Rozdział 5

212 11 7
                                    

Rozdział poprawiony

W jednej chwili drzwi wejściowe biblioteki zostały wysadzone, a do środka wtargnęły droidy.

Widząc to Anakin, szybko schował się pod stół ciągnąć mnie ze sobą. Zaczęłam się trząść.

Boje się. Co teraz zrobimy?

Czułam jak po moich policzkach lecą łzy. Łzy strachu.

Anakin odwrócił głowę w moją stronę, aby coś mi powiedzieć, lecz kiedy ujrzał, w jakim znajduje się stanie, wziął mnie w ramiona i zaczął pocieszająco głaskać po głowie.

- Ciii. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Zostań tu, a ja pójdę po pomoc.

Bałam się o niego. Zaczął ostrożnie wychodzić spod stołu, lecz nagle złapałam jego rękę. Popatrzył mi w oczy.

- Annie uważaj na siebie.

- Obiecuję - uśmiechnął się do mnie i rozglądając się czy jest czysto, rzucił się biegiem w stronę wyjścia.

Ja zostałam sama. Pod stołem. Cała we łzach. Oby nic się nie stało Anakin'owi.

Pociągnęłam nosem i rękami zaczęłam wycierać łzy. Nagle usłyszałam kroki, które powoli zbliżały się do miejsca, gdzie obecnie się ukrywałam.

Poczułam, jak strach na nowo przejmuje władze nad moim ciałem. Próbowałam się ruszyć, lecz to było na nic.

Miałam pustkę w głowie. Nic nie wymyślę. Zabiją mnie. Zacisnęłam oczy, czekając, aż droidy staną przy moim stole.

Usłyszałam dźwięk miecza świetlnego przecinającego metal. Otworzyłam oczy i lekko wychyliłam się, aby zobaczyć kto przyszedł mi na ratunek. Był to mistrz Obi-wan i Anakin a za nimi stał mistrz Plo.
Odetchnęłam z ulgi.

- Ahsoka nie wychylaj się! - krzyczał do mnie, niszcząc droidy.

To był błąd. Ogromny błąd. Wszystkie maszyny zwróciły się w moją stronę.

Mam przesrane.

Patrzyłam z przerażeniem na nie, a one zaczęły do mnie strzelać. Nie miałam jak się bronić.

Co mam teraz zrobić?!

Zaczęłam panicznie szukać pomocy.

Nagle poczułam ból w lewym ramieniu. Postrzelono mnie. Piekło jak diabli. Zacisnęłam zęby z bólu. Poczułam łzy zbierające się w kącikach oczu.

Nagle usłyszałam okrzyk bólu. Popatrzyłam w stronę dźwięku.

Widziałam w zwolnionym tempie osuwające się ciało mistrza Plo.

Nie, nie, nie, nie, nie!!!

Nie słyszałam odgłosów walki ani dźwięków z zewnątrz. Wszystko, co działo się wokół mnie, przestało istnieć.

Chciałam pobiec do niego, lecz ręka, która spoczęła na moim ramieniu, uniemożliwiła mi to. Podniosłam głowę. Annie.

- Proszę, puść mnie. Muszę mu pomóc.
Puść mnie!!! - rozpaczliwie krzyczałam.

Zaczęłam się wyrywać, próbując wydostać się z jego żelaznego uścisku.
Widząc to, Anakin nie wiedząc jak mnie inaczej zatrzymać, użył swojej mocy, by mnie uśpić.

Ostatnim widokiem, zanim moje oczy się zamknęły, był leżący na podłodze cały we krwi mistrz Plo.

~~~~~~~~Kilka chwil później~~~~~~~

Krzycząc, wybudziłam się ze snu. Nie umiałam nabrać tchu.

Co to było? Czy to był tylko sen, czy to naprawdę?

Chaotycznie zaczęłam nabierać powietrza. Rozejrzałam się wokół. Znajdowałam się w moim pokoju.

Chciałam zrzucić kołdrę i wstałam z łóżka, lecz nagły ból uniemożliwił mi to.

Co jest?

Dotknęłam lewego ramienia i poczułam pod opuszkami palców materiał bandaża. Czyli to prawda.

Czyli mistrz Plo... O nie.

Mimo bólu zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi. Otworzywszy je, rzuciłam się pędem do skrzydła szpitalnego.

Proszę, aby wszystko było dobrze. Proszę.

Widząc drzwi do pomieszczenia, zwolniłam. Stanęłam i zaczęłam brać głębokie oddechy.

Kiedy się uspokoiłam, pchnęła lekko drzwi i weszłam cicho do środka. Rozejrzałam się i ujrzałam po mojej prawej stronie trzy postacie wpatrujące się w pomieszczenie za szybą.

Byli to Anakin, mistrz Obi-wan i mistrz Yoda.

- Em.... przepraszam - cicho powiedziałam, chcąc zwrócić na siebie uwagę.

Wszyscy odwrócili się w moją stronę.

Nagle Anakin rzucił się na mnie i zaczął przytulać. Kiedy ode mnie się oderwał, zaczął zasypywać mnie pytaniami.

- Wszystko dobrze? Boli cię coś? Jak się spało? Chcesz tabletki przeciwbólowe? A może jesteś głodna? Już zaraz ci przy-

Zatkałam mu buzie ręką. Westchnęłam.

- Po pierwsze, dzień dobry - popatrzyłam na mistrzów - Tak, wszystko dobrze. Nie, nic mnie nie boli. Dobrze. Nie, nie trzeba. Może trochę. A teraz weź głęboki oddech i uspokój się trochę.

Uśmiechałam się do niego.

- Po prostu się o ciebie boję - popatrzył na mnie zmartwionym wzrokiem.

- Wiem.

Mój wzrok spoczął na mistrzów. Mieli zmartwiony wzrok. Odwróciłam głowę w stronę, w którą patrzą.

To, co tam ujrzałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

Mistrz Plo przypięty do wielu monitorów. Poobijany. Ledwo oddychający. Ledwo żywy.

- C-czy m-mogę wejść? - mój głos drżał niemiłosiernie.

- Niestety, ale nie możesz. Najlepiej by było, jakbyś razem z Anakinem poszli do swoich pokoi.

Otworzyłam szerzej oczy. Nie mogę go tak zostawić. Muszę przy nim być. A jeśli on u-umrze? Nie chce tego. Czyjaś ręka złapała mnie za moją.

- Musimy iść. Trochę odpoczynku i będzie zdrów jak ryba. Zobaczysz, będzie wszystko dobrze.

Popatrzyłam ze łzami w oczach na Anakina. Zanim wyszliśmy, odwróciłam się do mistrza Yody.

- Proszę, jeśli coś się stanie dobrego lub złego, proszę, poinformujcie mnie.

I wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Anakin zaprowadził mnie pod same drzwi mojego pokoju.

- Wiem, że dopiero co spałaś, ale może spróbuj jeszcze pospać?

Pokiwałam głową i weszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i pochyliłam się załamana.

Dalej miałam w głowie widok mistrza Plo. Mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze.

Ja nie wiem, czy dam sobie radę bez niego. To on mnie uratował. Pomógł szukać rodziców. Pocieszał, kiedy dowiedziałam się prawdy. Wprowadził mnie w ten nowy świat. Uratował moje życie, moją duszę. Stał się dla mnie kimś ważnym. Nie chce go stracić.

W moich dalszych rozmyślaniach przeszkodziło pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał mistrz Yoda.

- Ahsoka, wieści złe niosę do ciebie.



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział poprawiony. Mam nadzieję, że się spodobał. 

Miłego dnia/nocy.

Ahsoka TanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz