jednak dopieprzyła, zdacie tę sprawę bez słowa sprzeciwu, jasne?
- Bez problemu, też już mam dość użerania się z upierdliwymi urzędasami z zasranej stolicy – odparła Ala.
- Nie tylko ty. Chyba wolę spokojne sprawy z jednym trupem i pewnymi poszlakami, niż to rozwlekłe coś – jęknął Michał.
- Oooo, czyżbym wreszcie słyszał z twoich ust, że masz dość? – zareagował Pawełczyk, uśmiechając się wrednie. – Czyżbyś chciał zrezygnować?
- Nie! Przecież nic takiego nie powiedziałem!
- Uważaj, zwracasz się do przełożonego, Sambor!
- Chłopaki, dość! – Alicja stanęła między nimi. – Zachowujecie się jak para nastolatków. Zwariowaliście kompletnie?
Jacek spojrzał na nią dużo łagodniej i odpuścił natychmiast, unosząc ręce w geście obrony.
- Michał?! – warknęła w stronę swego partnera.
- Już nic nie mówię, skarbie – odparł, przedrzeźniającym tonem.

Tajemnica Pająka [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz