Rozdział 6

181 11 4
                                    

Rozdział poprawiony


W moich dalszych rozmyślaniach przeszkodziło pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a za nimi stał mistrz Yoda.

- Ahsoka, wieści złe niosę do ciebie - zapadła cisza. Mistrz wziął głęboki wdech. - Nie żyje Mistrz Plo. Uratować się go nie udało.

Popatrzyłam na Mistrza Yode z niedowierzaniem. Jak to? Mistrz Plo on...

Kiedy to do mnie dotarło, z moich oczu popłynęły strumienie łez.

- Nie-e, to nie może być prawda. M-może to jakaś pomyłka a-albo żart. Może zasnęłam. Tak, zasnęłam, a to koszmar, z którego się za chwile wybudzę i wszystko będzie dobrze. Będzie dobrze. Musi być dobrze. J-ja tego nie chce.

Mój głos drżał coraz bardziej, aż niewiadoma siła zacisnęła się wokół mojego gardła, uniemożliwiając mi dalsze mówienie.

Upadłam na kolana, zanosząc się niekontrolowanym płaczem. Mój świat, mój azyl w postaci mistrza Plo runął jak dom z kart.

Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Coraz ciężej było mi wziąć oddech. Moim ciałem wstrząsał szloch.

Nagle poczułam niewyobrażalną moc zbierającą się w moim ciele. Z mojego wnętrza wyszedł promyk najczystszego światła. Spanikowana szybko zwróciłam załzawiony wzrok w stronę mistrza Yody, doszukując się u niego odpowiedzi. Jedynie co ujrzałam to oczy pełne przerażenia.

Gwałtownie się zerwałam do pionu i nagle wszystko wokół mnie zawładnęła jasność. Zasłoniłam oczy rękami.
Po chwili odsunęłam ręce i ujrzałam swój pokój. Cały zwęglony. Zwróciłam swój wzrok w stronę łóżka, lecz zamiast niego ujrzałam kupę popiołu. Wszystko w pokoju wokół mnie zamieniło się w pył.

O matko!

Zakryłam rękami usta z przerażenia. Obróciłam się w stronę mistrza Yody.

Nie ma go. Nie mówicie mi, że on też.

Wychyliłam się ze swojego pokoju. Po mojej prawej stronie stał zamyślony mistrz Yoda. Cały, zdrowy i co najważniejsze niezamieniony w proch. Odetchnęłam z ulgą.

Nie wybaczyłabym sobie, gdyby z mojej winy coś mu się stało. Już straciłam jednego mistrza, nie chce stracić drugiego.

- Mistrzu?

Nic. Zero odzewu.
Usłyszałam jedynie, jak mamrocze coś pod nosem. Wytężyłam słuch, by usłyszeć chociaż jedno słowo. Nic nie zrozumiałam.
Znów zwróciłam się w stronę Yody, lecz i tym razem nic nie wskórałam.

Nagle mistrz Yoda odwrócił głowę w moją stronę. Podskoczyłam przestraszona nagłym ruchem.

- O tym mówił mistrz Plo. Ciekawe. Jednak nie mówił, że potrafisz coś takiego.

Przekrzywiłam głowę, nie wiedząc, o co chodzi. Nagle zaświeciła mi się w głowie żółta lampka. No tak. Strażniczka.

- Również o tym nie wiedziałam. Właściwie nie wiele wiem na temat mojej mocy. Nie wiem, czy zdołam pomóc mistrzowi w tej sprawie - podrapałam się po karku zakłopotana.

Mistrz Yoda pokiwał głowa i utonął w swoich myślach.

Stałam obok niego, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie mogłam wrócić do pokoju, gdyż nie był zdatny do użytku. Nagle poczułam, jakby wszystkie siły witalne opuszczają moje ciało. Muszę się położyć, zanim osunę się na ziemie.

Chciałam się ruszyć, lecz moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nogi miałam jak z waty. Upadłam na kolana. Syknęłam, zwracając tym samym uwagę mistrza Yody na siebie.

- Ahsok'o wszystko dobrze? Pomóc ci wstać?

Kiwnęłam głową. Kiedy stałam już na nogach, miałam ochotę się położyć, lecz przypominam sobie, że nie mam na czym. Wszystko było zniszczone.

- Mistrzu mam prośbę.

- Słucham cię Ahsok'o.

- Czy będę mogła dostać nowy pokój? Gdyż patrząc na mój dotychczasowy, to nie jest już funkcjonalny.

Mistrz wszedł do mojego pokoju i rozejrzał się.

- Rację masz. Do nowego pokoju zaprowadzę cię. Chodź.

Na chwiejących się nogach poszłam w jego ślady. Stanęliśmy przed pomieszczeniem.

- Przyjdź jutro do mnie, proszę cię Aksok'o, aby o mocy twej porozmawiać oraz o treningu dla ciebie specjalnym.

Przytaknęłam i pożegnawszy się z mistrzem, weszłam do mojego nowego pokoju.
Wystrój pomieszczenia, jak i układ mebli był taki sam co w moim wcześniejszym pokoju, lecz jedyną różnicą był kolor ścian.
Były szare.

Usiadłam na łóżku i popatrzyłam na swoje ręce. Nie wiedziałam, że potrafię cos takiego. Jestem niebezpieczna. Przeze mnie mistrz Yoda mógł być teraz martwy. Przez tę myśl przypomniałam sobie przyczynę wizyty mistrza. Mistrz Plo nie żyje. Rozkleiłam się na nowo. Miałam ochotę krzyczeć. Wzięłam poduszkę w ręce i przycisnęłam ją do mojej twarzy. Krzyknęłam raz za razem, aby emocje wreszcie nalazły ujście. Krzyknęłam z bólu po stracie drugiej osoby oraz ze strachu przed samą sobą. Wykończona położyłam się na łóżku i przykryłam się kołdrą.

Nie chciałam myśleć już o tym. Błagałam, by to wszystko był snem. W czasie rozmyślania poczułam coraz większe zmęczenie tym dniem. Ostatnią myślą przed snem było, aby żaden koszmar nie nękał mnie w nocy.

~Rano~

Zerwałam się do pionu przerażona. Byłam cała spocona. Próbowałam unormować oddech, gdyż nie umiałam wziąć tchu.

C-co? Co się stało?

Nie pamiętałam, co mi się śniło.
Opuściłam nogi na zimną podłogę. Wzdrygnęłam się.

Podeszłam do lustra i zerknęłam na własne odbicie. Popatrzyłam na swoją twarz. Miałam czerwone, spuchnięte oczy oraz duże wory ukazujące nieprzespaną noc. Zeszłam wzrokiem niżej. Miałam na sobie wczorajszy uniform.

Będę musiała pójść po nowe ciuch, bo w moim starym pokoju nie znajdę nic.
Odeszłam od lustra i postanowiłam pójść do ogrodu, zanim będę miała rozmowę z mistrzem Yod'ą.

Będąc w nim, usiadłam na ławce. Rozejrzałam się i wzięłam głęboki wdech świeżego powietrza. Piękny widok. Uspokajający. Rozluźniłam całe ciało. Tego teraz potrzebuje. Ciszy i spokoju.

Zamknęłam oczy, wsłuchując się w śpiew ptaków. Próbowałam odpędzić złe myśli.
Piękny dźwięk ciszy zakłóciły kroki zmierzające w moją stronę. Uchyliłam jedno oko, by zobaczyć kto to.

Przede mną stałam młoda dziewczyna. Miała śliczne brązowe włosy ułożone w dziwną, lecz ciekawą fryzurę. Jej granatowa suknia sięgałam aż do ziemi. Wokół szyi został umieszczony gruby, złoty pas. Uśmiechnęła się. Mimowolnie też uniosłam kąciki ust.

- Czy to miejsce jest wolne? - zwróciła się w moją stronę, melodyjnym głosem, pokazując rękę miejsce obok mnie.

- Jasne - posunęłam się lekko w bok, by dać jej więcej miejsca.

Przez parę chwili między nami zapanowała cisza. Postanowiłam ją przerwać.

- Pięknie tu czyż nie?

- Tak. Śliczny widok. Przeróżne kwiaty oraz śpiew ptaków. Najlepsze miejsce na wyciszenie się.

- Najlepsze - powtórzyłam po niej i wystawiłam rękę. - Nazywam się Ahsoka Tano.

- Senator Padme Amidala - uścisnęłyśmy sobie dłonie. - Nie chce wyjść na wścibską, ale czemu siedzisz tu całkiem sama?

- Chciałam trochę pomyśle i ułożyć sobie wszystko w głowie. Tyle się dzieje, że aż mam mętlik w głowie. Jeszcze ta sytuacja z wczoraj.

- Ah tak słyszałam o tym. Jutro ma się odbyć pogrzeb.

- Jutro? Nie wiedziałam.

- Tak, jutro.

Popatrzyłam na swoje, zaciśnięte w pieści, dłonie.

Nie wiem, czy jestem na to gotowa. Nie chce tego.

Zaczęłam się trząść. Głowę miałam opuszczoną. W mojej głowie utworzył się obraz mistrza Plo w trumnie. Jego spokojna twarz niewyrażająca żadnych uczuć.

Znów zbierały mi się łzy w oczach. Zaczęłam szybko mrugać, aby je odpędzić.
Zauważyła to Padme i położyła swoje ręce na moich.

- Hej, spokojnie. Co się stało?

Zaczęła gładzić uspokajająco kciukami po moich dłoniach.

Powiedzieć je? Nawet jej nie znam. Zacznie się ze mnie wyśmiewać.

Podniosłam głowę, aby przeprosić i iść do pokoju, lecz gdy popatrzyłam w jej oczy, pełne szczerego zmartwienia. Poczułam uścisku w sercu i zmieniłam decyzje. Wzięłam głęboki wdech.

- Od niedawna tu zamieszkuje. Dopiero zaczynam się przyzwyczajać do nowego otoczenia, do nowych ludzi. Nie miałam wyjścia. Moja rodzina została zamordowana i jedyną szansą na przeżycie było przylot tu. Pierwszą osobę, którą zobaczyłam po ataku droidów, był mistrz Plo. Z początku się bałam, bo nieznajomy i posiadał broń. Rzucił broń daleko od siebie i podszedł do mnie. Pomógł mi szukać rodziny. Jak wiesz, nie udało nam się. Pocieszał mnie i zabrał tu. To dzięki niemu tutaj jestem. Dzięki niemu dostałam drugie życie. Myślałam, że to, co złe już za mną, lecz ogromnie się myliłam. Straciłam go bezpowrotnie. Ja nie wiem, czy dam sobie bez niego radę. Jestem jeszcze dzieckiem. W całkiem nowym świecie. Dodatkowo okazało się, że mam starożytną moc, której nikt nie zna i nie wie jak opanować. Przez to boje się, że kiedyś zrobię komuś krzywdę. Boje się siebie.

Pociągnęłam nosem, mając wzrok wlepiony w dłonie.
Padme wzięła mnie w ramiona i przytuliła. Poczułam delikatne gładzenie po plecach. Jak miło. Nie czułam już ciężaru na sercu, jakby to wszystko, co jej powiedziałam, ściągnęło ze mnie ciężki kamień.

- Dziękuje.

Oderwała się ode mnie i przekrzywiła głowę, nie rozumiejąc.

- Dziękuje ci za to, że mnie wysłuchałaś i jesteś tu przy mnie, dodając mi otuchy. Pomimo tego, że jesteśmy dla siebie kimś obcym.

Uśmiechnęła się do mnie. Zwróciła swój wzrok w stronę otaczającego nas krajobraz.

- Wojna niczego nie buduje, tylko rujnuje i sprowadza na ludzi śmierć oraz cierpienie. Śmierć dobrych, jak i złych ludzi. Cywili, żołnierzy, Jedi. Oddających życie za pokój. Walczących do ostatniej krwi. Wojna jest okrutna, bezwzględna. Jednym z nich z pewnością był mistrz Plo. Dobry Jedi, który walczył o dobro.

Był. To jedno słowo sprawiło, iż strumień łez, na nowo wypłyną z moich oczu.
Padme jakby to wyczuła, pogłaskała mnie po plecach.

- Wiem, że jest ci trudno. Minie sporo czasu, aby oswoić się z daną sytuacją Wiedz, że pomogę ci z tym. Będę przy tobie. Będę cię wsp-

Wypowiedz dziewczyny, zagłuszył bieg. Popatrzyłam w tamtą stronę i ujrzałam Anakina. Machał do mnie, zbliżając się coraz bliżej naszej dwójki.
Przystanął obok nas.

- Ahsoka mistrz Yoda woła cię do siebie.

- To już ta pora? - zdziwiłam się i zwróciłam wzrok w stronę zegara położonego pośrodku ogrodu. Południe.

Zerwałam się na równe nogi.

- Już idę. Dziękuje za przypomnienie.

Zwróciłaś się w stronę Padme.

- Tobie również dziękuje. Za wszystko, co powiedziałaś i że byłaś przy mnie.

- Nie ma za co. Pamiętaj, jeśli będziesz potrzebować pomocy lub pogadać będę w pokoju nr 204.

- Zapamiętam.

Pobiegłam do wyjścia z ogrodu, zostawiając za sobą Anakina i Padme.

Ahsoka TanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz